marianeczka
persona non grata
- Dołączył(a)
- 4 Listopad 2004
- Postów
- 4 334
czesc argiro! fajnie, ze zajrzalas!
ulik - ja przez pol ciazy lazilam do lekarza, ktorego polecila mi tesciowa (nie ma nic gorszego niz rady tesciwej ) iten lekarz ma z siedemdziesiat lat, lekko liczac, 50 pacjentek dziennie i nie zlecil mi polowy badan. w koncu sie na niego wkurzylam, jak mi powiedzial, ze w ciazy to on mi moze dac skierowanie na jedno usg, bo wiecej mi nie przysluguje...
wiec odnalazlam swoja dawna pania doktor i okazalo sie, ze ona raz w tygodniu w palmie przyjmuje. wiec sie natychmiast przenioslam. zrobiono mi od razu wszystkie zalegle badania, i dobrze, bo sie na przyklad okazalo, ze proba glukozaowa wyszla nie za dobrze... pani doktor ma ten jedyny minus, ze pracuje w szpitalu na spornej, gdzie nie ma porodowki... wiec nie moge liczyc na jej obecnosc. ale pewnie i tak by mnie nie bylo stac. co do poczucia, ze ktos nade mna czuwa... aniol stroz i pawel...
hmmmm... a ztym czekaniem na porod to sa rozne szkoly... nam na szkole rodzenia mowia, zeby czekac raczej w domu. ale z drugiej strony slyszalam, ze po terminie zdarza sie, ze dziecko jest niedotlenione i dobrze, jesli sie jego stan monitoruje. mysle, ze ja w dniu terminu wybiore sie wiec do szpitala... sczegolnie, ze mam tendencje do panikowania. w zeszlym roku w madurowiczu lezala moja kolezanka, tez czekala na porod po terminie. 3 dni ja obserwowali, a czwartego dnia zamierzali podac oksytocyne, ale nie zdarzyli, bo urodzil sie JAS... mysle, ze lekarze tez nie chca za dlugo czekac, wiec pewnie nie bedziesz lezec w nieskonczonosc. a przynajmniej oswoisz sie z widokiem kobiet wyjezdzajacych na porodowke i wracajacych z porodowki
gratuluje niemieckiego!!!
trzymj sie
m
ulik - ja przez pol ciazy lazilam do lekarza, ktorego polecila mi tesciowa (nie ma nic gorszego niz rady tesciwej ) iten lekarz ma z siedemdziesiat lat, lekko liczac, 50 pacjentek dziennie i nie zlecil mi polowy badan. w koncu sie na niego wkurzylam, jak mi powiedzial, ze w ciazy to on mi moze dac skierowanie na jedno usg, bo wiecej mi nie przysluguje...
wiec odnalazlam swoja dawna pania doktor i okazalo sie, ze ona raz w tygodniu w palmie przyjmuje. wiec sie natychmiast przenioslam. zrobiono mi od razu wszystkie zalegle badania, i dobrze, bo sie na przyklad okazalo, ze proba glukozaowa wyszla nie za dobrze... pani doktor ma ten jedyny minus, ze pracuje w szpitalu na spornej, gdzie nie ma porodowki... wiec nie moge liczyc na jej obecnosc. ale pewnie i tak by mnie nie bylo stac. co do poczucia, ze ktos nade mna czuwa... aniol stroz i pawel...
hmmmm... a ztym czekaniem na porod to sa rozne szkoly... nam na szkole rodzenia mowia, zeby czekac raczej w domu. ale z drugiej strony slyszalam, ze po terminie zdarza sie, ze dziecko jest niedotlenione i dobrze, jesli sie jego stan monitoruje. mysle, ze ja w dniu terminu wybiore sie wiec do szpitala... sczegolnie, ze mam tendencje do panikowania. w zeszlym roku w madurowiczu lezala moja kolezanka, tez czekala na porod po terminie. 3 dni ja obserwowali, a czwartego dnia zamierzali podac oksytocyne, ale nie zdarzyli, bo urodzil sie JAS... mysle, ze lekarze tez nie chca za dlugo czekac, wiec pewnie nie bedziesz lezec w nieskonczonosc. a przynajmniej oswoisz sie z widokiem kobiet wyjezdzajacych na porodowke i wracajacych z porodowki
gratuluje niemieckiego!!!
trzymj sie
m