reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Majowe Mamy 2016

Wioletta ale ja też mam kredytu 1500 zl wiec jest to porównywalne. Chodzi mi o to że wydatki są prównywalne a moi znajomi za granicą tylko narzekają że drogo im tam. To wróćcie do PL, zarabiajcie 2500, rachunki co miesiąc 700 zł, kredyt 1500 zł, ubranka dla dzieci dużo droższe, wycieczki zagraniczne za polowę ceny co u nas - albo nie narzekajcie.

Ja się nie skarżę na swoje życie - jest jak jest, kokosow nie ma, ale tragedii też nie, ale nie rozumiem jak można nie pójść do lekarza w ciąży bo drogo? U mnie przez konflikt chodzę prywatnie co 2 - 3 tygodnie płacę 300 zl za wizytę ale wiem że moje dziecko jest najbezpieczniejsze przy tym konkretnym lekarzu bo innych specjalistów w KRK poprostu nie ma.
 
reklama
Mój prowadzący lekarz to nie chciał w ogóle mi robić usg, jak dowiedziałam się o ciąży z testów i poszłam do niej na potwierdzenie tego poprzez usg to powiedziała że nie ma czego szukać na razie, później trafiłam do szpitala i tam mi potwierdzili bo co się okazało jednak było czego szukać. To było w październiku, kolejne usg zrobiła mi z wielką łaską w styczniu jak jej powiedziałam że się strułam i bardzo wymiotowałam przez 2dni.. to mi powiedziała, że przecież za tydz są badania prenatalne to tam się dowiem wszystkiego.. i tyle. Myślałam że to się zmieni po jakimś czasie i że normalnie będzie robić mi usg jak badania prenatalne się skończą to tu takie szopki mi odpierdziela..
Na prywatną wizytę umówię się w przyszłym bądź kolejnym tygodniu, wtedy będę w 36/37tyg ciąży. Bo później to już pewnie nie wiele się znów od niej dowiem.


Co do przeliczania, to chyba najgorsze co możne być bo w Pl są inne standardy w Uk inne.
Z początku też jak jeździłam do siostry wszystko przeliczałam, po czym okazało się że to nie ma sensu :D


Kolejna noc gdzie skurcze dały mi w kość :/ najpierw w stopie, później łydka a na końcu ręce.. dramat jakiś.
 
[QUOTE="Papatki, post: 13943722, member: 163372]
Obym też dobrego pediatrę znalazła dla maluszka, a Wy już macie wybranego pediatrę? Chyba wezmę kogoś z polecenia?[/QUOTE]
Ja mam wybranego pediatrę. Bedzie nim mama mojego lekarza prowadzącego ciążę. Ona jest pediatrą - neonatologiem. Pracuje w tym szpitalu co teraz leżę tylko na noworodkowym.
Przejmuje w tej samej klinice do której teraz chodzę. Prywatnie. Oczywiście zapiszę też do naszej przychodni dziecko, ale leczyć będę u tej pani. I wszystkie kluczowe sprawy będę konsultować z nią.
 
Pyszczek28 szczerze pisząc to mnie też irytują Polacy, którzy wszystko przeliczają na złotówki - a jest to zjawisko powszechne w Anglii. Niestety, też mam takich znajomych. Mieszkają tu kilka lat a nadal zachowują się jakby zaraz mieli wrócić do kraju, choć nie planują - tak wierdzą. Stąd tylu tu kombinatorów, którzy robią wszystko, żeby coś dostać/załatwić/kupić jak najtaniej a sprzedać to już jak najdrożej,
Zadziwia mnie kiedy latają leczyć zęby do Polski - bo jest wg nich "taniej". Nie liczą kosztów podróży ani tego, że i tak muszą płacić za prywatne wizyty w kraju. Jeżeli pracujesz legalnie to i tak wychodzi taniej leczyć zęby w UK. No chyba, że ktoś planuje wstawić koronki albo zrobić inne cuda. Wiem to z własnego doświadczenia.
Są też w UK polskie ośrodki zdrowia, ale ci to dopiero potrafią zaskoczyć ceną. Polacy jednak ciągle przeliczają...

