Ja syna karmilam piersią przez rok. Początek był bardzo ciężki. Miałam bardzo mało pokarmu. 3 lata przed porodem miałam usuwane guzki w dwóch piersiach. Bałam się ze moje piersi nie dadzą rady. Ale trafiłam na cudowna doradcę laktacyjna. Sprawdziła moje piersi i mówi ze jak jest siara to i mleko w końcu bedzie. Wytlumaczyla ze wszystko zależy ode mnie i moich dobrych myśli. Przystawialam syna co chwile. Robiłam jako smoczek przez w tyg. Musiałam go dokarmiac mm bo mleka było malutko. Ale przed butla był przystawiany do dwóch piersi i dopiero do mm. Po dwóch tyg karmienie nam już wychodziło. Nie obyło się bez popekanych brodawek. Ale karmilam piersią choć położna i wszystkie "doswiadczone mamy" w rodzinie mówiły ze nie dam rady i po co to robie. A ja to robiłam z miłości. Dla mnie to był niesamowity rok. I kp było dla mnie cudem. Ciężko mi to określić w słowach. Ale mam nadzieje ze teraz tez mi sie uda ☺
A czysto praktycznie bar mleczny miałam zawsze przy sobie , zawsze gotowy, bez mycia wyparzania. mleka nigdy nie miałam dużo. Laktatorem ściągnąć nie mogłam jakiejs sensownej porcji. Każdy mówił ze za mało mleka dziecko głodne... A Michał był tylko kp i jak miał 6 tyg ważył 6.5 kg ( urodził się 4300g)
A czysto praktycznie bar mleczny miałam zawsze przy sobie , zawsze gotowy, bez mycia wyparzania. mleka nigdy nie miałam dużo. Laktatorem ściągnąć nie mogłam jakiejs sensownej porcji. Każdy mówił ze za mało mleka dziecko głodne... A Michał był tylko kp i jak miał 6 tyg ważył 6.5 kg ( urodził się 4300g)