Masiek - asiakow ma rację. Ja mam cudownego syna, poszedł w tym roku do pierwszej klasy, też się troszkę obawiałam. Ale jak na razie jesteśmy z mężem jedynymi dla niego autorytetami, nawet ulubiona pani wychowawczyni przegrywa w przedbiegach
Z każdym moralnym problemem leci do nas, rozmawia z nami prawie jak dorosły, analizuje wszystko z każdej strony. Ma też ogromną zaletę - nie boi się powiedzieć ludziom tego co myśli, nie boi się pytać.
Ostatnio miałam dwa tego przykłady tego samego dnia. Byłam z nim u laryngologa, pani doktor zbadała Dominika, potem umyła ręce pod wodą a on spytał: czemu pani nie użyła mydła? W jego tonie pobrzmiewała raczej ciekawość (z natury zadaje mnóstwo trudnych pytań i jest bardzo dociekliwy). A pani doktor poczuła się dotknięta (pewnie czuła że młody ma rację) i zaatakowała go, ze jest przemądrzały i powinien się hamować. Niedługo później byliśmy w warzywniaku, do którego weszła starsza pani z pieskiem. Syn spytał, dlaczego weszła z pieskiem, skoro na drzwiach wisi plakietka "prosimy nie wchodzić ze zwierzętami" (na marginesie ja tej plakietki nie zauważyłam, jaki on spostrzegawczy heh). Na to starsza pani wyglądająca na damę, wcale się jak dama nie zachowała. Zaczęła mamrotać coś pod nosem, że taki smarkacz nie będzie jej mówił co ma robić a czego nie.
Oj nasze dzieciaczki ciężkie życie będą miały przy postępującej degeneracji społeczeństwa. Tylko od nas zależy co z tych słodkich maleństw wyrośnie, duże to obciążenie psychiczne, ale całe szczęście mamy naszych kochanych i mądrych mężusiów do pomocy. Są dużym wsparciem mimo, że czasem sie na nich wiesza psy w przypływie gorszego humoru
I z tego co tu czytam są tu same mądre, ciepłe, serdeczne kobiety, które nie muszą się obawiać wychowanych bezstresowo gówniarzy kopiących i plujących na swoich rodziców. Czego wszystkim tu obecnym życzę z całego serduszka