Moja córeczka ma 20 miesięcy. Przed wakacjami zaczęłam ją sadzać na nocnik. Załapała o co chodzi i wprawdzie sama nie wołała jeszcze ale jak się ją posadziło to siusiu robiła. Potem sie pochorowała i przez kilka dni miała dość wysoką gorączkę (39,0st) więc jej nie męczyła z nocnikiem no i sie skończyło siusianie do niego. Potem były pieluchy tetrowe, ale jej wcale nie przeszkadzało, że ma mokro czy jest kupa po sam pas. W wakacje chodziła bez pieluszki i myślałam, że znów zacznie siusiać na nocnik ale okazało się że się na niego obraziła, że nocniczek to jej wróg numer jeden. Owszem usiądzie na nim, ale tylko w ubraniu, nosi go po całym domu, zakłada na głowę itp. A jak zrobi siusiu albo kupkę to pokazuje na pieluszkę. Postanowiłam jej nie zmuszać do tego. Nocnik jest, ona go widzi, wie do czego służy a my czekamy aż się z nim "pogodzi". Ma jeszcze czas i uznałam że nie ma co przyspieszać tego co prędzej czy póxniej samo przyjdzie. Owszem cieszyłabym się, bo pieluchy to jednak duży wydatek, ale nie mam zamiaru małej stresować i zmuszać ją do sikania na nocnik. Na wszystko przyjdzie czas.