Już jestem po rozmowie no i...
Jak wiecie od listopada jestem na budowie w Norwegii, a w swojej firmie w PL nadal mam etat tak jak przedtem. Pokończyłam swoje budowy, wepchali mnie na drugiego kierownika przy innej robocie (bo musiało być dwóch) i praktycznie raz w miesiącu jestem w PL, aby tam pojechać i podpisać protokoły. Mój szef umawiał się ze mną na rozmowę już od nowego roku, ale jakoś zawsze coś wypadało, chociaż jestem na miejscu... no i dzisiaj mnie prosił do siebie.
Generalnie pogadaliśmy o tym, co dalej... moja budowa w Norwegii potrwa do czerwca, max. do września i chciałabym wrócić do domu.. i prowadzić roboty na miejscu. Tymczasem mój szef ma dla mnie propozycję "nie do odrzucenia" - mianowicie złapali robotę w Holandii i chcieliby mnie tam wysłać... na rok
Nie mamy wielu kierowników z dobrym angielskim, a ja właśnie zdobywam doświadczenie na budowie zagranicznej, więc jestem idealnym kandydatem.
Nie wiem czy Wam pisałam.. jak wróciłam do pracy rok temu, postawiłam jeden warunek - tylko roboty krajowe i w okolicy, bo mam małe dziecko i nie wyobrażam sobie wyjazdów...
Potem zrobiłam im psikusa i pojechałam do Norwegii.. ale całą rodziną z T... zresztą wiecie jak było, że miałam wiele wątpliwości
No i obróciło się to przeciwko mnie, bo szefostwo uznało, że skoro pojechałam teraz, to za pół roku też mogę jechać, a oni pomogą to jakoś zorganizować, abym miała zastępstwo mogła często bywać w PL.
Mam się zastanowić. Pech chciał, że póki co mało szykuje nam się robót lokalnych, więc może się okazać, że nie mam wyjścia... mam tylko nadzieję, że to za miesiąc dwa złapią coś nowego, pomimo kryzysu..
Wkurzył mnie trochę tekstem, że musi traktować równo wszystkich kierowników i niektórzy też wolą pracę na miejscu, niż na wyjeździe, za większe pieniądze.
Nie tak się umawialiśmy, jak wróciłam do pracy. Próbowałam wytłumaczyć szefowi mój punkt widzenia, ale on się uparł przy swoim.
I teraz jego najlepszy argument: tylko ja znam dobrze angielski i trochę niemiecki, więc jestem najlepszą kandydatką, pomimo takiej a nie innej umowy między nami... i że firma musi zarabiać, a ja się bardziej przydam tam a nie tu
Zamiast wysłać któregoś z chłopów na kurs, podszkolić język... ech..
Wkur... się i trochę mnie poniosło, bo zapytałam, czy firmę stać na takie straty, aby zwolnić, jak to on określił, specjalistę z dwoma językami obcymi...
Nie no, muszę trochę ochłonąć.. Jak tu się dogadać z facetem? A ponoć faceci są prości w obsłudze (tylko jedna wajcha
). Idę zapalić papierosa, chociaż nie palę...