Jak dobrze, że wszystkie jesteście takie zgodne co do jedzenia. Ja już tyle się naczytałam o diecie że mi się w sumie odechciało. Skończyło się na tym że jem to na co mam w danym momencie chęć. A smaki mi się zmieniają jak w kalejdoskopie, dosłownie!;-)
Jak nie rybka, to ogórek.... jak nie jakiś owoc to za chwile jakaś kanapeczka z szyneczką..... Mąż tylko patrzy i się śmieje, że dobrze się odżywiam. Ale na szczęście też jest tego samego zdania że nie powinnam się ograniczać. Ostatnio mam WIELKĄĄ ochotę na jakąś chińszczyznę, no może wietnamszczyznę. Muszę w końcu naciągnąć mego M na spacer na jakieś sajgonki ;-):-)
Jak nie rybka, to ogórek.... jak nie jakiś owoc to za chwile jakaś kanapeczka z szyneczką..... Mąż tylko patrzy i się śmieje, że dobrze się odżywiam. Ale na szczęście też jest tego samego zdania że nie powinnam się ograniczać. Ostatnio mam WIELKĄĄ ochotę na jakąś chińszczyznę, no może wietnamszczyznę. Muszę w końcu naciągnąć mego M na spacer na jakieś sajgonki ;-):-)