reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kwietniowe mamy 2019

Dziewczyny jak tam sylwester? U mnie sasiedzi za sciana spiewali do 4.30, wiec zasnelam dopiero kolo 5... Czuje sie dzis jakbym sama pila 3 dni :( okropnie zmeczona jestem
Ja tak samo się czułam z rana, jakbym piła. My byliśmy u rodziny i po 3 byliśmy w domu, ale też się nie wyspałam, bo mały o 11 szalał w brzuchu
 
reklama
@sandra1234 ja cały dzień do tyłu, jakbym również popiła.. u nas niestety było spięcie sylwestrowe, już pisałam na zamkniętym, mąż nie dotrzymał słowa, a mieliśmy ustalone pewne granice kiedy godzilam się na domowke u znajomych którzy ostro imprezuja..
no, w każdym razie wróciliśmy po 3 do domu, i właśnie nawiązując do tematu dopiero przed 5 położyłam sie spać. mąż mnie udobruchał i odkupił swoje winy :D sama nie wiem skąd miałam siłę o tej godzinie. a w Nowy Rok mnie zaskoczył bo po raz drugi mnie 'przeprosił' także dziś czułam się dopieszczona pomimo tej słabej sytuacji na sylwestra..
proponuję bez zbędnych słów poprostu dać partnerowi znać czego oczekujesz.. może on się boi o dziecko, Twoją samoocene, samopoczucie. pokaż mu ze się nic nie zmieniło i najzwyczajniej w świecie potrzebujesz bliskości :)
jeśli coś jest na rzeczy, napewno wyczujesz że np. boi się o malucha. wtedy porozmawiajcie i naprostuj go na właściwe myślenie :)!
 
@sandra1234 ja cały dzień do tyłu, jakbym również popiła.. u nas niestety było spięcie sylwestrowe, już pisałam na zamkniętym, mąż nie dotrzymał słowa, a mieliśmy ustalone pewne granice kiedy godzilam się na domowke u znajomych którzy ostro imprezuja..
no, w każdym razie wróciliśmy po 3 do domu, i właśnie nawiązując do tematu dopiero przed 5 położyłam sie spać. mąż mnie udobruchał i odkupił swoje winy :D sama nie wiem skąd miałam siłę o tej godzinie. a w Nowy Rok mnie zaskoczył bo po raz drugi mnie 'przeprosił' także dziś czułam się dopieszczona pomimo tej słabej sytuacji na sylwestra..
proponuję bez zbędnych słów poprostu dać partnerowi znać czego oczekujesz.. może on się boi o dziecko, Twoją samoocene, samopoczucie. pokaż mu ze się nic nie zmieniło i najzwyczajniej w świecie potrzebujesz bliskości :)
jeśli coś jest na rzeczy, napewno wyczujesz że np. boi się o malucha. wtedy porozmawiajcie i naprostuj go na właściwe myślenie :)!
O jeju, to może warto się z nimi kłócić hihi. Właśnie rozmawiałam z moim i on boi się że zrobi coś dziecku. Jeden lekarz zakazał nam sexu, drugi powiedział, że to nie ma nic wspólnego. Dla przypomnienia mam małowodzie, ale dzidzia rozwija się idealnie nie ma żadnych wad. Wody nie uciekają, bo miałam robiony test. Przybywają ale zbyt wolno i mam poniżej granicy. Przez to dzidzia ma mało miejsca i prawdopodobnie będziemy wyciągać go po 36 tyg cc bo leży pośladkowo i raczej nie ma szans, żeby się odwrócił.. W internecie też nie widziałam żadnego wpisu że małowodzie jest przeciwwskazaniem do sexu. No ale skoro on tak się boi, to nie będę go zmuszać. Może po kolejnych rozmowach coś się zmieni
 
