reklama
lilka-1986
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 2 Listopad 2013
- Postów
- 1 470
Ale gryzaki nie sa plastikowe ... Sprobuj moze polubi
Lilka sa z jakis tam silikonow podobnie jak smoczek a to juz jest beee pluje tym na kilometr :-):-) Narazie zajela sie zabawa wlasna slina, jezykiem i wargami wiec jest spokoj ale pewnie znowu zacznie sie zjadanie bluzek, kocykow itp
dziuneczka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Czerwiec 2009
- Postów
- 256
Lilka 1986 niewiem ci się dzieje ze skrzynką nie mogę wyslacci info,chciałam.napisac ze wyslalam dziś paczuszke, daj znac jak dojdzie:-)
Ufff...opowiem Wam jaki miałam dzisiaj dzień w skrócie!
Początek dnia o 04:10 rano, udało mi się jeszcze Małego utulić i kimnął na mnie jeszcze do 5:40 ale co chwila budząc się i strasznie machając łapkami.
Później była euforia, Michaś nauczył się obracać z pleców na brzuch!!! Po 30 min, (o czym już pisałam wcześniej) przewracania gada na plecy po to, żeby mógł się po paru sekundach obyrtnąć z powrotem na brzuch zaczęłam mieć dość. Moje dziecko jakoś nie potrafi się na brzuchu bawić więc jak już wykona obrót, to woli być znowu na plecach, ale w drugą stronę się jeszcze nie obraca. Więc mata edukacyjna na której potrafił sobie leżeć ze 40 min i się bawić póki co się nie nadaje, bo tylko mam więcej roboty.
No ale ok, nakarmiłam i o 11:30 poszłam na spacer pogoda piękna więc obmyśliłam plan spaceru i ruszyłam, po przejściu 6 km i ciągłego nasłuchiwania, że coś jest nie tak z wózkiem zorientowałam się, że w tylnym kole powietrze sobie gdzieś poszło i jadę praktycznie na flaku. Do domu daleko, a i męża który ma pompkę w samochodzie brak, bo to w końcu środek dnia. Więc szybka analiza gdzie tu najbliżej da się napompować koło, bo pod górkę z flakiem ciężko się wózek wpycha, więc wymyśliłam najbliższy punkt wulkanizacyjny i poszłam się ładnie uśmiechać, żeby ktoś poratował. Ok, powietrze w kołach wróciło po 2h spaceru i 12 km wróciłam padnięta do domu, a że gad jeszcze się nie wybudził to szybko się rzuciłam na zdejmowanie i wieszanie prania, wtem słyszę syrenę alarmową na tarasie. No to czas na zrobienie czegokolwiek się skończył!!Rozebrałam z kombinezonu i sobie myślę, no to słoiczek, więc ręcznik na huśtawkę, gada na ręcznik, śliniak pod szyję i na gada kolejny ręcznik - no to jemy!!! A tu syrena alarmowa, myślę sobie musiał zgłodnieć parę łyżek dostanie i zaraz przestanie, jedna łyżka, druga łyżka, a syrena coraz to głośniejsza, więc zdjęłam ręcznik, zdjęłam gada z ręcznika, posadziłam na kolanach i o dziwo syrena zamilkła, i słoiczek został pochłonięty. (Mam nadzieję, że to już nie będzie normą, bo karmienie na kolanach jest dość nie wygodne).
W ten oto sposób zrobiła się 15:00 myślę sobie - jest dobrze koło 17:30 zaśnie na chwilę i może do 20 dotrzyma (staram się go nauczyć chodzić spać trochę później niż o 19:00 z nadzieją, że rano dłużej pośpi). Minęła17:00 gad marudzi, więc dostał bobo fruta marchewka z jabłkiem 50/50 z wodą, wciągnął 90 ml i dalej marudzi, smoczka ciągnie jakby był głodny - Myślę sobie trochę wcześnie, ale spróbuje mu zrobić to przy butli pewnie zaśnie. Butla w buzi, oczy zamknięte - jest dobrze 140 ml weszło, jeszcze tylko beknie i idę kończyć robienie obiadu. Gad na ramieniu pięknie beknął, tylko że trochę za pięknie, bo się rozbudził...ech no to nici ze spania. Oddałam gada mężowi, poszłam robić obiad po 2 min krzyk żebym przyszła, bo gadowi się ulało, gad mokry, mąż mokry więc wzięłam i poszłam przebrać. Oddałam i poszłam robić obiad po 5 min znowu krzyk, to samo gad mokry, mąż mokry i oczywiście wszystko w kolorze pomarańczowym. W ten sposób zrobiła się 18:00 ja dalej głodna, ale to nie ważne. Bo kolejny krzyk męża związany był z tym że gad zrobił kupę, ale chwilę wcześniej mąż go przewinął i niestety krzywo założył pieluszkę więc kupa wypłynęła ubrudziła body, półśpiochy, prześcieradło na przewijaku i męża
Więc poszłam kolejny raz zapierać i używać odplamiacza, po kolejnym ulaniu zapadła decyzja, że trzeba Gada wykąpać i w ten sposób bo 2h walce z ulewaniem i kupami o 19:30 dziecko spało, czyste, pachnące i najedzone. A ja dalej głodna i z myślą, że jutro znowu zaczniemy dzień w najlepszym wypadku o 5 rano.
