Co do sprzątania to już bez cytowania - moim gamechangerem był remont chaty, który był mega dobrze przemyślany i zmienił moje życie o 180stopni
wprowadziłam się do Starego, który miał te 70 metrów urządzone po kawalersku. Czerwona burdelowa tapeta na jednej scianie
ciemna podłoga, stół do pokera, minimum mebli i zero przestrzeni do przechowywania. Sprzątanie tego, jak już się wprowadziłam ze swoim zacnym dobytkiem, to był jakiś horror. Przed remontem kilka miesięcy z ołówkiem robiliśmy notatki żeby było jak należy. Po remoncie, już nie wspominając, ze białe ściany a na podłodze jesion, to wszystkie meble są na nóżkach (żeby roomba mogła wjechać pod), wszystkie meble są na wymiar żeby maksymalnie wykorzystać każdy centymetr, dzięki czemu bez powiększania kuchni, mogliśmy zwiększyć przestrzeń do przechowywania o 400% (bo mieszkanie wysokie). Pozwala to na odkładanie wszystkich rzeczy i sprzętów na swoje miejsce, dzięki czemu samo sprzątanie, sprowadzające się do wytarcia kurzu, umycia zlewu i blatów, zajmuje mi maksymalnie godzinę w tygodniu. Wliczając w to mycie podłóg.
Na pewno bardzo pomaga tez fakt, ze Stary lubi porządek i sam nie generuje bałaganu. Jedyne co to zostawia na podłodze ubrania, które zrzuca przed kopulacją
i potem po prysznicu zakłada czyste, a te tak leżą. Wczoraj zgarnęłam trzy komplety z tego tygodnia
Bardzo tez lubię do zmywania wszelkich powierzchni takie ściereczki gąbczaste - nadają się do wszystkiego.