Dzieńdoberek :-)
Muszę się pochwalić, że nawet dziś spałam - wstawałam tylko co dwie godziny na siku, ale nie miałam po tym większych problemów z zasypianiem
Ja golarkę elektryczną męża przywłaszczyłam już dawno na stałe i gole nią nogi w awaryjnych sytuacjach - na szybko. Wyżej nie daje rady, bo już w okolicach pachwin, albo poniżej pośladków bardzo podrażnia.
A teraz coś z rana do poczytania
Śniło mi się dziś, że mi wody odeszły - pewnie dlatego, że wczoraj wkładkę zmieniałam 3 razy. No i jak to ja mam w zwyczaju wzięłam sobie do głowy (no bo jest tam jakoś tak bardziej wilgotno
)
Mąż do mnie rano tonem lekarza: "Na tym etapie ciąży trzeba się spodziewać, że fizjologia kobiety się zmienia",
a ja mu na to: "Zapieprzaj do sklepu chemicznego po papierki wskaźnikowe"- to poszedł sobie zrobić herbatkę i kromeczki
Ja: "Przecieź mam zagrożeenie przedwczesnym porodem"
M: "Na tym etapie to już nie jest taki przedwczesny"
Ja: "To tym bardziej zapieprzaj po papierki!"
M: "To już nie masz papierków?
"
Ja: "Nie mam, bo mi się skończyły. W niektórych krajach obowiązkowo się sprawdza co rano papierkami czy jest wszystko ok"
M: "Miałaś całe opakowanie. Trzeba ci odciąć internet"
Ja: "Nie było całe" (M przyniósł mi 10 tygodni temu z uczelni, bo tam pracuje) "Przynieś mi jeszcze"
M: "Nie ma"
Ja: "Jak na wydziale chemicznym może nie być papierków. Z resztą mówiłam jedź do chemicznego i tam kup cały pakiet o zawężonych i rozszerzonych zakresach"
M: "Co zjesz żabciu?"
Ja: "Nic"
10 minut później...
M: "Zjesz tosty z dżemem?"
Ja: "NIE!!!!"
No i patrze, a on się zbiera, ale nie do sklepu tylko do pracy
M: "Jak będziesz tak fiksować, to cię zawiozę do Krzysia do szpitala i zobaczysz jak cię opieprzy" (bo akurat mój lekarz w czwartki ma dyżur i M nazywa go pieszczotliwie "Krzysiu").
Ja: "Nie chce do szpitala, tylko chce papierki"
Usiadł obok i mówi: "Mam dla Ciebie super temat pracy doktorskiej - wpływ pory dnia na psychike kobiety w ciąży"
Ja: "Lepiej zobacz, skąd to dokładnie leci" (bo może akurat popuszczam siku i nie czuję"
Popatrzył
M: "Nic nie leci. Pa Żabciu"
Ja: "A papierki?!"
M: "To mam ci przywieźć te papierki?"
Ja: "Nie - jedź na drugi koniec miasta po gume do włosów" (ostatnio zjeździł pół rzeszowa, bo mu się jego ulubiona skończyła)
No i pojechał.... Do pracy!
Może wpadnie międzyczasie i mi podrzuci.
PS. ŻYCZĘ UDANYCH WIZYT