Patri,ja czasami tez mysle,ze te nasze aniołki,to mali terrorysci...
.Dziecko po prostu chyba sie do wszytkiego szybko przyzwyczaja.I jak bylo mu dobrze na rekach u mamy,to dlaczego ma z nich zrezygnowac.Tak samo ze spaniem z rodzicami i z innymi przyzwyczajeniami...Nie mysle jednak,ze to wynika z cwaniactwa;-) czy wyrahowania.Moze to potrzeba bliskosci?Napatrzylam sie w rodzinie od strony meza na dzieciaki noszone,trzachabe,bujane godzinami i dlatego wiedzialam jak mam nie postepowac.
Mimo,ze zjadlabym swojego szkraba,zakochala i zaprzytulala,to jednak po jedzonku ,buziaczku odkladalam go do lozeczka.Nie nosilam,nie trzachalam,bo naprawde wiedzialam jak to sie skonczy.Jacka chcrzesniak do roczku byl noszony,bujany,wozony w wozku...To jest strasznie meczace dla mamy i otoczenia.
Patri,poki jest jeszcze wczesnie postaraj sie z calych sil,zeby mala oduczyc.Wiem,ze łatwo sie mowi skoro mala drze sie w nieboglosy
.Mysle,ze jednak da sie to zrobic.
Moj Konrad nie jest noszony,bujany,usypia i spi wylacznie w swoim lozeczku.Przyzwyczailam go tylko do przytulania sie przed snem do pieluszki tetrowej.Dzieki temu nawet jak jestesmy poza domem,a maly poczuje pieluszke przy buzi,to robi maslane oczka.Moze mysli,ze jest w swoim lozeczku?;-)