@Heda oczywiście, że nie można bagatelizować i popadać w skrajności. Sama jestem za tym, aby iść do specjalisty. Mojej kuzynki syn miał 5 lat jak byli u mnie tydzień. Jednego zdania nie zrozumiałam. Nikt go nie rozumiał. Na telefon mówił "alo" i gadał jak kosmita. Wspomniałam jej o logopedzie to mnie zjechała, że teraz te nowoczesne mamuśki wymyślają. Byli u mnie teraz. Chłopak ma 7 lat i dalej gada tak samo. Poszedł do szkoły i ma problemy. I jego ojciec sam przyznał, że zaniedbali to. Ale półtoraroku to myślę, że za wcześnie na diagnozy. Na bilansie dwulatka pewnie o wszystko wypytają i ewentualnie pokierują.
Mój syn jak miał rok i 8 miesiący mówił wyraźnie "Marzena", "Grażyna". Córka ma 2 i łamie jej się język. I syn zawsze mówił wyraźnie i dokładnie. Córka po swojemu, "jabo" czyli jabłko, "prosię" czyli proszę itd. Ale zauważyłam, że strasznie się rozgadała ostatnio i idzie do przodu. To najważniejsze. Wszyscy ją porównują z Adasiem. I biedna Misia ma zawyżoną poprzeczkę. I muszę wszystkim gadać, że Misia to Misia. Idzie w swoim tempie. Jest bardzo fizycznie sprawna, sama się ubiera, je, wszystko rozumie. No, ale ma ciężką mowę.