scenariusza pozytywnego nie przewidział, na moje może owulacja się przesunęła, po długiej ciszy powiedział może. Tylko to musiałoby wszystko zadziać się 2tygodnie później, wtedy test by mi nie wyszedł w dniu @. Tydzień przesunięcia jest możliwy, ale wtedy na wizycie byłoby widać pęcherzyk. Mam resztki durnej nadziei. Tylko w razie "w" to ta nadzieja z teraz po prostu później mnie dobije. Tak naprawdę dla mnie pozytywny scenariusz teraz to krwawienie i brak ciąży pozamacicznej.
Niemiłosiernie bolą mnie plecy z napięcia, jakby mnie ktoś całą noc odkładał pałką.
I niestety nie da się nie martwić, jak wchodzisz do gabinetu i na pytanie lekarza musisz odpowiedzieć ciąża piąta, poród jeden. Tego nie zrozumie nikt, kto tego nie przeszedł. Tego jak lekarz 5minut szuka czegokolwiek na usg, przegląda wszystko nie tylko macicę, szuka tak że potem brzuch boli przez cały dzień. Tego, że jak się uda to na ekran usg patrzysz dopiero jak lekarz powie, że jest ok, jest zarodek, bije serce. Tego, jak lekarz pyta czy usg genetyczne wyszło na pewno dobrze. Tego jak lekarz mówi, będzie pani miała wcześniaka, proszę wrócić do domu spakować się i na oddział. Tego jak wyjmują dziecko i nikt Ci go nie pokazuje. Tego jak pierwszy raz widzisz je na zdjęciu po kilku godzinach, a dotknąć możesz po kilku dniach przez minutę.
Także martwię się i jak (oby) się uda będę w stresie do porodu. I niestety nie pomoże żadne pocieszanie i zapewnienia że będzie dobrze, nawet od lekarza.