survivor26
Mamy lipcowe'08
Witam po powrocie...niestety dobra passa nam się skończyła, bo jak się okazało, określenie 'dogadamy się" oznaczało dla właścicielki, że nam spuści połowę tego co chcieliśmy:-( Trochę mnie wkurzyła tym, bo trzeba było wprost powiedzieć, że za naszą cenę nie sprzeda, a nie nas 200 km ciągnąć, ale myślę, że ona po prostu miala nadzieję, że się złamiemy i skądś te 30 dodatkowe tysięcy znajdziemy...a nie znajdziemy, zwłaszcza, że po oględzinach przez naszą panią inżynier wyszło, że dach jest jednak do robienia, więc tym bardziej nie ma mowy o wyższej cenie...pani co prawda powiedziała, zeby jeszcze za tydzień zadzwonić to ona się zastanowi, ale widzieliśmy z postawy calej rodziny, że oni mają nadzieję, że zrozumiemy swój bvłąd i te brakujące tysiące jednak grzecznie dołożymy
R podłamany lekko, że znowu nie wyszło, ale ja w sumie nie, choć też się napalałam, bo wiedza wyciągnięta z tego wyjazdu bezcenna....nasza pani ekspert fantastyczna, wiedziałam, że jest fachowcem, ale nie przypuszczałam, że aż tak dobrym....pokazała nam kupę rzeczy, ktorych nawet R nie byłby w stanie wyłapać....malo tego, na powrocie zajechaliśmy znów pod wpływem impulsu do jakiejś starej zruinowanej chałupy na sprzedaż i ona nam pokazała, jak nie sądzić po pozorach i że taka niby waląca się chałupa może być de facto zdrowsza i lepsza do remontu niż niby wyszykowany dom.
tak że ja się nie poddaję, będę szukać do krwi ostatniej i w końcu ten nasz dom znajdziemy
Madzia, nei miałam jak Ci napisać z tortem,a widzę,ze już zrobiłaś - ale ja też masę robię tego samego dnia, co konsumpcja tortu Dziś zresztą też będę robić, tylko chyba zamiast brzoskwiń wiórki kokosowe
A i jeszcze się pochwalą, ściągając katastrofę oczywiście, że Flo w końcu chyba zapanowała nad pęcherzem:-) Wczoraj na wyjeździe ani razu nie zlała się w gacie, a dziś w nocy mnie powaliła na kolana....przydreptała do nas o 2, twierdząc że po maskotkę przyszła, a rano wstaję idę do łazienki,a tam niedbale porzucona pielucha i pełny nocnik R mi powiedział, że ona zanim do nas przyszła, poszła do łazienki i sama siku zrobiła:-)
I tym optymistycznym akcentem... Idę porobolić, a potem szybko machnąć przyjęcie...dobrze, że pierwotnego planu robienia u mamy w ogrodzie nie wcieliłam w życie, bo leje jak z cebra i burza od północy cały czas
R podłamany lekko, że znowu nie wyszło, ale ja w sumie nie, choć też się napalałam, bo wiedza wyciągnięta z tego wyjazdu bezcenna....nasza pani ekspert fantastyczna, wiedziałam, że jest fachowcem, ale nie przypuszczałam, że aż tak dobrym....pokazała nam kupę rzeczy, ktorych nawet R nie byłby w stanie wyłapać....malo tego, na powrocie zajechaliśmy znów pod wpływem impulsu do jakiejś starej zruinowanej chałupy na sprzedaż i ona nam pokazała, jak nie sądzić po pozorach i że taka niby waląca się chałupa może być de facto zdrowsza i lepsza do remontu niż niby wyszykowany dom.
tak że ja się nie poddaję, będę szukać do krwi ostatniej i w końcu ten nasz dom znajdziemy
Madzia, nei miałam jak Ci napisać z tortem,a widzę,ze już zrobiłaś - ale ja też masę robię tego samego dnia, co konsumpcja tortu Dziś zresztą też będę robić, tylko chyba zamiast brzoskwiń wiórki kokosowe
A i jeszcze się pochwalą, ściągając katastrofę oczywiście, że Flo w końcu chyba zapanowała nad pęcherzem:-) Wczoraj na wyjeździe ani razu nie zlała się w gacie, a dziś w nocy mnie powaliła na kolana....przydreptała do nas o 2, twierdząc że po maskotkę przyszła, a rano wstaję idę do łazienki,a tam niedbale porzucona pielucha i pełny nocnik R mi powiedział, że ona zanim do nas przyszła, poszła do łazienki i sama siku zrobiła:-)
I tym optymistycznym akcentem... Idę porobolić, a potem szybko machnąć przyjęcie...dobrze, że pierwotnego planu robienia u mamy w ogrodzie nie wcieliłam w życie, bo leje jak z cebra i burza od północy cały czas