O widzę ciekawy temat na tapecie.
U nas wczoraj był pierwszy raz. Ze strachu zastosowałam chyba pół tubki żelu nawilżającego. Troszkę bolało (ginka ostrzegała, że jest jeszcze bliznowato i żeby może zaczekać), ale nie tak jak po pierwszym porodzie. Martwi mnie ten szew, który mi puścił - faktycznie trochę to widać. Nie wiem, czy w dłuższej perspektywie będzie to przeszkadzało czy nie i czy będę robić plastykę. Mąż wczoraj stwierdził że było super (no ale taki wyposzczony to co on miał powiedzieć ;-)).
Ogólnie rzecz biorąc było dość luźno.
Maksio nie chce chodzić do żłobka, czuje się odsunięty od nas (wie, że ja pracuję w domu, że tata też jest - bo w ostatnich tygodniach pracy w obecnej firmie praktycznie nie wyjeżdża). Zastanawiam się, czy to dobrze, że chodzi do tego żłobka, czy nie.... Niebawem będzie u nas mój pasierb czyli pierwszy syn męża, wtedy na pewno Maksa nie będę wozić do żłobka, bo będzie się czuł już zupełnie źle, że go "odsuwamy".
Myślałam że ten żłobek to będzie taki jego świat, rozrywka, kiedy pojawi się maluch, coś co nam wszystkim pomoże, Maks nie będzie się nudził.... a tymczasem on to odbiera inaczej.
W Pile będzie na początku ze mną w domu, a potem i tak nie sądzę, żeby udało mi się załatwić przedszkole, od października wróci do nas niania Maksia, która się nim tam opiekowała. Może to nam pomoże...