Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Po poronieniu chodziłam do psychoterapeuty. Cały czas miałam wrażenie, że pomiędzy mną a panią coś nie kliknęło, nie było „vajbu”. Ale dawałam szanse i sumiennie chodziłam na terapię, bo wiedziałam, że sama tego nie przepracuję. Do momentu aż zadała mi pytanie: z jakim kwiatem kojarzy się pani kobiecość?odnośnie tego… pytanie do dziewczyn po stracie, które starały/starają się dalej. Oni serio pomagają? Bo ja z jednej strony bardzo chce, mam instynkt macierzyński, boli za każdym razem jak się nie udaje. I wiem, że będzie bolalo. Robię to wszystko: suplementy, badania,wizyty u lekarzy itp. A z drugiej wiem, że jak się kiedyś uda to będzie ciągły strach, najpierw o betę, potem usg, czy to w ogóle ciąża wewnątrzmaciczna itp. Z trzeciej żyje w takim przeświadczeniu że mam się po prostu nie uda, a na pewno będzie bardzo ciężko. Psychotetapeutka zasugerowała mi, że ja jestem w żałobie po tej pierwszej ciąży i dopóki tego nie przepracuję mam się nie starać o kolejne dziecko. Ale jak?!?!?! Ja nie wyobrażam sobie, że kiedyś powiem, że jestem ok, pogodzona z tym, że poroniłam. Nigdy się z tym nie pogodzę. A już w ogóle nie wyobrażam sobie jakiegoś „przepracowania”, przejścia nad tym do porządku i takiego planowania kolejnej ciąży na chłodno, traktowania tego trochę jak projektu.
też nie mam tego ze swoją i nawet wyjebala mi tekstem jak ona była w ciąży. A dopiero jej mówiłam, że boli mnie jak widzę kobietę w ciąży… ale jedna wizyta z nią jeszcze i może psychoterapeuta będzie lepszyPo poronieniu chodziłam do psychoterapeuty. Cały czas miałam wrażenie, że pomiędzy mną a panią coś nie kliknęło, nie było „vajbu”. Ale dawałam szanse i sumiennie chodziłam na terapię, bo wiedziałam, że sama tego nie przepracuję. Do momentu aż zadała mi pytanie: z jakim kwiatem kojarzy się pani kobiecość?
A ja tak palnęłam: yyyy… ze stokrotką?
I to by było na tyle z terapii
Czy jest jeszcze sens powtarzać po weekendzie, jeśli nie dostanę okresu do tego czasu?
Ja miałam normalny cykl.Przepraszam, ostatnie pytanie. Czy w kolejnym cyklu po biochemie miałyście normalnie owulację itp? Czy wszystko rozjechane będzie? Myślę jak się do ginekologa poumawiać…