Witam dziewczyny po bardzo długiej nieobecności po ponad 2 tygodnie. Zaleglości juz niestety są nie do nadrobienia. Mam nadziej, że przez ten czas nic złego się nie działo i żadnych poważnych sprzeczek nie urządzałyście
Moja nieobecność spowodowana była tym, że 5 grudnia trafiłam do szpitala i wczoraj wyszłam. Po wymianie nefrostomii na wieczór dostałam gorączki 38 i do rana nie chciala spaść, dreszcze miałam niesamowite, więc pojechałam z rana do szpitala, a tam istny meksyk. Nie chcą mnie przyjąć na izbie przyjęć bo ja jestem jeszcze nie wypisana z dnia poprzedniego i funkcjonuje jako pacjentka. A doktor nie umię mnie wyrejestrować z systemu mimo że pani z izby przyjęć tłumaczyła mu krok po kroku co zrobic i w sumie chodziło o jedno kliknięcie w kompie. No masakra. Pomimo to przyjeli mnie, pobrali krew, moocz i kazali czekac na wyniki 1,5 godziny, jak zaczęłam słabnąć na korytarzu to dali mi kroplówkę. W końcu trafiłam na konsultacje do urologa (mojego okropnego doktora), który stwierdził, że nic złego sie nie dzieje, zastoju w nerce nie ma i z jego strony to wszystko. Skierowali mnie więc do ginekologa. Badanie na samolocie, posłuchanie tętna dziecka (bo nie czułam ruchów) i stwierdzenie, że nic złego się nie dzieje, ale że mam gorączkę to biorą mnie na oddzial. Pobrali ponownie mocz ale tym razem też posiew. Dali jakis antybiotyk. PO kilku dniach okazało się, że mam kolejną bakterie w nerce... ręce opadają. No ale zaczęli z nią walczyć podając mi kolejny antybiotyk. i tak minęły mi ostatnie 2 tygodnie. W międzyczasie chodziłam na konsultacje do urologów czy potrzebna mi ta nefrostomia, no i nic mi nowego nie powiedzieli. I na moje argumenty, że przeciez co miesiąc robię badania moczu i wyniki są dobre, to tylko słyszałam, że przeciez teraz mam złe, no ale jak mogą byc dobre skoro trafiłam z gorączką do szpitala, bo znowu mi jakąś bakterię wpier****. EH szkoda gadac. Dobrze, że mama zna lekarzy którzy pracują na patologii i powiedzieli jej, że urolodzy to w sumie nie wiedzą po co mi ta nefrostomia i w jakim celu mi ją zostawili... szok
ale profilaktycznie żebym z nią chodziła bo dzidziuś rośnie i może się przecież coś stać. Mam iść znowu na konsultacje za 2 tygodnie chyba, ale ja jestem tak juz tym zmęczona, że nie wiem czy pójdę.
Kurdę święta za pare dni, a ja nic a nic nie czuje atmosfery świąt. Porządki nie zrobione, a teraz to nawet nie wiem w co ręce wsadzić i chyba tylko sprzątne powierzchownie bo inaczej nie wyrobię się. Prezenty nie kupione i chyba bedą święta bez podarków. Oj w sumie ważne, że będę z bliski w domu a reszta jakoś ujdzie
Z dobrych wieści to moja dzidzia jest najprawdopodobniej dziewczynką! och jaka jestem happy. Imienia jeszcze nie wybraliśmy, bo w czwartek miałam wizyte u pani doktor a w sobote znalazłam sie w szpitalu więc nie mieliśmy z mężem okazji do dyskusji na ten temat. Mi póki co chodzi po głowie Zuzia i Aleksandra.
Ale sie rozpisalam. Dobra już milcze.