Judyta, daj sobie czas.
Nie wiem co zrobilabym w sprawie lekarza. Znaczy wiem, ale ja wredna baba jestem.
Od jakiegoś czasu przyglądam się tubylcom, obserwuję i wyciagam wnioski. Czasem są one bardzo pozytywne, innym razem powodują, że mam ochote kupić broń i połowę tubylczej ludności wystrzelać - co pewnie nie zostałoby nawet zauważone... – a jeszcze kiedyindziej nie wywołują we mnie większych emocji. Myślę sobie, że życie w Meksyku nauczyło mnie dwu rzeczy – cierpliwości, choć różnie z nią bywa i obojętności...
Ale do rzeczy...
Dziś rano popijałam sobie kawkę, szykowałam obiad dla małej, sprawdzałam co się u znajomych na drugim końcu świata dzieje i spoglądałam na jakiś program w telewizjii, ot kolejna umiejętność, którą posiadłam tutaj – wielofunkcyjność...
W telewizorze za biurkiem siedział gruby wąsacz. Nawet o dziwo nie był przystrojony w idiotyczne szaty. Ot przeciętny Sanchez jakich wielu..
Wspomniany wąsacz prowadził rozmowy telefoniczne z widzami, którzy nazywali go Profesorem...
Zaczęłam przysłuchiwać sie tym rozmowom...
Oto dzwoni pewna kobieta, przedstawia się z imienia i nazwiska, ba! podała nawet datę urodzenia – powiedzmy, że była to Maria Teresa Gomez Mendez urodzona 6. września 1964 roku.. Pomyślałam, że ów profesor to jakiś światowej sławy numerolog... Kobieta zaczęła opowiadać jak to jej małżeństwo wisi na włosku, że w pracy ma ciężki żywot... Profesor co chwilę jej przerywał zadając osobiste pytania i racząc widzów intymnymi szczegółami z życia Marii. Rozmowa trwała jakieś 10 minut, podczas których widz dowiedział się, że Maria ma romans z Jorge, który jest cudownym bratem, synem, ojcem i mężem (sic!). Jest on też największą ofiarą zaistniałej sytuacji, zaraz po nim kolejną ofiarą jest mąż Marii. Ona zaś jest podłą czarownicą, która zasługuje na bezsenność, wrzody żoładka i kurzajki, kłopoty w pracy i rozpad małżeństwa. Jednakże jeśli chce uniknąć tego rozpadu, powinna pozwolić małżonkowi na wszystko, na co ten ma ochotę.
Minuta leczniczej pogawędki kosztuje 32 pesos plus VAT.
Wąsacz prowadzi ten program 5 dni w tygodniu po 30 minut. Daje to 5500 pesos tygodniowo (286000 w skali roku), nie wspominając o czasie poza anteną gdy numerolog wypytuje dzwoniących o szczegóły, którymi podzieli się na antenie. Pewnie będzie musiał odpalić ułamek zarobku stacji, choć nie sądzę by była to duża suma, gdyż jego program to reklama stacji... Jak by nie było jest to ładny zarobek z chwilę ględzenia dziennie.
Na co wąsacz wyda swoje ciężko i uczciwie zarobione pieniądze? Tu nie mam wątpliwości – na naprawę kompleksów własnych i kolejnych kochanek.
Kompleksy... Wszem i wobec wiadomo, że najpiekniejsze kobiety to Latynoski. Mają fantastyczne kształty, piękne włosy i rewelacyjny kolor skóry. Niestety Natura Meksykankom poskąpiła tych pieknych kształtów i większość z nich nie dość, że boryka się z otyłością, jest też płaska jak tortilla. Dlatego też gruby, brzydki wąsacz zrobi wiele, by pochwalić się wśród kolegów piękną młodą dziewczyną o bajecznym biuście i rewelacyjnych pośladkach. Tak, chirurdzy plastyczni mają tutaj pełne ręce roboty. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby wąsacze nie dorabiali się na naiwności, a właściwie bezdennej głupocie przeciętnych Meksykan.
Nie dalej jak trzy dni temu zauważyłam na parkingu taką cerowaną piękność.
Miała bujne włosy do pasa, które najprawdopodobniej naszpikowane byly doklejanym włosiem, jej palce przyozdobione byly błyszczącymi dwucentymetrowymi tipsami. Nieziemska figura przyozdobiona była jakąś cekinową obcisłą bluzeczką i opiętymi do granic możliwości jeansami, a wszystko to po to, by pochwalić się megakrągłymi pośladkami, talią osy i nieprawdopodobnie pięknym biustem – nie powiem żeby mnie zazdrość nie poskręcała... Piękność miała niewielki problem z chodzeniem, w końcu nie każdy może bez problemu maszerować na dwudziestocentymetrowych obcasach... Na szczęście pomocą służył jej oblubieniec w kowbojskim kapeluszu. Kapelusz ten skrywał farbowane na kruczo czarne, siwe włosy i kładł cień na zoraną zmarszczkami twarz. Gołąbki szczebiotały sobie do uszek i niemal z dziubków wyjadały. Dodać muszę, że wysiedli z samochodu, którego nazwy nawet nie potrafię przytoczyć, grunt, że był boski... Tak, miłość czyni cuda.
Czasem rodzice nastolatek inwestują w poprawę Natury. Od dawna bowiem wiadomo, że ładny towar sprzedaje się lepiej. Może dzięki tym inwestycjom trafi im się zamożny zięć...
Kilka dni temu usłyszałam od pewnej Meksykanki, że nasz wspólny znajomy ukrywa się. Dlaczego? Otóż stary idiota poszedł do łóżka ze swoją nieletnią uczennicą... Oczywiście wszystkiemu winna, zdaniem koleżanki, jest smarkula... Mamiła go, uwodziła i wabiła pięknym nastoletnim ciałem, a on, biedny czterdziestolatek, nie wiedział co ze swoim małym zrobić. Ale to już temat na odrębną opowieść.