Hej laski
Eh ja mam do wczoraj kryzys,Alicja fikajło i maruda, M przeziębiony.
Wczoraj poszłam z Alą na spacery, w tym czasie M podgrzał i trochę przypalił obiad (bo czytał książkę). Ale ok, zdarza się - zjedliśmy. Potem M czytał książkę a potem oglądał film. A ja w tym czasie wstawiłam i rozwiesiłam 2 prania, umyłam podłogę - wszystko z jęczącą Alusią u boku. Potem Alicja przyniosła Tuli i musiałam biegać po domu z nią na plecach bo to od paru dni jedna z ulubionych zabaw.
Oczywiście przez cały ten cza M nie zawołał ani razu Ali jak jeczała ani nie zapytał czy mi pomóc. No k.. m... !!!! Ja wiem, ze facetom trzeba kawa na ławę i nie liczyć że się domyśl - i przeważnie mówię prosto z mostu że M ma coś zrobićą, ale do jasnej anielki są jakieś granice. To jest przecież nasze wspólne dziecko. Jak już mnie szlag trafia i mówię zaciskajac zęby czy może się dzieckiem 5 minut zająć to się zajmuje ale w ogóle nie wkłada w to serca ani energii. Wkurza mnie to straszliwie - ja mogę z siebie debila robić , biegać po domu, śpiewać skakać - a on pomacha zabawką, książeczką i tyle. Zabawa w tunelu to szczyt ekstrawagancji.
Eh... I jeszcze po 10 minutach słuchania jak Ala jęczy M mówi, że aż się odechciewa mieć drugie dziecko. Super... Także jak jestem w domu toi nie ma szans , żebym przez 5 minut poczytała gazetę - muszę wychodzić, żeby mieć chwilkę dla siebie. Jak jestem to i Ala i tatuś uważają że można wejść mi na głowę. Uff... wyżaliłam się