O jeju, to może warto się z nimi kłócić hihi. Właśnie rozmawiałam z moim i on boi się że zrobi coś dziecku. Jeden lekarz zakazał nam sexu, drugi powiedział, że to nie ma nic wspólnego. Dla przypomnienia mam małowodzie, ale dzidzia rozwija się idealnie nie ma żadnych wad. Wody nie uciekają, bo miałam robiony test. Przybywają ale zbyt wolno i mam poniżej granicy. Przez to dzidzia ma mało miejsca i prawdopodobnie będziemy wyciągać go po 36 tyg cc bo leży pośladkowo i raczej nie ma szans, żeby się odwrócił.. W internecie też nie widziałam żadnego wpisu że małowodzie jest przeciwwskazaniem do sexu. No ale skoro on tak się boi, to nie będę go zmuszać. Może po kolejnych rozmowach coś się zmieni
super, że sie zebrałas na rozmowę :)
nie ma sensu psuć sobie nerwów zadreczaniem się.
najważniejsze że wiesz już o co się rozchodzi. i napewno powrocisz do postrzegania siebie i swojego ciała w normalny sposób :) nie będziesz krytyczna.
myślę że na następnej wizycie możesz zabrać go ze sobą aby doktor wyjasn że nie jest to przeciwwskazaniem.. (oczywiście mówię o tym doktorze który tak twierdzi ;))
jak usłyszy to z ust kogoś kto ma zdecydowanie większe doświadczenie w tym temacie od niego, to powinno mu to dać do myślenia :) najważniejsze że wyjaśniliscie sobie tą kwestię. i że zaafiszowalas mu swoje podejście do tej całej sytuacji.
 
super, że sie zebrałas na rozmowę :)
nie ma sensu psuć sobie nerwów zadreczaniem się.
najważniejsze że wiesz już o co się rozchodzi. i napewno powrocisz do postrzegania siebie i swojego ciała w normalny sposób :) nie będziesz krytyczna.
myślę że na następnej wizycie możesz zabrać go ze sobą aby doktor wyjasn że nie jest to przeciwwskazaniem.. (oczywiście mówię o tym doktorze który tak twierdzi ;))
jak usłyszy to z ust kogoś kto ma zdecydowanie większe doświadczenie w tym temacie od niego, to powinno mu to dać do myślenia :) najważniejsze że wyjaśniliscie sobie tą kwestię. i że zaafiszowalas mu swoje podejście do tej całej sytuacji.
On chodzi ze mną na każdą wizytę i słyszał, co mówił jeden i drugi lekarz. Poza tym raz po tej wizycie u tego drugiego lekarza kochalismy się, więc nie rozumiałam, czemu teraz nie chce. No ale widocznie bardzo się boi. Mówiłam mu, że nic się nie stanie, jeśli będzie delikatny, ale zobaczymy, co z tego będzie. Ewentualnie na kolejnej wizycie spytam po raz kolejny o to, aby słyszał, to może coś dotrze do niego. Teraz jeżdżę co 2 tygodnie do lekarza, aby sprawdzać poziom wód.
 
Dziewczyny, rano byłam na pogotowiu. Na szczęście jest ok, ale od początku. Przebudziłam się o 7 i poczułam, że mam mokre majtki. Szybko pobiegłam do łazienki, okazało się, że spodenki od piżamy również mocno wilgotne. Zadzwoniłam do lekarza, okazało się, że jest akurat w szpitalu, powiedziałam mu o co chodzi, na co on, że mam przyjechać, to sprawdzimy, ale jeśli faktycznie odchodzą mi wody, to pojadę na polną do Poznania. Byłam mega zestresowana. Szybko pojechaliśmy, zrobił mi usg i zbadał ginekologicznie. Szyjka wysoko, ruszał mi tam, ale faktycznie nic kompletnie nie leciało, na wkładce w drodze do szpitala też nic nie było. Zrobił mi też test, czy wody nie uciekają i nie. Ale podczas badania zauważył dużą ilość wydzieliny, co wskazuje na infekcje i to właśnie to leciało. Dostałam lek dopochwowy i mam również zrobić CRP (jutro pojadę na badanie, jeśli będzie stan zapalny, to w piątek na wizytę, a jeśli będzie ok, to ósmego, tak jak miałam jechać, aby sprawdzić stan wód). Na usg okazało się, że mały odwrócił się głową w dół. Wczoraj tak szalał, że myślałam, że wyskoczy mi z brzucha, aż bałam się każdego jego ruchu. Lekarz sam był w szoku, że mały dał rade i stwierdził, że widocznie nie ma jeszcze tam tak ciasno, jakby się mogło wydawać. AFI 4,46, także nadal mało, ale na pewno nie mniej, niż na ostatniej wizycie. Lekarz prawdopodobnie musiał kazać dzwonić pielęgniarką na polną, przed moim przyjazdem, bo gdy byłam w gabinecie i lekarz na chwilę wyszedł, to pytały się mu, czy będę rodzić. Jak mój facet to usłyszał, to nogi się pod nim ugięły. Jak wyszłam, to był tak blady, jak ja. Tyle stresu trzeba przejść... Lekarz sam stwierdził, że ja w tej ciąży prędzej zejdę na zawał, niż doczekam się porodu. Napisałam pewnie bardzo chaotycznie, ale nadal jestem cała w nerwach.
 
