Obiad zrobiony, zjedzony, dziec nakarmiony padl i spi. Ojciec na kompie strzela do Niemcow
eek
, matka pije herbatke na laktacje, klika, i drugim okiem oglada mecz
eek
Szlam sobie dzis na spacerek (swoja droga zrobilam dzis 9198 krokow.. ktoras sie orientuje duzo to czy malo jak na zwykly spacerek??? ), i tak wpatrywałam się w Polusie , i myślałam…
Mam 29 lat, ponad 10 lat związku za soba, podczas którego setki razy poruszaliśmy temat dziecka. Dlugo, nawet bardzo dlugo na proby przekonania mnie do dziecka odpowiadalam: jeszcze nie pora, nie jestem gotowa. Owszem, dzieci uwielbialam zawsze, a one mnie, spędziłam ogrom czasu bawiąc dzieci siostry czy koleżanek. Nie raz potrafilam o 18stej wsiąść w autobus i jechac pol godziny do siostry tylko po to, by wykapac siostrzenice, czy potem gdy pojawily się bliźniaki - kapac oboje. Tylko, ze zawsze cieszylam się, ze jestem w tej sytuacji, ze jak mam dosyc – mogę ubrac się i wyjsc. Brak mi było cierpliowsci, drażnił mnie placz z niewiadomego powodu.
Wiec odwlekalam decyzje o dziecku, swego czasu twierdzilam, ze wogole dzieci mieć nie będę. Ale nadszedł wreszcie taki dzien, w którym chyba z dnia na dzien włączyła mi się lampka: baby…
Ł przekonywac nie musiałam, wiec praktycznie z dnia na dzien odstawilam antykoncepcje i czekaliśmy na dzidzie. No i zaczęło się czekanie. Rok czasu. Po kilku miesiącach coraz wieksza irytacja i zwątpienie, ze przegapilam swój czas, ze wszystkiemu jestem winna sama.
Ale wreszcie się udalo, dosłownie od dnia zapłodnienia wiedziałam, ze tym razem nam wyszlo.
Jak było z ciaza- same wiecie. Do 7mego miesiąca bosko, a potem już każdego dnia wieksze meki i poirytowanie.
Za to od momentu jak Polusia pojawila się na swiecie – nastapil u mnie rozkwit. Wszystkiego.
Jestem w 100% spelniona jako kobieta, jako matka, jako zona. Kazdego dnia budze się z uśmiechem na ustach, bo widze mój Skarb wyczekany i upragniony. Moglabym ja tulic w nieskończoność, i calymi dniami głaskać, dotykac, cmokac.
Odkrylam w sobie poklady cierpliowsci, o które się nigdy nie podejrzewalam.
Ciagle nie mogę uwierzyc, ze taki CUD jest z nami, i ze już zawsze będzie.
Wydaje mi się, ze to , ze w pelni doceniam uroki macierzyństwa ma związek z tym, ze tak pozno na Pole się zdecydowaliśmy, ze tyle na nia czekaliśmy. Ze była całkowicie przemyslana, i od samego początku wyczekiwana i kochana.
Nie zrozumcie mnie zle – zwłaszcza młodsze dziewczyny… ale mam wrazenie, ze w wieku 20 lat nie cieszyłabym się każdym dniem spedzonym z Pola tak jak ciesze się teraz.