A wiecie, że ja mam ochotę na same zakazane rzeczy w ciąży
jadłam już sushi (bez surowej ryby i krewetek buuu... ), steka (najmocniej wysmażonego, choć normalnie jadam krwistego) i sery plesniowe (ale wybieram te z mleka pasteryzowanego)
A ja dzisiaj mam totalny zgon przez te zatoki
w nocy obudziłam się wymiotując tą wydzieliną z zatok
dobrze, że spałam na boku, bo bym się udusiła
boję się, że to się skończy antybiotykiem
Co do noszenia, to ja swoich dzieci nie nosiłam aż tyle, po pierwsze zawsze długo dochodziłam do siebie po porodach, połóg to dla mnie masakra :/ po drugie to były dzieci mało wymagające, same zasypiały w łóżeczku, nie były płaczliwe, a że siedzę z nimi sama, to przez ten czas mogłam naprawdę dużo zrobić w domu - pranie, gotowanie, sprzątanie. Także noszenia może nie było, ale było myzianie przed snem (do tej pory jest
), śpiewanie, opowiadanie, całowanie i myślę, że maluch to też czuje
oczywiście jak był płacz, bo i tak czasem się zdarzało, to nosiłam, ale generalnie moje dzieci rodziły się tłuściutkie i nie ukrywam, że ta aktywność fizyczna na brzuszku, na macie, w łóżeczku była dla mnie ważna, bo zarówno synek jak i córcia rozwijali się nieco z opóźnieniem pod tym kątem, to takie małe leniuszki były
o, no i dużo z nimi ćwiczyłam (bez noszenia), był kilka razy dziennie 'fitness', masażyk, rozciąganie, a z córeczką wizyty u fizjo raz w tygodniu. A to przecież też forma kontaktu przez dotyk z dzieckiem