Ja Ci powiem Zielona, ze Ty tam masz ciezko z jednego podstawowego powodu (pomijam, ze z daleka od rodziny, przyjaciol itp.) globalna wioska nie istnieje, tzn. w pojeciu kulturowym to co dla nas jest nie do zaakceptowania w innym kregu jest norma i odwrotnie... Europejczyk nigdy nie zrozumie obcinania reki za kradzierz (wiem, ze to drastyczny przyklad, ale mi sie przypomnialo, jak Kolakowski go przytoczyl i oddaje on istote sprawy), jest to dla nas przejaw barbarzynstwa, podczas gdy nasze 'pokojowe' proby rozwiazywania konfliktow, wydaja sie 'innym' co najmiej lekkim dziwactwem, jesli nie ciezkim swirem. Twoj maz jest mocno osadzony w swojej kulturze, nie tylko przez siebie, przez swoja matke, rodzine, znajomych, otoczenie... on to akceptuje i wydaje mu sie, ze to jest normalne, ze kobieta ma wiedziec, o co dziecku chodzi, ma sie nim zajmowac, zajmowac sie domem... tylko 'zapomnial', ze Ty nie jestes osadzona w tym samym kregu kulturowym, wiec jedynym wyjsciem z impasu jest proba znalezienia kompromisu.
A co do 'naszych' panow... dziewczyny niestety prawda jest taka, ze nalezy podziekowac tesciowym, jak Wam chlopa wychowaly, co nie zmienia faktu, ze facet tez powinien sie wziac w garsc i otrzasnac. Mojego szanowna 'mamusia' nie zdolala zepsuc, bo wyjechala ;-) ale moja babcia robila, co w jej mocy, zeby jej synowie nie tykali robot domowych, chlop w jej mniemaniu mial wracac do chaty, sciagac buty, walic sie na kanape i czekac, az ona go obskoczy, obiad zapoda, piwo otworzy i inne takie... do tej pory babcia sie bulwersuje, jak slyszy (widzi), ze moj maz zostaje z dzieciakami, sprzata, czy (o zgrozo) gotuje (wczoraj samodzielnie ugotowal gulasz i zupe na dzisiaj dla mnie i dzieciaki polozyl spac, bo ja mialam zajecia do pozna i nie bylo problemu), albo jak Kuba 'odkurza', wyrzuca smieci, sprzata zabawki... bo to takie 'niemeskie' wg niej... a ja sie potem nie chce za nich wstydzic, nie chce zeby jakiejs kobiecie bylo z nimi ciezko, no nie chce wychowac bandy trutni i kropka.