Jest już ta nasza docelowa niania - od poniedziałku... i wiecie co, po tej poprzedniej fajnej ta obecna mnie denerwuje. Myślę, że musi być okropną teściową, co to wszystko wie lepiej i się wywyższa. Zresztą niezbyt pochlebnie wypowiada się o synowej, wprawdzie nie używa słowa "prostaczka" ale nie szkodzi, i tak ma takie mniemanie o żonie syna. U mnie chyba stara się zachowywać "lepiej" bo to jest inna relacja, ale i tak krytykuje: a to bajki, a to paluszki rybne, kawę, sklepy, w których ja kupuję (bo zamiast jeździć do Piotra i Pawla i wydawać sporo, to jej zdaniem mogłabym jeździć chyba po 5 innych sklepach żeby dostac wszystko co chcę i zaoszczędzić 20 zł - tylko że ja nie mam na to czasu i lubię zakupy w PP i BĘDĘ tam kupować). Nigdy wprost rzecz jasna, ale np. wczoraj Maks jadł paluszki rybne, no to ona mi opowiedziała jak to będąc w Austrii (do niedawna tam się zajmowała jakąś staruszką) prosiła o rybę, a oni jej przywieźli paluszki rybne a ona im powiedziała że TEGO jeść nie będzie.
Jak Boga kocham, jeszcze jedna taka uwaga i normalnie jej powiem co sądzę o takich ludziach jak ona. Jejku ja chcę z powrotem tamtą nianię.... ale ona nie wróci nawet jeżeli się z tą pożegnam bo to by na pewno zepsuło ich relację (przyjaźnią się). Ale za to tamta fajniejsza będzie u nas w weekend (męża nie ma, a ja chcę żebyśmy wysprzątały dom bo bałagan okropny). Niechby się stało coś takiego, żeby mogła wrócić....!!!
Ta wie wszystko lepiej, ale kurde sama nie pomyśli o wielu rzeczach. Jak jej się powie, to wszystko zrobi ale ja bym chciała mieć opiekunkę, która po prostu przychodzi i WIE (tak jak ta za którą tęsknię).
Przepraszam, ale mnie wnerwiła znów (jak to Maksiu nie potrafisz się sam ubrać - no kur... nie potrafi! Nie musi sie 3 latek sam umieć ubrać od stóp do głów) musiałam się wygadać....
Wiktoria, oj współczuję - mam zresztą to samo - chłopy są kompletnie niedomyślne i nieczułe na cokolwiek poza własnymi potrzebami. Tzn. oczywiście jest inaczej przed ślubem oraz w pierwszym roku małżeństwa a potem to już tylko coraz gorzej.... przynajmniej u mnie... kiedyś wszystko sam potrafił zrobić, ja jechałam na zajęcia w sobotę, wracałam a tam dom sprzątnięty, zakupy zrobione, obiad czeka. Teraz on wraca po pracy i baaaardzo się dziwi, że w domu bajzel, a wie, że pracowałam dużo (wieczorem też jak dzieci idą spać, ale żeby on wtedy wziął się za sprzątanie? nie ma mowy!), zrobiłam zakupy, pranie, obiad... no mam dzieci pod opieką też!