katrenki
Fanka BB :)
moze dzidzia ci cos ucisnela....pamietam, ze jedna z dziewczyn niedawno pisala, ze miala niemilosierny bol kilka dni bo podobno lozysko weszlo gdzies miedzy narzady....moze u ciebie byla podobna sytuacja....Hej, pisalam juz na watku listopadowym, ale po przeczytaniu co piszecie mysle, ze moj temat bardziej nadaje sie tutaj...
wczoraj wieczorem przezylam przedsmak tego co mnie czeka. chcialam wstac i bol powalil mnie na ziemie. myslalam, ze przynajmniej cos mi peklo. bol jakby przeszywali mnie sztyletami. nie bylam w stanie sie ruszyc i siedzialam na czworaka powtarzajac auauau, a lzy jak grochy lecialy mi po twarzy. maz prawie wypuscil garnek z zupa, ktory prosilam by wstawil do lodowki. na szczescie bol przeszedl, ale pozniej kazdy ruch sprawial inny bol - mialam wrazenie, ze kosc ogonowa oddziela mi sie od kregoslupa. dzidzia w ogole sie nie ruszala i przerazilam sie na maksa. ciagle chodzilam do toalety, by sprawdzic czy nie dostalam jakiegos krwotoku czy co... ale nawet saczace sie wczesniej wody plodowe przestaly sie saczyc... po dwoch godzinach dzidzia nagle sie ozywila i kolejne 3 godziny w ogole nie mogla sie uspokoic. wierzgala niesamowicie... troche mnie to uspokoilo, bo juz sie szczerze przerazilam. na szczescie falszywy alarm... jednak jak przypomne sobie ten przeszywajacy bol to nie wiem czy jesli porod bedzie choc ciut podobny do tego co przezylam to czy dam rade urodzic. w ogole nie panowalam nad swoim cialem. i te lzy... po prostu jak sie zacznie to wpadne w histerie i chyba koniec koncem beda mnie musieli pokroic. a tak bardzo chce uniknac cesarki. czy jednak roztrzesiona na amen kobieta jest w stanie wspolpracowac z lekarzem???
W ogole to mam strasznego lenia juz drugi dzien....dzis wstalam przed 9, zjadlam sniadanie zajrzalam na bb i polozylam sie znowu przed 11 i tak sobie dzemalam do 1....i dalej nic mi sie nie chce...dobrze, ze D obiecal dzis zrobic obiad....
Ostatnia edycja: