U mnie było zupełnie inaczej. Jak wspominałam wcześniej, staraliśmy się z mężem o dziecko ponad 3,5 roku.
W końcu, po długim leczeniu i operacjach zrobiliśmy inseminację wraz z całą stymulacją owulacji lekami (tabletki, zastrzyki). Była to moja pierwsza inseminacja i strasznie się denerwowałam czy nie wydaliśmy pieniędzy na marne, czy cały cykl owulacyjny zadziałał. W sumie miałam robione co chwilę USG w ramach monitoringu, ale ja i tak wiedziałam swoje...
W dniu spodziewanej miesiączki wykonałam test beta (bo na test ciążowy z moczu było jeszcze za wcześnie). Nie byłam w stanie powstrzymać się od zrobienia testu beta, bo do czasu wykonania testu z moczu chyba bym zwariowała. Tak byłam niecierpliwa i tak pragnęłam tej ciąży. Test wykonałam rano i na wieczór (na swoim portalu pacjenta - przychodnia prywatna) otrzymałam już wynik.
Jak zalogowałam się i zobaczyłam że wynik już jest (a chyba z milion razy logowałam się w ciągu dnia i co chwilę patrzyłam czy jest już wynik) to zrobiło mi się strasznie gorąco i powiedziałam mężowi z drżącym głosem że jest już wynik i zaraz wszystko się okaże. Mąż od razu zaczął mnie uspokajać, żebym znowu się nie napalała, bo znowu się rozczaruję i będę płakać. Miał rację, ale ja nie mogłam przestać się denerwować. W końcu powoli otworzyłam test i zobaczyłam pozytywny wynik - 64 jednostki. Myślałam że źle patrzę, nie wierzyłam własnym oczom i z płaczem krzyknęłam do męża że się udało! Mąż nie uwierzył. Powiedział że żartuję sobie z niego. Wtedy z płaczem pokazałam mu ten wynik i tak jak ja - przeżył ogromny szok i nie dowierzanie, że jednak się udało Radość nie do opisania.
A już rozmyślaliśmy nad adopcją.
Rodzina też jest szcześliwa i w szoku, że dopięłam swego i zwyciężyłam
W końcu, po długim leczeniu i operacjach zrobiliśmy inseminację wraz z całą stymulacją owulacji lekami (tabletki, zastrzyki). Była to moja pierwsza inseminacja i strasznie się denerwowałam czy nie wydaliśmy pieniędzy na marne, czy cały cykl owulacyjny zadziałał. W sumie miałam robione co chwilę USG w ramach monitoringu, ale ja i tak wiedziałam swoje...
W dniu spodziewanej miesiączki wykonałam test beta (bo na test ciążowy z moczu było jeszcze za wcześnie). Nie byłam w stanie powstrzymać się od zrobienia testu beta, bo do czasu wykonania testu z moczu chyba bym zwariowała. Tak byłam niecierpliwa i tak pragnęłam tej ciąży. Test wykonałam rano i na wieczór (na swoim portalu pacjenta - przychodnia prywatna) otrzymałam już wynik.
Jak zalogowałam się i zobaczyłam że wynik już jest (a chyba z milion razy logowałam się w ciągu dnia i co chwilę patrzyłam czy jest już wynik) to zrobiło mi się strasznie gorąco i powiedziałam mężowi z drżącym głosem że jest już wynik i zaraz wszystko się okaże. Mąż od razu zaczął mnie uspokajać, żebym znowu się nie napalała, bo znowu się rozczaruję i będę płakać. Miał rację, ale ja nie mogłam przestać się denerwować. W końcu powoli otworzyłam test i zobaczyłam pozytywny wynik - 64 jednostki. Myślałam że źle patrzę, nie wierzyłam własnym oczom i z płaczem krzyknęłam do męża że się udało! Mąż nie uwierzył. Powiedział że żartuję sobie z niego. Wtedy z płaczem pokazałam mu ten wynik i tak jak ja - przeżył ogromny szok i nie dowierzanie, że jednak się udało Radość nie do opisania.
A już rozmyślaliśmy nad adopcją.
Rodzina też jest szcześliwa i w szoku, że dopięłam swego i zwyciężyłam