Zaczne od tego, że w czwartek 02.06 dostałam żel na rozwarcie i szyjke, bo nic tam się nawet nie zaczynało..
No niestety to nic nie dało.. :-( leżałam 2 razy pod oksy i cisza... Mówili do mnie terminator
Już chcieli decydować o cesarce.. a moje dziecie takie uparte..
Chodź po drugiej kroplówce o 24 z piątku na sobotę zaczęly się skurcze.. cała noc nie spalam..:-( bolalo jak cholera.. rano poszłam na ktg a tam prawie skurczy nie ma.. A ja mówię, ze boli jak cholera co kilka minut..;-) więc badanie i 1,5 cm rozwarcia.. no to znowu na porodówke pod kroplówkę
no i po tej kroplówce się zaczęlo.. skurcze co 2 minuty.. po odpięciu pod prysznicem skurcze również co 2 minuty.. i jak przyszła połozna do łazienki mowie, że zaczynam czuc lekkie parcia.. wiec szybko wychodze z pod prysznica i ledwo dochodze do sali porodu...
musiałam kucać co chwile przy skurczu, bo nie dawałam rady.. no to badaja mowia, ze rozwarcie na 4 cm.. przebili wody plodowe.. po chwili już 7 cm.. a zaraz juz się zaczela akcja.. i parte.. urodziłam sn o 15:03 .. nie rozcinali mnie, prawie wogole nie peklam.. założyli mi tylko 1 szew..
wogole polozne do mnie, ze bylam bardzo dzielna.. zero krzykow.. bylam cicho jak myszka.. nikt nie rodzil o procz mnie.. a ze bylam cicho to tak jakby nikt wogole nie rodzil