Dziewczyny muszę powylewac swoje żale. Coś ostatnio często mam objawy dużego niepokoju i nerwów. Sytuacja Covidowa tego nie poprawia. Od wczoraj u mnie w szpitalu wstrzymali porody rodzinne (wiem że to było do przewidzenia i że to dla bezpieczeństwa ) ale mnie to rozbiło. Poza tym zaczęła się chyba zgaga i problemy okresowo z hemoroidem. Plus starsza córka mocno dokazuje jak by chciała zaznaczyć swoją obecność przed pojawieniem się malucha. Chodzi do przedszkola ale boję się że się rozchoruje a z nią ja.
Mąż pracuje i dużo go nie ma. A ja czuje się słaba i ociazala ruchowo.
Mam ogólnie nerwy że ten piękny i radosny czas przyszło nam przeżywać w kretynskiej pandemii. Najpierw nerwy jak się zaczynała ciąża bo wszystko było pozamykane a teraz poród w szczycie zachorowań.
Ja już chyba wariuje. Do końca mam jeszcze daleko bo termin na 25.11 a ja się codziennie boję żeby to nie było dziś.
Przepraszam że zalewam was tutaj fala moich rozterek ale coś już nie mogę tego wszystkiego w sobie utrzymać.
W tygodniu właśnie o tym pisałam z koleżanka, która też jest w ciąży termin ma tydzień po mnie (a ja mam termin 27-11). Powiem Ci, ze w tym tygodniu licząc od niedzieli kiedy dopadła mnie słabość fizyczna od poniedziałku dopadła słabość psychiczna i mało który dzień nie płakałam (to tez wydaje mi się efekt hormonów) koleżanka tez mi pisała ze doskonale rozumie co pisze bo ma tak samo. Plus negatywnie na nas wpływa właśnie sytuacja covidowa, która chcąc nie chcąc wywołuje lęk i odizolowanie, nie jest normalnie, nie jest swobodnie a kolejne ograniczenia i sytuacje w szpitalach też nie pomagają. Do tego jesteśmy coraz słabsze fizycznie i czujemy ogólna niemoc. Plus pogoda jak patrzyłam ma swój region (Śląsk) jak zacznie padać dzisiaj popołudniu to końca deszczu nie widać.