Dopiero wróciłam od weterynarza. Wszystko wskazuje na to, że to te kości mu zaszkodziły, lekarz stwierdził bardzo wzdęty brzuch, a czucie w nogach ma, tylko nie chodził z bólu. Dostał 5 jakichś zastrzyków (w tym napewno sterydy i środki przeciwbólowe), kroplówkę nawadniającą, został odcewnikowany, bo nie potrafił się załatwić. Jak zaczęły leki działać, to powoli chodzi, ale normalnie tiptopem i tak dziwnie stawia te nogi, no i co chwilę się kładzie lub siada. Oczywiście głodówka, co pół godziny podawanie elektrolitów po 5 ml i co 4 godziny 5 ml parafiny, żeby te kości miały poślizg i wyszły. Mamy go stymulować do chodzenia, masować nogi, żeby się przykurcze nie porobiły. Jak leki popołuniu przestaną działać (wtedy będzie odmawiał całkowicie chodzenia) to podać mu nospę. No i jutro znów wizyta.
No i miejmy nadzieję, że organizm da radę i strawi te kości, bo jak nie, to niestety operacja :-( No, ale jest jakaś szansa, bo jak narazie jelita pracują - przelewa mu się w brzuchu i ma wiatry.