o rany, rany, rany, jestem niepokonany... Tak mi się jakoś skojarzyło.
Widzę, dyskusja gorąca. Popieram Holly
Jesli o mnie chodzi to nie mam się czym pochwalić odnośnie spacerów, wychodzę kiedy pogoda jest przyzwoita, czasem tylko 2 razy w tygodniu, przez caly grudzień tylko werandowałam po ok pół h bo tutejsze drogi były kompletnie nieprzejezdne, poza tym miałam dużo problemów z małą (po urodzeniu antybiotyk, poza tym po miesiącu szpital - żółtaczka itd itp)
popieram spacerujące, ale nie zawsze się da (codziennie wietrzę cale mieszkanie, zeby powietrze bylo znośniejsze)
Poza tym bez przesady. Wózki wymyślono może 100lat temu i nie wydaje mi się zeby ludzkość w czasach wczesniejszych za wszelką cenę wystawiała dzieci na mróz zeby się hartowały. sądzę, że całą zimę trzymalo się je w domu, obecnie robi się inaczej, a ie wiemy co się będzie sądziło za 20 lat
(zważywszy, że jeszcze 20lat temu każdy powód był wystarczajacy żeby przejść na krowie mleko, btw, mojej małej chyba zaczęło się wydawać że jest malą krówką, bo coraz częściej nie chce ssać piersi - ale ja ją jeszcze przekonam)
Nie rozsądzimy co najlepsze, bo mamy za przeciwnika teorię chaosu
tj kazdy przypadek jest inny i spotyka inne zmienne
pozdrawiam