Dziewczyny, rano byłam na pogotowiu. Na szczęście jest ok, ale od początku. Przebudziłam się o 7 i poczułam, że mam mokre majtki. Szybko pobiegłam do łazienki, okazało się, że spodenki od piżamy również mocno wilgotne. Zadzwoniłam do lekarza, okazało się, że jest akurat w szpitalu, powiedziałam mu o co chodzi, na co on, że mam przyjechać, to sprawdzimy, ale jeśli faktycznie odchodzą mi wody, to pojadę na polną do Poznania. Byłam mega zestresowana. Szybko pojechaliśmy, zrobił mi usg i zbadał ginekologicznie. Szyjka wysoko, ruszał mi tam, ale faktycznie nic kompletnie nie leciało, na wkładce w drodze do szpitala też nic nie było. Zrobił mi też test, czy wody nie uciekają i nie. Ale podczas badania zauważył dużą ilość wydzieliny, co wskazuje na infekcje i to właśnie to leciało. Dostałam lek dopochwowy i mam również zrobić CRP (jutro pojadę na badanie, jeśli będzie stan zapalny, to w piątek na wizytę, a jeśli będzie ok, to ósmego, tak jak miałam jechać, aby sprawdzić stan wód). Na usg okazało się, że mały odwrócił się głową w dół. Wczoraj tak szalał, że myślałam, że wyskoczy mi z brzucha, aż bałam się każdego jego ruchu. Lekarz sam był w szoku, że mały dał rade i stwierdził, że widocznie nie ma jeszcze tam tak ciasno, jakby się mogło wydawać. AFI 4,46, także nadal mało, ale na pewno nie mniej, niż na ostatniej wizycie. Lekarz prawdopodobnie musiał kazać dzwonić pielęgniarką na polną, przed moim przyjazdem, bo gdy byłam w gabinecie i lekarz na chwilę wyszedł, to pytały się mu, czy będę rodzić. Jak mój facet to usłyszał, to nogi się pod nim ugięły. Jak wyszłam, to był tak blady, jak ja. Tyle stresu trzeba przejść... Lekarz sam stwierdził, że ja w tej ciąży prędzej zejdę na zawał, niż doczekam się porodu. Napisałam pewnie bardzo chaotycznie, ale nadal jestem cała w nerwach.
Sandra kontrolować trzeba i bardzo dobrze dzialalas. Ale chyba musisz wypróbować techniki relaksacyjne ;)
Teraz twój facet się będzie jeszcze gorzej stresowal.
 
Dziewczyny, rano byłam na pogotowiu. Na szczęście jest ok, ale od początku. Przebudziłam się o 7 i poczułam, że mam mokre majtki. Szybko pobiegłam do łazienki, okazało się, że spodenki od piżamy również mocno wilgotne. Zadzwoniłam do lekarza, okazało się, że jest akurat w szpitalu, powiedziałam mu o co chodzi, na co on, że mam przyjechać, to sprawdzimy, ale jeśli faktycznie odchodzą mi wody, to pojadę na polną do Poznania. Byłam mega zestresowana. Szybko pojechaliśmy, zrobił mi usg i zbadał ginekologicznie. Szyjka wysoko, ruszał mi tam, ale faktycznie nic kompletnie nie leciało, na wkładce w drodze do szpitala też nic nie było. Zrobił mi też test, czy wody nie uciekają i nie. Ale podczas badania zauważył dużą ilość wydzieliny, co wskazuje na infekcje i to właśnie to leciało. Dostałam lek dopochwowy i mam również zrobić CRP (jutro pojadę na badanie, jeśli będzie stan zapalny, to w piątek na wizytę, a jeśli będzie ok, to ósmego, tak jak miałam jechać, aby sprawdzić stan wód). Na usg okazało się, że mały odwrócił się głową w dół. Wczoraj tak szalał, że myślałam, że wyskoczy mi z brzucha, aż bałam się każdego jego ruchu. Lekarz sam był w szoku, że mały dał rade i stwierdził, że widocznie nie ma jeszcze tam tak ciasno, jakby się mogło wydawać. AFI 4,46, także nadal mało, ale na pewno nie mniej, niż na ostatniej wizycie. Lekarz prawdopodobnie musiał kazać dzwonić pielęgniarką na polną, przed moim przyjazdem, bo gdy byłam w gabinecie i lekarz na chwilę wyszedł, to pytały się mu, czy będę rodzić. Jak mój facet to usłyszał, to nogi się pod nim ugięły. Jak wyszłam, to był tak blady, jak ja. Tyle stresu trzeba przejść... Lekarz sam stwierdził, że ja w tej ciąży prędzej zejdę na zawał, niż doczekam się porodu. Napisałam pewnie bardzo chaotycznie, ale nadal jestem cała w nerwach.
O rany, ale poranek miałaś... współczuję ale całe szczęście, że jest w porządku i że wód nie ubywa. Obyś dotrwala do marca bez takich niespodzianek
 