Irytuję mnie, że są Polacy, którym nic się nie podoba i ciągle narzekają... a to na angielskich lekarzy (nie podoba ci się lekarz to możesz go zmienić, nie ma przymusu), a to na system leczenia (Polacy górują w rankingach ilości łykanych antybiotyków - Brytyjczycy promują paracetamol), a to na ceny (są wyższe w porównaniu z Polską), a to na leniwych Brytyjczyków (bo przecież nie istnieje wg nich takie zjawisko jak "leniwy" Polak - szczególnie taki, który mieszka tu kilka lat i nadal nie zna języka), a to na benefity, że sąsiad dostał więcej a on nie, a to na Arabów (bo Polacy są lepsi, bo są biali) czy Pakistańczyków (Polacy przyklejają im metkę "ciapaci")... i kiedy już się człowiek tego wszystkiego nasłucha to ma ochotę pokazać drogę na lotnisko. Bo jeśli tutaj jest tak bardzo źle i beznajdziejnie to czemu nie wrócą do kraju te wszystkie marudy? W Polsce wg nich wszystko jest lepsze, tańsze itd. Zapominają, że są inne kraje do których mogą wyemigrować... ale po co? Lepiej marudzić, narzekać i skarźyć się.

Nikt nikogo nie zmusza do mieszkania tutaj. Mamy wolność wyboru. Tylko, że my Polacy często domagamy się specjalnego traktowania, specjalnych praw i w ogóle wszystkiego the best bo wg nas samych zasługujemy na to wszystko przez to, że nasi dziadkowie walczyli na wojnie, że dzięki nam upadła komuna w Europie, że jesteśmy katolikami itd.

Niestety, kiedy u nas w kraju zjawiają się emigranci to już nie potrafimy ich przyjacielsko traktować i tego samego zaoferować, co większość Polaków bezwzględnie oczekuje będąc na ich miejscu - czyli po przyjeździe do UK. Smutne, ale prawdziwe...
 
Ostatnia edycja:
Hajduczka, napisałaś to bardzo ale to bardzo szczerze i mądrze! Zgadzam się w całej rozciągłości. Sama nie jestem emigrantką, ale mam wielu znajomych bliskich na emigracji. Wkurza mnie to że Polacy mówią "ciapaty” na Pakistańczyków ale zakupy robią w ich sklepach bo taniej! Ktoś kiedyś śpiewał: „u Żyda pił, batożył Żyda i przed żydowską matką klękał”. :)

A przypomniało mi sie jak na 3 miesiące do Anglii lecieli moi znajomi zeby sobie dorobić. Załatwiłam im chatę u mojej kumpeli ktora tam
mieszka juz jakiś czas. Pomogła im znaleźć prace ale praca ta była dla nich nie dość dobra, bo uwaga: oni nie mieli o czym z tymi ludźmi rozmawiać. Tam nikt nie czytał książek a oni czuli sie wyobcowani. Wiec nie: ja i ta koleżanka im nie pomoglysmy tylko wyrzadzilysmy wielką życiowa krzywdę.

Mam tez znajoma ktora pracuje za granica juz 3 rok. Jest sprzątaczka. Sugerowałam jej ze skoro tam jest juz 3 lata i jako tako sobie juz stanęła na nogi, to może czas pomysleć o jakimś kursie, jakiejś szkole zeby nie być całe życie sprzątaczka ale rozwijać swoje kompetencje. Usłyszałam: "ale po co? Ja mam dobra prace" no to jej mowię ze za 15-20 bedzie stara i co? Tez bedzie sprzątać schylać sie dźwigać? " a jakoś to bedzie" mierność ludzi mnie po prostu szokuje czasami. Ale oczywiście wyjechać z kraju musieli bo w Polszy bida, taki rząd...
 
Ania_Beata mamy podobne doświadczenia z rodakami. Niestety.
Polaka/Polkę czasami jest bardzo ciężko zadowolić. Najczęściej to wynika z jego/jej kompleksów, z wygórowanych oczekiwań, z lenistwa, z braku empatii, z braku chęci nauki nowych rzeczy, z braku asymilacji, z niechęci do tego, co nieznane itd.
 
Hajduczka o to mi chodziło właśnie – Polskie narzekanie. Z resztą czy w Anglii czy w Polsce – wszędzie narzekania Polaków ;( Taka nasza mentalność chyba, dlatego ja się nie do końca chyba czuję tu w Polsce na miejscu, ale wyjścia nie ma – mąż ma pracę w służbach mundurowych i na bank się nie przeprowadzi. Ale oprocz tego narzekania innych dobrze mi tu w sumie. Jasne ze denerwują mnie urzędy, NFZ czy brak perspektyw powrotu do pracy do macierzyńskim ale za to mamy najpiekniejszą wiosnę, wspanialy klimat nad morzem, tu jest moja rodzina no i ukochane Beskidy :)
 
reklama
Do góry