Masz prawo do podejmowania takich decyzji
. Przytoczę Ci tylko co może się wydarzyć, gdyby samo nie ruszyło.
1) Poronienie zatrzymanie doprowadza do sepsy, zazwyczaj początkowo przypomina infekcje i leczymy się paracetamolem itd. W kilka godzin dochodzi do ostrej infekcji całego organizmu i zaczyna się cała gama objawów. Lekarze zaczynają reagować, zbijają crp, czyszczą macicę (być może będzie trzeba ją usunąć). W pierwszej opcji zdrowiejesz i wracasz do domu po 3-4 tygodniach. Czasami jednak dochodzi do uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego (mózgu) i tutaj już możliwości jest tysiące (zależy, która część ulegnie uszkodzeniu) niestety lubią to być niskie piętra OUN, co oznacza stan minimalnej świadomości, czyli brak możliwości komunikacji, spastyczność (ogromne przykurcze, napięcie i ból). Przy odrobinie szczęścia szybko się umiera, mając pecha ciągnie się latami. Pokarm podają przez PEG (rurkę do żołądka), oddychasz dzięki rurce tracheostomijnej.
2) Coś zacznie się dziać i szybko pobiegniesz na zabieg lub wywołanie. Przy łyżeczkowaniu zazwyczaj następnego dnia wracasz do domu.
3) Zacznie się samo ale nadal będziesz wymagała kontroli u lekarza.
Teraz wiesz jakie są opcje, więc masz realny wybór lepszej ścieżki. Nie mówię Ci tego, żeby straszyć.... Opowiadam Ci historię mamy, która miała pecha. Jej synek przeżył poród, ona dostała sepsy.... Leżała powykręcane, a on biegał po oddziale i mówił "mamo". Masz już dzieci, masz męża...
Co gdybyś trafiła na ciążę zagrożoną, gdzie dziewczyny miesiącami leżą w szpitalu ? Też powiedziałbyś "trudno, nic z tym nie zrobię, bo muszę zawieźć dziecko na trening i do koleżanki?"
Przemyśl to
Możesz mieć do mnie żal...ale widziałam o wiele za dużo w życiu i jak słyszę takie gadanie, to mnie skręca. Jesteś super kobietą, mamą ! Podziała się przykra sytuacja, jak wielu z nas ale trzeba zakasać rękawy, posprzątać macicę i żyć dalej.