Wyciągnęłam jeden bardzo ważny wniosek, aby dziecku z refluksem nie dawać mleczka zaraz po soczku i druga spraw, żeby nie snuć planów, w jakich godzinach dziecko będzie spało bo i tak zrobi jak będzie miał ochotę.
No to się rozpisałam, ale jest 20:00 a ja padam na nos. Bo przecież nie śpię od 4:10, a dzień był dłuuuugi i męczący. Chyba to był ten skok rozwojowy, bo jeszcze tak nie miałam.
Początek dnia o 04:10 rano, udało mi się jeszcze Małego utulić i kimnął na mnie jeszcze do 5:40 ale co chwila budząc się i strasznie machając łapkami.
Później była euforia, Michaś nauczył się obracać z pleców na brzuch!!! Po 30 min, (o czym już pisałam wcześniej) przewracania gada na plecy po to, żeby mógł się po paru sekundach obyrtnąć z powrotem na brzuch zaczęłam mieć dość. Moje dziecko jakoś nie potrafi się na brzuchu bawić więc jak już wykona obrót, to woli być znowu na plecach, ale w drugą stronę się jeszcze nie obraca. Więc mata edukacyjna na której potrafił sobie leżeć ze 40 min i się bawić póki co się nie nadaje, bo tylko mam więcej roboty.
No ale ok, nakarmiłam i o 11:30 poszłam na spacer pogoda piękna więc obmyśliłam plan spaceru i ruszyłam, po przejściu 6 km i ciągłego nasłuchiwania, że coś jest nie tak z wózkiem zorientowałam się, że w tylnym kole powietrze sobie gdzieś poszło i jadę praktycznie na flaku. Do domu daleko, a i męża który ma pompkę w samochodzie brak, bo to w końcu środek dnia. Więc szybka analiza gdzie tu najbliżej da się napompować koło, bo pod górkę z flakiem ciężko się wózek wpycha, więc wymyśliłam najbliższy punkt wulkanizacyjny i poszłam się ładnie uśmiechać, żeby ktoś poratował. Ok, powietrze w kołach wróciło po 2h spaceru i 12 km wróciłam padnięta do domu, a że gad jeszcze się nie wybudził to szybko się rzuciłam na zdejmowanie i wieszanie prania, wtem słyszę syrenę alarmową na tarasie. No to czas na zrobienie czegokolwiek się skończył!!Rozebrałam z kombinezonu i sobie myślę, no to słoiczek, więc ręcznik na huśtawkę, gada na ręcznik, śliniak pod szyję i na gada kolejny ręcznik - no to jemy!!! A tu syrena alarmowa, myślę sobie musiał zgłodnieć parę łyżek dostanie i zaraz przestanie, jedna łyżka, druga łyżka, a syrena coraz to głośniejsza, więc zdjęłam ręcznik, zdjęłam gada z ręcznika, posadziłam na kolanach i o dziwo syrena zamilkła, i słoiczek został pochłonięty. (Mam nadzieję, że to już nie będzie normą, bo karmienie na kolanach jest dość nie wygodne).
W ten oto sposób zrobiła się 15:00 myślę sobie - jest dobrze koło 17:30 zaśnie na chwilę i może do 20 dotrzyma (staram się go nauczyć chodzić spać trochę później niż o 19:00 z nadzieją, że rano dłużej pośpi). Minęła17:00 gad marudzi, więc dostał bobo fruta marchewka z jabłkiem 50/50 z wodą, wciągnął 90 ml i dalej marudzi, smoczka ciągnie jakby był głodny - Myślę sobie trochę wcześnie, ale spróbuje mu zrobić to przy butli pewnie zaśnie. Butla w buzi, oczy zamknięte - jest dobrze 140 ml weszło, jeszcze tylko beknie i idę kończyć robienie obiadu. Gad na ramieniu pięknie beknął, tylko że trochę za pięknie, bo się rozbudził...ech no to nici ze spania. Oddałam gada mężowi, poszłam robić obiad po 2 min krzyk żebym przyszła, bo gadowi się ulało, gad mokry, mąż mokry więc wzięłam i poszłam przebrać. Oddałam i poszłam robić obiad po 5 min znowu krzyk, to samo gad mokry, mąż mokry i oczywiście wszystko w kolorze pomarańczowym. W ten sposób zrobiła się 18:00 ja dalej głodna, ale to nie ważne. Bo kolejny krzyk męża związany był z tym że gad zrobił kupę, ale chwilę wcześniej mąż go przewinął i niestety krzywo założył pieluszkę więc kupa wypłynęła ubrudziła body, półśpiochy, prześcieradło na przewijaku i męża

Wyciągnęłam jeden bardzo ważny wniosek, aby dziecku z refluksem nie dawać mleczka zaraz po soczku i druga spraw, żeby nie snuć planów, w jakich godzinach dziecko będzie spało bo i tak zrobi jak będzie miał ochotę.
