Hej Majóweczki, widzę nowe (dla mnie) twarze, które witam serdecznie!
Byłam dziś u ginki, no i niestety szyjka nie jest już tak szczelnie zamknięta jak była... ujście wewnętrzne na szczęście zamknięte i jest ok, ale sama szyjka "przepuszcza palec" jak to ginka określiła. Podobno jest to ok u wieloródek, ale niepokojące jest to, że stan zmienił się (ze szczelnie zamkniętej na przepuszczającą palec) w ciągu 2.5 tygodnia od ostatniej wizyty. Domyślam się, że to z powodu noszenia Maksa (czy raczej podnoszenia i czasem wzięcia na ręce) i np noszenia zakupów po schodach itd. Mam się oszczędzać, tym razem na poważnie....
Jak również ograniczyć seks bo po nim mnie dół brzucha boli i to dość mocno....
Poza tym (hehe poza tym!) ok.
Wczoraj był pogrzeb teściowej, poszliśmy z Maksiem.... smutno ale Maks nie pozwolił mi się za bardzo pogrążać w smutku bo przecież on nie usiedzi na miejscu nawet 10 sekund!
Wieczorem mąż mi postawił bańki- a raczej ćwiczył stawianie baniek, udało mu się postawić 5 - i sama nie wierzę, że dziś czuję się duuuuuuuuuuuużo lepiej. Jeszcze kaszlę (ale nie tak upiornie jak do wczoraj), zatoki mnie nie bolą, katar się zmniejsza... Przyznam się, że do tej pory uważałam bańki za ludowe gusła, a to najwyraźniej działa...! Zatem polecam (można kupić takie bezogniowe w aptece) wszystkim przeziębionym.
Byłam dziś u ginki, no i niestety szyjka nie jest już tak szczelnie zamknięta jak była... ujście wewnętrzne na szczęście zamknięte i jest ok, ale sama szyjka "przepuszcza palec" jak to ginka określiła. Podobno jest to ok u wieloródek, ale niepokojące jest to, że stan zmienił się (ze szczelnie zamkniętej na przepuszczającą palec) w ciągu 2.5 tygodnia od ostatniej wizyty. Domyślam się, że to z powodu noszenia Maksa (czy raczej podnoszenia i czasem wzięcia na ręce) i np noszenia zakupów po schodach itd. Mam się oszczędzać, tym razem na poważnie....
Jak również ograniczyć seks bo po nim mnie dół brzucha boli i to dość mocno....
Poza tym (hehe poza tym!) ok.
Wczoraj był pogrzeb teściowej, poszliśmy z Maksiem.... smutno ale Maks nie pozwolił mi się za bardzo pogrążać w smutku bo przecież on nie usiedzi na miejscu nawet 10 sekund!
Wieczorem mąż mi postawił bańki- a raczej ćwiczył stawianie baniek, udało mu się postawić 5 - i sama nie wierzę, że dziś czuję się duuuuuuuuuuuużo lepiej. Jeszcze kaszlę (ale nie tak upiornie jak do wczoraj), zatoki mnie nie bolą, katar się zmniejsza... Przyznam się, że do tej pory uważałam bańki za ludowe gusła, a to najwyraźniej działa...! Zatem polecam (można kupić takie bezogniowe w aptece) wszystkim przeziębionym.