sprite lacze sie w bolu. Martino dostal katarku i budzil sie cala noc. Nawet jak ze mna spal to go musialam bujac, 3 razy w ciagu nocy swiatlo zapalalam i mu nosek czyscilam.
Poszlam do piwnicy zrobic pranie a Martino byl w jumperoo i przychodze na gore a moja sierotka spi ze zwieszona glowa i co chwila jeszcze sobie podskakuje zeby sie uspic. :-) A ja wyrodna matka zamiast dziecko do lozeczka to zdjecie zrobilam.
No i ... wczoraj otworzylam szuflade z kuchni gdzie zbieram kupony i szukalam jednego co bylam pewna, ze gdzies jest. Wyjelam cala szuflade a tam na koncu mysie gowna.
Myslalam, ze padne, zaczelam sprawdzac szafki i pod zlewem gdzie jest kosz na smieci byla cala sralnia plus myszy wyjely sobie np. kolbe od kukurydzy i ja jadly.
Mozliwe, ze to stare bo jakies 3-4 tyg temu Tomaszek siedzial przy tej szafce i pozniej wylapal 6 myszy w ciagu 24 godzin.
M pozniej poszedl jeszcze raz sprawdzic piwnice gdzie te cholery wlaza i znalazl cala rure idaca z dworu, ktora nie byla zaizolowana i to naprawil. Od tego czasu nie bylo ani jednej myszy ale co jesli gdzies tam jest?
No wiec zadzwonilam po M bo akurat odebral dzieciaki, ze sie spotkamy w ... schronisku.
No i poszlismy. Dziewczyny wchodze do pokoju z kotami i pierwsze co widze to SYJAM!
No i krzycze do babki, jest moj, moj. Pozniej sie okazalo, ze na klatce pisalo chlopiec ale to dziewczynka. Ale niewazne powiedzialam biore ja.
Jak szukalismy z M syjamow co mi na urodziny obiecal to gdzie nie zadzwonilismy byly po $800-950 i to trzeba by bylo jechac co Wisconsin albo Michigan po nie (kolo 5-7 godzin w jedna strone).
A tu kicia rasowa, zadbana, z usunietymi pazurkami juz i to za $73.
No i lece do M bo zostal w lobby, wylatuje a on juz zakochany w takim malym kociaku co sie z bracmi i siostrami swoimi w oszklonej takiej gablocie bawil.
No i co teraz?
Zapytalam sie babki ile za 2 koty i sie okazalo, ze taka sama cena co za jednego no to mysle, mysle i patrze na M oczami kota w butach
no i wzielismy OBYDWA!!!
Jak poszlismy do takiego pokoju gdzie mozna sie z tymi zwierzatkami przywitac to ta moja kicia normalnie od razu do mnie przyszla i sie zaczela lasic, chyba bedzie miala taki lagodny charakter i sie boje juz bo moja Bunia na pewno ofuczy ja z kazdej strony. Ale z dziecmi tez jest OK bo dala sie kazdemu na rece wziasc, nie uciekala.
A ten Franek maly to normalnie taki zabawny, latal za dzieciakami i lapal ich za sznurowki. A jak go wzielam na rece to normalnie jak wlaczyl rurawke - no nie bylo mozliwosci zeby go nie wziasc.
Takze dzisiaj po poludniu odbieram lobuziaka a jutro rano Syjamke moja (musialy byc wykastrowane, zaszczepione i do razu chcialam zeby je przebadali na wszystkie wirusy, choroby itd.).
Takze bedzie smiesznie. Lobuziakowi pazurkow nie usuniemy bo musi byc jeden kot zeby lowil myszy.
Juz sie nie moge doczekac. Moj maz stwierdzil, ze jestem szalona i ze mam szczescie, ze on tez koty uwielbia.
Poszlam do piwnicy zrobic pranie a Martino byl w jumperoo i przychodze na gore a moja sierotka spi ze zwieszona glowa i co chwila jeszcze sobie podskakuje zeby sie uspic. :-) A ja wyrodna matka zamiast dziecko do lozeczka to zdjecie zrobilam.
No i ... wczoraj otworzylam szuflade z kuchni gdzie zbieram kupony i szukalam jednego co bylam pewna, ze gdzies jest. Wyjelam cala szuflade a tam na koncu mysie gowna.
Myslalam, ze padne, zaczelam sprawdzac szafki i pod zlewem gdzie jest kosz na smieci byla cala sralnia plus myszy wyjely sobie np. kolbe od kukurydzy i ja jadly.
Mozliwe, ze to stare bo jakies 3-4 tyg temu Tomaszek siedzial przy tej szafce i pozniej wylapal 6 myszy w ciagu 24 godzin.
M pozniej poszedl jeszcze raz sprawdzic piwnice gdzie te cholery wlaza i znalazl cala rure idaca z dworu, ktora nie byla zaizolowana i to naprawil. Od tego czasu nie bylo ani jednej myszy ale co jesli gdzies tam jest?
No wiec zadzwonilam po M bo akurat odebral dzieciaki, ze sie spotkamy w ... schronisku.
No i poszlismy. Dziewczyny wchodze do pokoju z kotami i pierwsze co widze to SYJAM!
No i krzycze do babki, jest moj, moj. Pozniej sie okazalo, ze na klatce pisalo chlopiec ale to dziewczynka. Ale niewazne powiedzialam biore ja.
Jak szukalismy z M syjamow co mi na urodziny obiecal to gdzie nie zadzwonilismy byly po $800-950 i to trzeba by bylo jechac co Wisconsin albo Michigan po nie (kolo 5-7 godzin w jedna strone).
A tu kicia rasowa, zadbana, z usunietymi pazurkami juz i to za $73.
No i lece do M bo zostal w lobby, wylatuje a on juz zakochany w takim malym kociaku co sie z bracmi i siostrami swoimi w oszklonej takiej gablocie bawil.
No i co teraz?
Zapytalam sie babki ile za 2 koty i sie okazalo, ze taka sama cena co za jednego no to mysle, mysle i patrze na M oczami kota w butach
no i wzielismy OBYDWA!!!
Jak poszlismy do takiego pokoju gdzie mozna sie z tymi zwierzatkami przywitac to ta moja kicia normalnie od razu do mnie przyszla i sie zaczela lasic, chyba bedzie miala taki lagodny charakter i sie boje juz bo moja Bunia na pewno ofuczy ja z kazdej strony. Ale z dziecmi tez jest OK bo dala sie kazdemu na rece wziasc, nie uciekala.
A ten Franek maly to normalnie taki zabawny, latal za dzieciakami i lapal ich za sznurowki. A jak go wzielam na rece to normalnie jak wlaczyl rurawke - no nie bylo mozliwosci zeby go nie wziasc.
Takze dzisiaj po poludniu odbieram lobuziaka a jutro rano Syjamke moja (musialy byc wykastrowane, zaszczepione i do razu chcialam zeby je przebadali na wszystkie wirusy, choroby itd.).
Takze bedzie smiesznie. Lobuziakowi pazurkow nie usuniemy bo musi byc jeden kot zeby lowil myszy.
Juz sie nie moge doczekac. Moj maz stwierdzil, ze jestem szalona i ze mam szczescie, ze on tez koty uwielbia.