Czesc mamusie, witam po dlugiej przerwie. Przede wszystkim dziekuje bardzo za wasze wszystkie gratulacje z okazji przyjscia na swiat Marysienki. Niestety, dopiero zdazylam je przeczytac, ostatnie 3 tygodnie mialam z zycia wyrwane, na nic nie bylo czasu...poza tym znow nie mielismy netu w domu.
Najpierw w skrocie o porodzie...No wiec Marysienka urodzila sie w wyniku spontanicznego porodu, nie bylo zadnej przyczyny, po prostu chciala z nami juz byc na tym swiecie... Miala dopiero 33 tyg. wiec mozecie sobie wyobrazic szok jakiego doznalismy, stres kiedy sie zaczelo i w ogole, postawila cala rodzine na nogi... W piatek, 9.10.09 podczas snu o 7 rano odeszly mi wody, o 8 bylismy juz w szpitalu i zaczely sie pierwsze skurcze, ktore trwaly coraz dluzej, byly oraz silniejsze i czestsze przez caly dzien i o 18.41 Marysia byla juz z nami... Wszystko rozegralo sie szybko i zadnych objawow wczesniejszych nie mialam.
Moja niunia od poczatku byla strasznie silna, nie miala problemow z oddychaniem i dzieki Bogu nie zlapala zadnej infekcji, pierwsze 8 dni spedzila w inkubatorze, musiala nabrac masy (urodzila sie z waga 2.085 kg, w pierwszych 3 dobach waga spadla do 1.80 kg) musiala tez nauczyc sie utrzymywac temperature ciala bez inkubatorka. Byly to dla nas bardzo ciezkie dni, nie moglismy sie nia cieszyc w domu, o kazdy przytulasek na raczkach musialam prosic lekarza, dotyk mozliwy byl tylko przez dziury w inkubatorze... ale mala zaczela przybierac na wadze, po 8 dniach przeniesiono ja do kolejnej sali, gdzie juz lezala w takim mini lozeczku.
Opieke poporodowa mialam super, malutka w szpitalu rowniez, strasznie sie tez ciesze ze rodzilam w Edynburdzkim szpitalu, bo oddzial dla dzieciaczkow maja super rozwiniety, przez pierwsze 10 dni mala miala jedna pielegniarke tylko do swojej dyzpozycji, potem przypadala jedna pani na dwoje dzieci, nigdy wiec nie byla sama... Dzieki opiece lekarzy udalo mi sie od poczatku odsysac mleko tak, ze Marysia byla karmiona przez tube w nosku ale moim mlekiem. W kolejnych dniach stopniowo wprowadzalismy jej piers, szybko nauczyla sie ssac i w srode, 21.10 znow trafilam do szpitala, po dwoch dobach spedzonych po raz pierwszy z malutka na samym cycusiu, w piatek, 23.10 wyszlysmy do domku.
Dzis Marysia konczy 3 tyg., dla niej byl to czas szybkiego dostosowania sie do naszego swiata, choc wciaz powinna jeszcze plywac w brzuszku (termin porodu przypadal na 24.11), nauczono mnie technik ukladania jej do snu tak, aby czula sie bezpiecznie jak w brzuszku. Wczesniaczki nie czuja poczatkowo normalnie grawitacji i maja problem z odnalezieniem sie na plaskiej powierzchni i jak tylko poczuja wiecej miejsca wokol
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Dla mnie byl to strasznie trudny okres w zyciu, kazdego dnia plakalam do poduszki rano i wieczorem, bo nie moglam miec mojego dziecka przy sobie, przez stres i brak czasu nawet na jedzenie w ciagu dnia w ciagu 4 dni po porodzie wrocilam do dawnej wagi.
Moja mama przyleciala w srode, 21.10, maz ma teraz 2 tyg. urlopu wiec udalo mi sie po malu wszystko poukladac...
Wciaz trzeba na mala chuchac i dmuchac, ale strasznie sie ciesze ze jest z nami. Patrze na nia i patrze, i ciagle nie moge uwierzyc ze jest moja....
Niestety, nie mam czasu nadrobic zaleglosci, widzialam tylko ze troszke dzieciaczkow sie juz posypalo
Jakby mogla ktoras z was skrocic co sie dzialo, bylabym wdzieczna.
Widzialam tez nowe watki na forum, postaram sie dzisiaj nadrobic ten czas, opisac porod i wkleic zdjatko mojego cudenka
Mam nadzieje ze u was okej, dzielnie sie trzymacie i jakos sobie radzocie w tych ostatnich tygodniach. Porodem sie nie martwcie, bol jest ogromny, ale zaraz po zapomina sie o wszystkim, jak tylko uslyszycie placz dziecka caly ten bol nie ma znaczenia...
Postaram sie teraz czesciej zagladac.
Buziaki dla wszystkich.