Zgadzam się w 100%, podobnie jak dziewczyny. Tak, ja plamiłam ponad miesiąc, w tym 2-3 dni krwawienia tak obfitego jak na okres. Byłam pewna, że po wszystkim już, a jednak nie. Poza tymi plamieniami moja pierwsza ciąża była zupełnie bezproblemowa właściwie. Wylądowałam w szpitalu w 7tc i wyszłam na żądanie po jednym dniu (po konsultacji z gin prowadząca). Zw na to, że ciąża była z in vitro od początku brałam wszystko co się da na podtrzymanie, łącznie ze sterydem, w szpitalu po prostu nic więcej nie mogli zrobić dla mnie, bo zwyczajnie się nie da. Wiec zdecydowałam o wyjściu, bo jednak w domu zdecydowanie stres mniejszy, a komfort milion razy większy. Generalnie dążę do tego, że trzeba być dobrej myśli na ile to możliwe, nastawienie też ma znaczenie, a to jedyne nad czym mamy jakąkolwiek kontrolę. Jeśli ciało na tym etapie eliminuje zarodek to wie co robi, bo to oznacza, że on po prostu nie miał szans na przetrwanie. Większość kobiet nawet nie wie o tak wczesnej stracie (jeśli się nie starasz, to nie robisz raczej testu przed terminem), a tu to oczekiwanie i nadzieja bardzo potrafią namieszać w głowie. Jeśli sytuacja będzie się powtarzać lub ciąży nie będzie po roku starań to wtedy czas na wizytę w klinice niepłodności.