reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Lutowe mamy - łączmy się!!!

Patri, spróbuj potraktować mamę z przymrużeniem oka, wiem, że to ciężko, ale spróbuj.
Jak się usamodzielniliśmy całkowicie sytuacja się zmieniła (ale nie tak odrazu, na to też trzeba było czasu). Usamodzieliśmy się tzn wyprowadziliśmy i przestaliśmy pożyczać pieniądze.
A co do studiów to też studiowałam już w życiu dorosłym, tytuł magistra obroniłam w wieku 33 lat. I nikomu nic do tego. Moja decyzja kiedy się mi chciało uczyć, .
Głowa do góry Patri, dasz radę, jesteś silna. Pamiętaj - co nas nie zabije, to nas wzmocni! Trzymam kciukasy za egzamin!

Widzisz, tyle zgorzknienia we mnie siedzi ze nie ma miejsca na traktowanie jej z przymruzeniem oka.
Mieszkam z Bartkiem w Warszawie juz od maja zeszlego roku. A do czasu zamieszkania z Bartkiem mieszkalam w akademiku. Wiec kontakt mialysmy jedynie telefoniczny. Wplacala mi 500 zl miesiecznie, ale czulam sie tak cholernie zalezna od niej i nie widzialam mozliwosci zerwania sie ze smyczy.
Dopiero teraz Bartek mi to umozliwil. Wlasciwie juz nie biore od niej nic. A jednak ciagle mam problem z tą jej kontrolą, choćby z tym zmuszaniem mnie do nauki!!!!!!!!!!!!!! Ona nigdy nie byla studentką!! Przeciez juz zdalam 2 egzaminy, czy to za malo zeby mi zaufac ze skoncze te studia?? Mam sie zalamac ze mam tyle lat i jesczze studiuje, tak samo jak zalamalam sie ze wszystkie dookola powychodzily za mąż a ja jedynego DOSKONALEGO kandydata na męża odprawiłam????? Po prostu skazana na wieczne plakania, zero powodow do radosci z punktu widzenia mojaj mamy... Zwiedzilam pol Europy pracując, zarabiajac i bawiac sie, ale jedyne co uslyszalam, to: No i co Ty osiagnelas w wieku 23 lat????? Nic!!Absolutanie nic!! Mysle ze sama taka mozliwosc jezdzenia, zwiedzania, bycia samodzielna to cos pozytywnego, to jakis sukces.
Dla niej wyznacznikiem bylo to czy bylam w fashion tv czy nie, bo przeciez trzeba sie kolezankom pochwalic w pracy, ze ma sie taka idealna córkę!! No wybryk typu przerwane studia malo jej nie doprowadzil do zawalu!! Co ona teraz kolezankom z pracy powie!????????????????????:no::no::no:
No po prostu zycie to pasmo smutkow, nie radosci, odzylam troche będąc z Bartkiem.
Ale i tak to wraca jak bumerang. Ona jest wszechobecna w mojej glowie!!!!!!!!!!!!!
Nie umiem sie cieszyc czyms co ona skrytykowala, a ona krytykuje wszystko.
Nawet w tej chwili kazala mi isc sie przebrac z pizamy i ich do sklepu, zeby nie bylo ze wyjde z domu o trzeciej. A pytam, czemu nie o trzeciej? A ona na to, bo masz sie uczyc..... Powiedzialam jej zeby juz dala spokoj, bo czuje sie bardzo zestresowana tu przebywajac.

Mam dola,dlatego nie wiem jak pojdzie ten egazmin, znacznie lepiej uczy mi sie przy Bartku, przynajmniej on mnie nie kontroluje, nie stresuje, a wspiera i cieszy sie z moich sukcesow...

Dzieki Kasiad

A co do powiedzenia: co Cie nie zabije to Cie wzmocni, niestety sie nie zgadzam z tym
CO CIE NIE ZABIJE, TO CIE WYKONCZY I ZNISZCZY.
 
reklama
Patri, sama widzisz, że dużo osiągnęłaś. Jednym Twoim prawdziwym problemem jest niedocenienie w oczach matki. To boli wiem, miałam w dzieciństwie dokładnie tak jak Ty, zawsze porównywana do lepszych uczennic, szczuplejszych ode mnie, grzeczniejszych, mających porządek w pokoju. Rzygać się chciało. Urodziłam się podobna do mojego ojca a moja mama z nim się długo nie mogła dogadać i to był właśnie mój pech. Jak moja siostra podobna do mojej mamy umarła w wieku 9 lat usłyszałam, że umarło jej najlepsze dziecko... Boże, jak to mnie strasznie zabolało.
Po latach, jak wszyscy doszliśmy już jako tako do siebie po śmierci Magdy, zrozumiałam, ze powiedziała tak w rozpaczy, ja jako siostra strasznie cierpiałam, a nie wyobrażam sobie nawet jak musi cierpieć matka. Moja mama przeprosiła mnie za to, że nie umiała mnie mądrze kochać, bo sama nie nauczyła się tej miłości w domu rodzinnym. Wyjaśniłyśmy sobie parę spraw, popłakałyśmy sobie trochę, przytuliłyśmy się i teraz jest sytuacja rozładowana, jest dobrą matką i babcią. Czasem odezwie się w niej moralizatorka, ale szybko bierze się w karb i jest ok.
 
