dzien dobry:-)
a mialam sie dzisiaj wyspac, no ale nic sie samo nie zrobi. wczoraj hiphip hurra ubralam swoja piekna choineczke- no i w sypialni zamieszkalo różowo fioletowo złote cudenko
oczywisnie nie obylo sie bez perypetii w postaci uciekajacego kota z łancuchem w paszczy ( czasami mamy wrazenie ze jemu sie wydaje, ze jest psem;-)), na 1,4 m choinki ubralam 400 lampek - z tym ze zapomnialam sprawdzić czy działaja przed załozeniem... no i sie okazało, ze cos nie działa i sie prawie poryczalam, bo mi koncepcja siadła
zmacałam wszytkie 400 pkt świetlnych i zadziałało
choc mi własnie znowu białe lampki szlag trafił... tak to juz chyba musi byc
a po wczorajszym i przedwczorajszym lataniu dzisiaj w nocy myslałam, ze mi wszystko od pupy w dół odpadni...
(znowu sie zapaliły:-)) i ledwo wstalam siusiu - jak kobita po 80 w połskłonie przy wsparciu ściany oprózniłam swój pecherz. rano doszłam do wniosku, ze czas przystopowac, bo brzuszek tez mi w nocy mocno stwardniał i lezalam jak trusia, zeby tylko poczuc ruchy dzidzi. margolcia po kilku chwilach sie obudzila i zaczela swoje tany tany, a ja spokojna usnelam. no i rano K. mnie nie budzil, dopiero przed wyjsciem przyszedł na tulaki. no i mowie o tym, ze musze zwolnic, on ze ok i caly dzien mam odpoczywac po czym sciagnal mi z wysokiej szafy maszynke do rozdrabiania pieczarek i mieszalnice do ciasta
hehe no to ide do kuchni, bo makowiec na mnie czeka
acha:-)
dziekuje za wszytkie pochwały pod moim adresem
hehe staram sie jak moge nikogo ne zawiesc
i mam nadzieje ze uda nam sie kiedys spotkac i pogargulić sie na żywo
;-)