Ja bym na to wszystko spojrzala inaczej. Wydaje mi sie, ze nie ma sie co skupiac na tym, ze to jest jedna wielka bzdura, ale raczej powinno sie myslec o tym, co pozytywnego ludzie maja ze swojej wiary. Jak widac wielu ludzi potrzebuje miec nad soba 'Boga' i zyc ze swiadomoscia, ze jest ktos kto im pomaga, kto sie nimi opiekuje, kto jest 'sprawiedliwy', aczkolwiek bywa takze surowy i jego 'decyzje' sa czesto niezrozumiale (ale na pewno maja jakis sens). Jesli ludziom takie myslenie pomaga, to ich sprawa - niech wierza w co chca, dopoki nie ingeruje to w moje zycie. Jedyne do czego bym sie mogla przyczepic to to, ze naprawde do kosciola idzie olbrzymia kasa i ze na przestrzeni lat kosciol wyrzadzil na swiecie wiele zlego. Jak bedziecie mialy troche czasu, to polecam poczytac Fromma - on napisal krotka ksiazeczke na temat wlasnych teorii skad sie wziela religia. Chodzi tu o religie jako taka, wyrastajaca z potrzeby czucia sie 'zaopiekowanym' - kiedy przestaje sie byc dzieckiem i wychodzi sie juz spod ostrej ale sprawiedliwej reki wlasnego ojca...