Patri nie uwierzysz, jak powiem,ze miałam i mam identyczną sytuacje w domku jak Ty. :zawstydzona/y::wściekła/y: Ciągle niedoceniona, ciągle poganiana, a ze uczyłam sie dobrze to wszyscy wymagali ode mnie więcej niż od brata..To,ze dostałam 5 to normalka, zero zachwytu. Jedynie 6 zwracała uwagę, ale i tak niedostatecznie czułam sie pochwalona. Mam ciągle porównywała mnie do lepszych, ciągle narzekała,że nie ma czym sie pochwalić..:wściekła/y::wściekła/y: Wzbudziła we mnie taką zależność,że nigdy nie potrafiłam jej wyrzucić tego co mnie boli...Często miałam wrażenie,ze nie kocha mnie jak brata, bo to przeze mnie musiała wyjść za tatę, czułam sie naprawdę jak niechciane dziecko - nadal tak jest..Ciągle mi wytyka jaka to ja nie jestem, wiecznie nie zadowolona, wszystko robię źle, wtrąca sie do mojego małżeństwa i wpierdziela się tam gdzie nie trzeba...:wściekła/y::wściekła/y:

Nawet facet, którego nie kochałam był cudnym kandydatem dla jej córeczki, wszystko chciała mieć pod kontrolą, nie odzywała sie przez pół roku jak powiedziałam,ze na siłę z nikim nie będę i związałam sie z innym chłopakiem:zawstydzona/y::zawstydzona/y: I kiedy mnie zranił szalenie, a nikt mnie nie wspierał, wręcz dobijał - mama powiedziała: mówiłam,że .....był lepszym kandydatem -nie wytrzymałam i targnęłam sie na swoje życie...i z trudnością utrzymano mnie na tym świecie...:zawstydzona/y::zawstydzona/y:

I NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO!!! Nadal uzależnia mnie od siebie, wzbudza uczucie wdzięczności, bo gdyby nie ona to co ja bym zrobiła...mam tego dość..niejednokrotnie pokłóciłam sie o to ze swoim mężem, bo on nigdy mnie nie wesprze, nie zmieni myślenia mojej mamie, gdy ta zwala na mnie za wszystko całą winę, a tak nie jest...:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:
 
Nadal mieszkamy z moimi rodzicami, to mnie dobija, a jeszcze długo tak zostanie...boje sie,że kiedyś zrobię coś czego będę bardzo żałować...Bo zmieniła się bardzo, jestem wybuchowa i nie potrafię czasem powstrzymać emocji....:tak::angry: A najbardziej mnie wkurza, jak mizdrzy się do Filipka, taki to jej wnuczuś ukochany, itp., ale nigdy nie spytała czy popilnować małego, bo prace będę pisać, albo żebyśmy mogli gdzieś wyjść....A jak ja poproszę żeby została, bo mam naprawie ważna sprawę do załatwienia i zazwyczaj Fili śpi, to z wielką łaską zostaje...a jak ja sie nim zajmuje to ciągle by do niego zagadywała...poprostu uwielbia mnie więzić..:wściekła/y::tak:
Tata wyrobił w niej poczucie,że jak ona nie miała to dlaczego ja mam mieć....:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: Wkurza sie jak radzę sobie sama i zabieram małego wszędzie, myśli,ze ciągle będę ją o coś prosić, a ona będzie mogła nade mną zapanować i układać mi życie...
 
Dlatego mam nadzieje,że tak jak Kasiad mówiłaś, zmieni sie to po naszej wyprowadzce..choć czasem myślę,że skoro i tak blisko mieszkamy to będzie sie wtrącać i nie pozwoli mi sie oderwać..
 
reklama
mysia23 bardzo Ci współczuję...;(((.ja za wsze mialam lepszy kontakt z tatą,mama we mnie nie wierzyła,myslała,że mnie tym zmotywuje(dziwne myslenie),ale efekt był odwrotny.ja ciągle sięz nią kłóciłam,stawałam okoniem.od kiedy nie ieszkamy razem jest dobrze,nie kłócimy się,czasem mnie wkurza i mówię jej to.trochę się pobuczy ale się nie obraża.mysia jak raz powiesz "nie",to potem może bedzie Ci łatwiej.najlepszym rozwiazaniem jest wyprowadzka i mam nadzieję,że niedługo będziesz mogła sobie na to pozwolić;)))).wtedy nie musisz odbierać telefonow i otwierac dzrzwi...
 
Do góry