Dziewczyny, rano byłam na pogotowiu. Na szczęście jest ok, ale od początku. Przebudziłam się o 7 i poczułam, że mam mokre majtki. Szybko pobiegłam do łazienki, okazało się, że spodenki od piżamy również mocno wilgotne. Zadzwoniłam do lekarza, okazało się, że jest akurat w szpitalu, powiedziałam mu o co chodzi, na co on, że mam przyjechać, to sprawdzimy, ale jeśli faktycznie odchodzą mi wody, to pojadę na polną do Poznania. Byłam mega zestresowana. Szybko pojechaliśmy, zrobił mi usg i zbadał ginekologicznie. Szyjka wysoko, ruszał mi tam, ale faktycznie nic kompletnie nie leciało, na wkładce w drodze do szpitala też nic nie było. Zrobił mi też test, czy wody nie uciekają i nie. Ale podczas badania zauważył dużą ilość wydzieliny, co wskazuje na infekcje i to właśnie to leciało. Dostałam lek dopochwowy i mam również zrobić CRP (jutro pojadę na badanie, jeśli będzie stan zapalny, to w piątek na wizytę, a jeśli będzie ok, to ósmego, tak jak miałam jechać, aby sprawdzić stan wód). Na usg okazało się, że mały odwrócił się głową w dół. Wczoraj tak szalał, że myślałam, że wyskoczy mi z brzucha, aż bałam się każdego jego ruchu. Lekarz sam był w szoku, że mały dał rade i stwierdził, że widocznie nie ma jeszcze tam tak ciasno, jakby się mogło wydawać. AFI 4,46, także nadal mało, ale na pewno nie mniej, niż na ostatniej wizycie. Lekarz prawdopodobnie musiał kazać dzwonić pielęgniarką na polną, przed moim przyjazdem, bo gdy byłam w gabinecie i lekarz na chwilę wyszedł, to pytały się mu, czy będę rodzić. Jak mój facet to usłyszał, to nogi się pod nim ugięły. Jak wyszłam, to był tak blady, jak ja. Tyle stresu trzeba przejść... Lekarz sam stwierdził, że ja w tej ciąży prędzej zejdę na zawał, niż doczekam się porodu. Napisałam pewnie bardzo chaotycznie, ale nadal jestem cała w nerwach.

Ja sie wlasnie takich sytuacji boje, zreszta moj maz tez. Ze bylby sex, a pozniej np takie cos. Co pewnie nie mialoby z tym nic wspolnego, ale jakby faktycznie wody odeszly to do konca zycia bym sobie tego nie wybaczyla i wypominala. Mysle, ze Ci teraz latwiej ze swoim nie pojdzie, mysle ze nim tez takie wizje kieruja.
 
reklama
Sandra kontrolować trzeba i bardzo dobrze dzialalas. Ale chyba musisz wypróbować techniki relaksacyjne ;)
Teraz twój facet się będzie jeszcze gorzej stresowal.
Ja już na prawdę nie mam, co mam robić. Od ostatniej infekcji nie kochaliśmy się a tutaj znowu coś. Może te globulki teraz pomogą. No mój już jest taki zestresowany i powiedział, że dobrze jednak, że się nie kochaliśmy, bo czasem jeszcze gorzej by było, także teraz to już na pewno na nic go nie namówię, ale od tych nerwów, to nawet nie mam już na nic ochoty.
 
Do góry