Ja ostatnio tak od serca porozmawiałam z położną na ten temat powiedziała, że one między sobą to się śmieją z tych planów, bo ona nie ma zamiaru przy każdej rzeczy biegć do naszego planu i sprawdzać czy wyraziłam zgodę na coś czy nie, a zawsze mogą się wytłumaczyc, że sytuacja wymagała natychmiastowego działania... (...) Podkreślała, że mają doświadczenie i wiedzą co jest dobre dla matki i dziecka i nie robią nic na złość, czy specjalnie.
Milady dokładnie :-) one wiedzą co robią, w trakcie porodu dużo rzeczy wychodzi, nie da się tego zaplanować, ja np chciałam bardzo od razu po porodzie dostać córeczkę i z nią leżeć przez dłuższy czas, a urodziłam wcześniej i od razu ją zabrali do inkubatora, nie mogłam tego przewidzieć, więc te plany porodu są bez sensu wg mnie
A ja się niestety Dziewczyny z Wami zgodzić nie mogę. Plan porodu nie ma kilkunastu stron, najczęściej są to 2 strony, z którymi zapoznanie zajęłoby chwilę. I rozumiem, że nie mogą nam oddać dziecka, kiedy coś zagraża jego zdrowiu, ale nie tylko o takie rzeczy w tym planie chodzi.
Poród to nie jest operacja wyrostka, gdzie pacjent sobie śpi nieświadomy, a lekarz wytnie co trzeba i kończy, a proces, który wymaga współpracy między obiema stronami. I po sobie wiem, że czułabym się bardziej komfortowo, gdyby ktoś wziął pod uwagę to czego sobie życzę. I mówię tu zarówno o drobnych sprawach, które położnej żadnej różnicy nie zrobią, jak i o tym, że nie chcę mieć na starcie podpinanej oksytocyny, żeby było szybciej. Dopuszczam jednak myśl, że podepną mi ją, jeśli poród nie będzie postępował i będzie tego wymagała sytuacja.
I owszem, niektórych rzeczy się nie da przewidzieć, niektóre wybory przez wzgląd na sytuację nie zostaną wzięte pod uwagę, to wszystko jest zrozumiałe. Ale nie wierzę, że każda położna robi tylko to co najlepsze dla matki i dziecka, a nie np ze względu na swoją wygodę. Wiemy jak działa nasza polska służba zdrowia. Ile lekarzy, pielęgniarek czy położnych to osoby, które uważają się za najmądrzejsze i nieomylne, bo skończyły studia 25 lat temu i nawet nie próbują się dokształcać.
Na szkole rodzenia spotkałam dziewczynę, która 2 lata temu rodziła w innym szpitalu swoje pierwsze dziecko, poród trwał kilkanaście godzin, a jej nie pozwolili w trakcie porodu pić wody. Nie było żadnych konkretnych wskazań medycznych, tak sobie obmyślili, że nie powinna. Nie chce mi się wierzyć, że to było najlepsze dla niej w tej sytuacji, nie mówiąc już o tym, że szpital zwyczajnie złamał prawo.
Uff, starczy