Cześć dziewczyny, lipcowe mamy czytam już jakiś czas ale ciągle bałam się dołączyć żeby nie zapeszyc... U mnie termin na 24 lipca. Teoretycznie dzisiaj zaczynamy 8tydzien ale z usg płód ok 3 dni mniejszy.
Staraliśmy się z mężem 2 lata, nigdy wcześniej nie byłam w ciąży. Mam cały segregator badań związanych z niepłodnością a udało się przypadkiem, kiedy owulacja była po niedrożnej stronie, prolaktyna 2x ponad skalę a progesteron za niski. Może zadziałał czynnik psychologiczny bo wiedziałam że w tym cyklu nie ma szans.
Niestety w poniedziałek na wizycie (chodzę prywatnie) Pani doktor powiedziała że jest ok 50% szans na utrzymanie ciąży bo pęcherzyk jest niejednorodny, postrzępiony i ma zły kształt... Serduszko już biło. Zdążyłam już opłakać tą ciąże i przygotować się na poronienie. Nie chciała nawet jeszcze zakładać karty ciąży, miałam przyjść za 10 dni i wtedy sprawdzić czy serduszko dalej bije. W razie krwawień miałam pojawić się natychmiast.
I tak trzy dni później w nocy podczas podcierania zauważyłam lekkie plamienie, później rano dalej to samo. Już pogodziłam się z tym że się nie udało.... Pani doktor nie przyjmowała tego dnia więc zapisałam się do jej męża, który zajmował się moją niepłodnością. Poszłam na wizytę już z nastawieniem że koniec mojej ciąży. Pan doktor sprawdził na USG i serduszko dalej biło, bąbelek był większy tyle ile powinien. Uspokoił mnie że jego zdaniem ryzyko teraz jest jak w każdej ciąży, chociaż ten pęcherzyk dalej moim zdaniem wygląda okropnie. Zwrócił uwagę na niejednorodną kosmówkę więc mam leżeć , dostałam L4 i kolejna wizyta 28/12. Ale karta ciąży już założona. Dodał też luteinę. Od początku ciąży biorę heparynę.
Jestem przerażona i nie wiem komu już mam ufać. Codziennie zastanawiam się czy serduszko dalej bije
Objawy ciąży ciągle mam, mdłości, zmęczenie, także pocieszam się tym że to dobrze. Jak wytrwać w takim strachu
boje się powiedzieć nawet rodzicom żeby zaraz po świętach nie przekazywać złej informacji. Ale z drugiej strony wiem że ciężko będzie mi to ukryć podczas świąt przy okropnej awersji do jedzenia i zapachów.
Przepraszam za ten długi wywód, życzę wszystkim zdrówka i spokoju