Myślę, że dużo zależy od potrzeb i doświadczeń, które po porodzie i przy macierzyństwie się przytrafiają. U mnie dla odmiany część rzeczy z listy też bardzo się przydały a reszta podobnie - nie.
Zbawieniem okazał się maleńki smoczek i to już w 3 dobie (byłyśmy 2 tygodnie w szpitalu i w tych warunkach dziecko bez smoczka w ogóle nie mogło zasnąć, budzone w nocy na leki, ogólny hałas itd. potem okazało się, że śpi tak niespokojnie, że smoczek stał się na 2 lata nieodzownym towarzyszem)
Krem do pupy tak ale Tormentiol, Sudocrem i Nivea z cynkiem, córeczka miała różne alergie (w tym na pieluchy!) i bez tych kremów jej pupa zamieniłaby się w jedną, wielką ranę (smarowałam grrrruuubaśnie)
Osłonki na sutki, gdyby nie one, nie karmiłabym dziecka piersią. Kobiety, które mają małe sutki lub tzw. zapadające się mają problem z karmieniem piersią i osłonki są często zbawieniem. Karmiłam przez nie 2 miesiące, potem buzia urosła wystarczająco by chwycić ogromny cyc ;-)
Kubki niekapki i inne - mojemu dziecku nie robiły różnicy, ale mi pomogły w utrzymaniu czystości.
Szczotka do włosów była konieczna (dzieci alergiczne niemal zawsze mają ciemieniuchę bardzo długo)
Frida - nie dla mnie...
Stanik do karmienia bardzo ułatwia życie. Ma przy tym przyjazną budowę i szerokie ramionka.
Czapki bez wiązania miałam jedną i ostatnią. Była wszędzie tylko nie na główce ;-)
Z body faktycznie najlepsze są rozpinane w kroku i z boku na ramieniu.
Generalnie ubranka pół na pół - góra dół - nie zdały u nas egzaminu.
Śpioszki i pajacyki najlepsze z pełnymi stópkami.
Zbędne buciki dla niechodzących maluszków.