Ja z moim tatkiem parę lat temu prawie odbierałam poród sąsiadki:-). Jakoś o 20 przybiegł do nas sąsiad i poprosił nas żebyśmy zawieźli jego żonę do szpitala bo rodzi (5 dzidziuś), a karetkę mogą przysłać dopiero za godzinę, bo wszystkie są na akcjach.
Ja wsiadłam w samochód, podjechaliśmy pod dom sąsiada, tata wszedł do środka po sąsiadkę i wyszedł i zaczął do mnie krzyczeć, żebym jechała po pielęgniarkę, bo nasza sąsiadka już rodzi i nie damy rady jej przewieźć :-):-):-) Okazało się, że pielegniarka (mieszkająca na tej samej wsi co moi rodzice) bawi się właśnie na weselu w remizie. No to ja sru w samochód i do remizy po pielęgniarkę.
Przywiozłam ją na miejsce (gdzie mój tata ze spanikowanym sąsiadem próbowali odebrać poród), sąsiadka urodziła w 10 minut później zdrowiutkiego chłopczyka :-):-):-) Karetka dojechała jakieś 20 minut potem i zabrała mamę i dzidziusia na badania, pielegniarka wyszła na ulicę, gdzie zatrzymała pierwszy nadjeżdzający samochód i kazała się zawieżć do remizy, gdzie ponoć upiła się okrutnie, taki miała stres...