No to się rozpisałam, ale jest 20:00 a ja padam na nos. Bo przecież nie śpię od 4:10, a dzień był dłuuuugi i męczący. Chyba to był ten skok rozwojowy, bo jeszcze tak nie miałam.
Madzia nr prywatny do P. Piotra Kwaśniewskiego: 603 772 916. A do ośrodka 91 426 81 97. Może umów się najpierw na prywatną konsultacje do domu( koszt z tego co pamiętam 80zł) to Was może tez wciśnie do siebie, bo generalnie jest strasznie rozchwytywany i ma bardzo odległe terminy. I jak będziesz dzwoniła to powiedz, że Pani Alicja go poleca, bo mi tez powiedział, że oni się bardzo lubią i to zawsze jakoś tak lepsze podejście jest ;-)
Esiek
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Styczeń 2013
- Postów
- 1 938
Bziumelka - gad
Może to ten skok rozwojowy 18-19 tydzień, wydaje mi się, że Gosia też go teraz przechodzi.
Dziewczyny niemożliwe stało się możliwym lub jak kto woli stał się cud - jestem w ciąży. Normalnej, naturalnej no i nieplanowanej
Dowiedziałam się w poniedziałek, poszłam do gin do LuxMed bo załapałam jakąś infekcje a ona przy okazji usg, zobaczyła płyn w macicy i wysłała mnie na bhcg, wynik był po kilku godzinach - 950.... Szok oczywiście to mało powiedziane ale też i złość na życie jakie jest złośliwe... 6 lat starań o dziecko, tyle przeszliśmy przez to, po drodze poronienie, potem nasz cud Gocha i teraz praktycznie od razu zupełnie naturalna ciąża... Ehhh. We wtorek byłam u mojego gina jest pęcherzyk ciążowy 3mm, serduszka jeszcze nie było. Z uwagi na te perypetie @ nie moge okreslic tc. Oczywiście jestem w pełni świadoma że może byc jeszcze roznie ale sam fakt, ze sie da jest bardzo pozytywny !
Mam przyjsc za 3 tygodnie to wtedy juz usg policzy odnośnie t .... Ot taki news ode mnie na dobranoc
Dziewczyny niemożliwe stało się możliwym lub jak kto woli stał się cud - jestem w ciąży. Normalnej, naturalnej no i nieplanowanej
Dowiedziałam się w poniedziałek, poszłam do gin do LuxMed bo załapałam jakąś infekcje a ona przy okazji usg, zobaczyła płyn w macicy i wysłała mnie na bhcg, wynik był po kilku godzinach - 950.... Szok oczywiście to mało powiedziane ale też i złość na życie jakie jest złośliwe... 6 lat starań o dziecko, tyle przeszliśmy przez to, po drodze poronienie, potem nasz cud Gocha i teraz praktycznie od razu zupełnie naturalna ciąża... Ehhh. We wtorek byłam u mojego gina jest pęcherzyk ciążowy 3mm, serduszka jeszcze nie było. Z uwagi na te perypetie @ nie moge okreslic tc. Oczywiście jestem w pełni świadoma że może byc jeszcze roznie ale sam fakt, ze sie da jest bardzo pozytywny !
Mam przyjsc za 3 tygodnie to wtedy juz usg policzy odnośnie t .... Ot taki news ode mnie na dobranoc
Magda_7891
Fanka BB :)
Esiek, GRATULACJE! Boziu super!
Bzibziok, ale dzień pełen wrażeń
Ja dzisiaj korzystałam z pogody też. O 10 wyjazd "po chleb" powrót o 12 bo jeszcze na pocztę itp pierdoły. Mała oczywiście w trasie śpi więc tylko z nią na zakupy
. O 13 karmienie i do wózka na dwór. Szybkie ululanie i matka rękawice i do ogródka. Ledwo się rozkręcić mogłam już stekanie w wózku. Zaś ululać i biegiem
Udało się ogarnąć ogródek i jeszcze spacer zaliczyć a młoda o 16 wstała na jedzenie. Po 16 dzień już jak codzień... marudzenie, sen po 5~10 minut i byle do mycia... 
Bzibziok, ale dzień pełen wrażeń
Ja dzisiaj korzystałam z pogody też. O 10 wyjazd "po chleb" powrót o 12 bo jeszcze na pocztę itp pierdoły. Mała oczywiście w trasie śpi więc tylko z nią na zakupy
reklama
Emilia M
Fanka BB :)
Esiek gratulacje! Dobra passa chyba jest na tym forum!
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 58
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 0
- Wyświetleń
- 690
Podziel się: