reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

In vitro 2024 - refundacja

To fantastycznie, odliczam dni do piątku, do Twojego pierwszego testu :)

Mój kropek to już poważny człowiek, w piątek miał 1 cm, a jutro kolejny podgląd 😅 ja się czuje spoko, z objawów to mam takie, które mi za bardzo nie przeszkadzają w egzystencji, czyli cała twarz wysypana pryszczami, gigantyczne piersi, huśtawki nastrojów, a mdłości miewam na tyle łagodne, ze zastanawiam się czy to od ciazy czy autosugestia. W weekend pokłóciłam się z mamą na amen. Miałam z nią trzy do tej pory rozmowy na temat mojej ciazy i przy każdej z nich ona mi opowiada nie o 5ciu udanych które miała tylko o poronieniach. Za drugim razem ja grzecznie poprosiłam o nie poruszanie tematu poronień przy mnie. I przyjechała do mnie w weekend, pyta jak się czuje, ja mówię, ze super, ze nie mam mdłości, nastrój git. A ona: mdłości są dobre, ja jak poszłam do ginekologa i powiedziałam mu , ze nie mam mdłości to on powiedział: „no wie Pani, jeżeli w poprzednich Pani miała, a w tych Pani nie ma, to to dobrze nie wróży”. Ja ją pytam: „to w tych co poroniłaś, tak?” I oczywiście odpowiedz twierdząca. And i Lost It. Nie chce z nią gadać aż do porodu. Wydaje mi się, ze ona ściemnia, może i nawet przed sama sobą, ze akceptuje, ze ta ciąża jest z IVF.
Ja mam wrażenie że temat ciąży z ivf dla niektórych to dalej jakąś kwestia kosmiczna. Dlatego ja nie przyznaje oficjalnie że mam synka z ivf. Wiedza najbliżsi, może kilka osób o czym dowiedziały się po kilku latach. Moja rodzina mnie wspierała w walce jak już wiedzieli, teściowa również ale czuję że bratowa nie do końca to zaakceptowała, zwłaszcza że była rozmowa w której padły słowa że jak się uda to się uda(naturalnie), a jak nie to trzeba się z tym pogodzić (mówi osoba która m 3 dzieci bez problemu). Od tamtej pory robię swoje i mam gdzieś zdanie innych😉
 
reklama
To fantastycznie, odliczam dni do piątku, do Twojego pierwszego testu :)

Mój kropek to już poważny człowiek, w piątek miał 1 cm, a jutro kolejny podgląd 😅 ja się czuje spoko, z objawów to mam takie, które mi za bardzo nie przeszkadzają w egzystencji, czyli cała twarz wysypana pryszczami, gigantyczne piersi, huśtawki nastrojów, a mdłości miewam na tyle łagodne, ze zastanawiam się czy to od ciazy czy autosugestia. W weekend pokłóciłam się z mamą na amen. Miałam z nią trzy do tej pory rozmowy na temat mojej ciazy i przy każdej z nich ona mi opowiada nie o 5ciu udanych które miała tylko o poronieniach. Za drugim razem ja grzecznie poprosiłam o nie poruszanie tematu poronień przy mnie. I przyjechała do mnie w weekend, pyta jak się czuje, ja mówię, ze super, ze nie mam mdłości, nastrój git. A ona: mdłości są dobre, ja jak poszłam do ginekologa i powiedziałam mu , ze nie mam mdłości to on powiedział: „no wie Pani, jeżeli w poprzednich Pani miała, a w tych Pani nie ma, to to dobrze nie wróży”. Ja ją pytam: „to w tych co poroniłaś, tak?” I oczywiście odpowiedz twierdząca. And i Lost It. Nie chce z nią gadać aż do porodu. Wydaje mi się, ze ona ściemnia, może i nawet przed sama sobą, ze akceptuje, ze ta ciąża jest z IVF.
Boże kobiety sa okropne i to twoja mama…. Bardzo mi przykro… podejrzewasz, ze „przeszkadza „ jej, ze ciąża jest z ivf? Ściskam mocno!
 
Ja mam wrażenie że temat ciąży z ivf dla niektórych to dalej jakąś kwestia kosmiczna. Dlatego ja nie przyznaje oficjalnie że mam synka z ivf. Wiedza najbliżsi, może kilka osób o czym dowiedziały się po kilku latach. Moja rodzina mnie wspierała w walce jak już wiedzieli, teściowa również ale czuję że bratowa nie do końca to zaakceptowała, zwłaszcza że była rozmowa w której padły słowa że jak się uda to się uda(naturalnie), a jak nie to trzeba się z tym pogodzić (mówi osoba która m 3 dzieci bez problemu). Od tamtej pory robię swoje i mam gdzieś zdanie innych😉
Ja to akurat uważam, że ciąża z in vitro do powód do dumy :) takie pary muszą bardzo dużo poświęcić i naprawdę być ze sobą, żeby osiągnąć swój cel. Nie oszukujmy się, naturalne poczęcie zdarza się często w tych związkach, których tak naprawdę już nie ma i tam nie ma miejsca na dziecko.. ale wiesz, bratowe i szwagierki takie najczęściej są, moja szwagierka jest w czwartej ciąży i wysłała mi zdjęcie USG. Nie mam z nią kontaktu, widujemy się od święta, nawet mój mąż stwierdził, że zrobiła to celowo, żeby mi pokazać, że prawdziwa kobieta ma rodzic dzieci :) oczywiście nie ma pojęcia o naszym przypadku i w sumie nie jest dla nas nikim bliskim, żeby musiała wiedzieć :)
 
Boże kobiety sa okropne i to twoja mama…. Bardzo mi przykro… podejrzewasz, ze „przeszkadza „ jej, ze ciąża jest z ivf? Ściskam mocno!
Wiesz co, moja mama jest baaaardzo związana z kk i w związku z tym również jej poglądy równają się z tymi głoszonymi z ambony. Mamy już jeden case trudny w rodzinie, bo moja siostra jest lesbijką, nigdy nie była w żaden sposób zainteresowana facetami. I lata nieakceptacji z jej strony vs zabiegania o miłość mamy sprawiły, ze moja siostra w rok temu zaczęła się z 20letnim chłopakiem spotykać i w sierpniu ogłosili, ze biorą ślub 🤯🤯

Ja jak bylismy na końcówce IUI to przeprowadziłam z rodzicami rozmowę, powiedziałam, jak wyglądało leczenie i ze kolejnym krokiem jest IVF, ze niezależnie od ich zdania do niego podejdziemy. Ale ze jednocześnie chciałabym znać ich stanowisko, żeby wiedzieć jak już będę w tym vulnerable czasie ewentualnej ciąży. To tata powiedział, ze luz, ze ciąża to ciąża, ze on najważniejsze, ze by się udało. A mama mówi: „ja całkowicie się zgadzam z tata, najważniejsze dla nas jest to, ze jesteście za życiem i o nie walczycie”. Kolejny tekst zalatujący amboną, ale ucieszyłam się, ze nie będzie walki i tabu oraz jazd jak z siostrą.

No a teraz po tych trzech rozmowach zaczynam w to wątpić, ze ona rzeczywiście ma tak, jak zdeklarowała. Natomiast nie wiem, czy ona sama w ogóle ma dostęp do siebie na tyle głęboki, żeby moc to rozeznać.

A skoro o szwagierkach mowa to z kolei moja, z która zawsze raczej na pieńku miałam i dynstans to odkąd się dowiedziała, ze jesteśmy w ciąży to ciagle do mnie dzwoni, pisze, wspiera, oferuje pomoc, pyta o samopoczucie. Jej reakcja też była najbardziej budująca, bo się popłakała i tak na serio ucieszyła. Ta sytuacja mi tylko pokazuje, ze prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie 😅😅
 
Wiesz co, moja mama jest baaaardzo związana z kk i w związku z tym również jej poglądy równają się z tymi głoszonymi z ambony. Mamy już jeden case trudny w rodzinie, bo moja siostra jest lesbijką, nigdy nie była w żaden sposób zainteresowana facetami. I lata nieakceptacji z jej strony vs zabiegania o miłość mamy sprawiły, ze moja siostra w rok temu zaczęła się z 20letnim chłopakiem spotykać i w sierpniu ogłosili, ze biorą ślub 🤯🤯

Ja jak bylismy na końcówce IUI to przeprowadziłam z rodzicami rozmowę, powiedziałam, jak wyglądało leczenie i ze kolejnym krokiem jest IVF, ze niezależnie od ich zdania do niego podejdziemy. Ale ze jednocześnie chciałabym znać ich stanowisko, żeby wiedzieć jak już będę w tym vulnerable czasie ewentualnej ciąży. To tata powiedział, ze luz, ze ciąża to ciąża, ze on najważniejsze, ze by się udało. A mama mówi: „ja całkowicie się zgadzam z tata, najważniejsze dla nas jest to, ze jesteście za życiem i o nie walczycie”. Kolejny tekst zalatujący amboną, ale ucieszyłam się, ze nie będzie walki i tabu oraz jazd jak z siostrą.

No a teraz po tych trzech rozmowach zaczynam w to wątpić, ze ona rzeczywiście ma tak, jak zdeklarowała. Natomiast nie wiem, czy ona sama w ogóle ma dostęp do siebie na tyle głęboki, żeby moc to rozeznać.

A skoro o szwagierkach mowa to z kolei moja, z która zawsze raczej na pieńku miałam i dynstans to odkąd się dowiedziała, ze jesteśmy w ciąży to ciagle do mnie dzwoni, pisze, wspiera, oferuje pomoc, pyta o samopoczucie. Jej reakcja też była najbardziej budująca, bo się popłakała i tak na serio ucieszyła. Ta sytuacja mi tylko pokazuje, ze prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie 😅😅
Ta historia z twoją siostrą mnie najbardziej zmartwiła, bo Ty widać, że jesteś twarda i stawiasz granice. Może siostra jest biseksualna i jednak ten chłopak nie jest tylko spełnieniem marzeń rodziców? Mimo wszystko współczuje, ja sama jestem wierząca, moja cała rodzina też, ale jak powiedziałam mamie o in vitro to w sumie powiedziała, żebym nawet nie zaprzątała sobie głowy pierdololo z ambony..
 
Ta historia z twoją siostrą mnie najbardziej zmartwiła, bo Ty widać, że jesteś twarda i stawiasz granice. Może siostra jest biseksualna i jednak ten chłopak nie jest tylko spełnieniem marzeń rodziców? Mimo wszystko współczuje, ja sama jestem wierząca, moja cała rodzina też, ale jak powiedziałam mamie o in vitro to w sumie powiedziała, żebym nawet nie zaprzątała sobie głowy pierdololo z ambony..
Bo to nie chodzi o to, czy ktoś wierzy i w co lub kogo wierzy tylko w jaki sposób funkcjonuje w społeczeństwie. Dla mnie po prostu ta ambona i zachowania mojej mamy mają mało związku z tym, co ja wiem o chrześcijaństwie, niestety. Przecież to religia miłości i umierania za drugiego 🙃

A z siostrą nie wiadomo, natomiast dziwnie to wygląda. Od 13 roku życia same dziewczyny, teraz ma 26 lat i nagle taka zmiana, a w międzyczasie cała masa perypetii łącznie z wyrzuceniem z domu za orientacje. I nagle taka zmiana out of nowhere.
 
Wiesz co, moja mama jest baaaardzo związana z kk i w związku z tym również jej poglądy równają się z tymi głoszonymi z ambony. Mamy już jeden case trudny w rodzinie, bo moja siostra jest lesbijką, nigdy nie była w żaden sposób zainteresowana facetami. I lata nieakceptacji z jej strony vs zabiegania o miłość mamy sprawiły, ze moja siostra w rok temu zaczęła się z 20letnim chłopakiem spotykać i w sierpniu ogłosili, ze biorą ślub 🤯🤯

Ja jak bylismy na końcówce IUI to przeprowadziłam z rodzicami rozmowę, powiedziałam, jak wyglądało leczenie i ze kolejnym krokiem jest IVF, ze niezależnie od ich zdania do niego podejdziemy. Ale ze jednocześnie chciałabym znać ich stanowisko, żeby wiedzieć jak już będę w tym vulnerable czasie ewentualnej ciąży. To tata powiedział, ze luz, ze ciąża to ciąża, ze on najważniejsze, ze by się udało. A mama mówi: „ja całkowicie się zgadzam z tata, najważniejsze dla nas jest to, ze jesteście za życiem i o nie walczycie”. Kolejny tekst zalatujący amboną, ale ucieszyłam się, ze nie będzie walki i tabu oraz jazd jak z siostrą.

No a teraz po tych trzech rozmowach zaczynam w to wątpić, ze ona rzeczywiście ma tak, jak zdeklarowała. Natomiast nie wiem, czy ona sama w ogóle ma dostęp do siebie na tyle głęboki, żeby moc to rozeznać.

A skoro o szwagierkach mowa to z kolei moja, z która zawsze raczej na pieńku miałam i dynstans to odkąd się dowiedziała, ze jesteśmy w ciąży to ciagle do mnie dzwoni, pisze, wspiera, oferuje pomoc, pyta o samopoczucie. Jej reakcja też była najbardziej budująca, bo się popłakała i tak na serio ucieszyła. Ta sytuacja mi tylko pokazuje, ze prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie 😅😅
U mnie i rodzice i teściowie są daleko od kk. I wiem że raczej mają neutralne podejście do ivf. Stwierdziliśmy z mężem że powiemy im w okolicach prenatalnych, z uwagi nie na reakcje (bo wiem że będzie pozytywna), tylko z uwagi na to że nie mam ochoty ani przestrzeni jeszcze martwić się tym że oni się martwią. Ale do sedna - Trzy dni po tym jak byłam na pierwszym usg w 23 dpt i nie było widać zarodka, zabrałam tesciowa na babski wypad na zakupy. I pierwsze co mi powiedziała wsiadając do auta to to, że bliska kuzynka poroniła w zeszłym tygodniu i że pocieszały ta kuzynkę że „przynajmniej wie że umie zajść w ciążę i nie będzie musiała robić sobie in vitro”. Wiem że pewnie jeśli by wiedziała jaka jest sytuacja to nie powiedziałaby mi tego, no ale… dotknęło mnie to w tamtym momencie i zaciskałam oczy żeby się nie poryczeć. Więc stwierdziłam że jeśli się uda zajść w ciążę przy kolejnym transferze, to mooocno się zastanowię kiedy im cokolwiek powiemy. Mimo że wiem że będą szczęśliwi i w teorii nie mają nic do ivf, to wiem że nie mają takiej wiedzy na ten temat jak ja i na bank polecą jakimś stereotypem który może być dla nas krzywdzący. :)
 
To fantastycznie, odliczam dni do piątku, do Twojego pierwszego testu :)

Mój kropek to już poważny człowiek, w piątek miał 1 cm, a jutro kolejny podgląd 😅 ja się czuje spoko, z objawów to mam takie, które mi za bardzo nie przeszkadzają w egzystencji, czyli cała twarz wysypana pryszczami, gigantyczne piersi, huśtawki nastrojów, a mdłości miewam na tyle łagodne, ze zastanawiam się czy to od ciazy czy autosugestia. W weekend pokłóciłam się z mamą na amen. Miałam z nią trzy do tej pory rozmowy na temat mojej ciazy i przy każdej z nich ona mi opowiada nie o 5ciu udanych które miała tylko o poronieniach. Za drugim razem ja grzecznie poprosiłam o nie poruszanie tematu poronień przy mnie. I przyjechała do mnie w weekend, pyta jak się czuje, ja mówię, ze super, ze nie mam mdłości, nastrój git. A ona: mdłości są dobre, ja jak poszłam do ginekologa i powiedziałam mu , ze nie mam mdłości to on powiedział: „no wie Pani, jeżeli w poprzednich Pani miała, a w tych Pani nie ma, to to dobrze nie wróży”. Ja ją pytam: „to w tych co poroniłaś, tak?” I oczywiście odpowiedz twierdząca. And i Lost It. Nie chce z nią gadać aż do porodu. Wydaje mi się, ze ona ściemnia, może i nawet przed sama sobą, ze akceptuje, ze ta ciąża jest z IVF.
wow to faktycznie kawał człowieka już 🥹

Przykro mi strasznie, tym bardziej że to Twoja mama…
 
To fantastycznie, odliczam dni do piątku, do Twojego pierwszego testu :)

Mój kropek to już poważny człowiek, w piątek miał 1 cm, a jutro kolejny podgląd 😅 ja się czuje spoko, z objawów to mam takie, które mi za bardzo nie przeszkadzają w egzystencji, czyli cała twarz wysypana pryszczami, gigantyczne piersi, huśtawki nastrojów, a mdłości miewam na tyle łagodne, ze zastanawiam się czy to od ciazy czy autosugestia. W weekend pokłóciłam się z mamą na amen. Miałam z nią trzy do tej pory rozmowy na temat mojej ciazy i przy każdej z nich ona mi opowiada nie o 5ciu udanych które miała tylko o poronieniach. Za drugim razem ja grzecznie poprosiłam o nie poruszanie tematu poronień przy mnie. I przyjechała do mnie w weekend, pyta jak się czuje, ja mówię, ze super, ze nie mam mdłości, nastrój git. A ona: mdłości są dobre, ja jak poszłam do ginekologa i powiedziałam mu , ze nie mam mdłości to on powiedział: „no wie Pani, jeżeli w poprzednich Pani miała, a w tych Pani nie ma, to to dobrze nie wróży”. Ja ją pytam: „to w tych co poroniłaś, tak?” I oczywiście odpowiedz twierdząca. And i Lost It. Nie chce z nią gadać aż do porodu. Wydaje mi się, ze ona ściemnia, może i nawet przed sama sobą, ze akceptuje, ze ta ciąża jest z IVF.
Jeżeli to Cię pocieszy moja mama wie że chce podjeść ale po jej relacji i tekście że lepiej adoptować dziecko, że oni długo się starali a maja tróje, zasugerowała że idę na skróty to bracia wiedzą a moi rodzice nie wiedzą że jestem w trakcie. Jutro nawet tak wymyśliłam że rano dziecko do przedszkola, pojadę z mężem na punkcje na powrocie weznieny dziecko z przedszkola i nikt się nie zorientuje. Unikałam ich wizyt podczas zastrzyków. Jak zobaczę serduszko to sie dowiedzą. Jak nie akceptują to nie potrzebuje żeby gadali, część rodziny usłyszałam tekst ostatnio o ich sąsiedzie że mają dziecko z probówki.. . Więc chce uniknąć żeby cokolwiek wyszło bo nie chce żeby kiedykolwiek moje dziecko to usłyszało.
 
reklama
U mnie i rodzice i teściowie są daleko od kk. I wiem że raczej mają neutralne podejście do ivf. Stwierdziliśmy z mężem że powiemy im w okolicach prenatalnych, z uwagi nie na reakcje (bo wiem że będzie pozytywna), tylko z uwagi na to że nie mam ochoty ani przestrzeni jeszcze martwić się tym że oni się martwią. Ale do sedna - Trzy dni po tym jak byłam na pierwszym usg w 23 dpt i nie było widać zarodka, zabrałam tesciowa na babski wypad na zakupy. I pierwsze co mi powiedziała wsiadając do auta to to, że bliska kuzynka poroniła w zeszłym tygodniu i że pocieszały ta kuzynkę że „przynajmniej wie że umie zajść w ciążę i nie będzie musiała robić sobie in vitro”. Wiem że pewnie jeśli by wiedziała jaka jest sytuacja to nie powiedziałaby mi tego, no ale… dotknęło mnie to w tamtym momencie i zaciskałam oczy żeby się nie poryczeć. Więc stwierdziłam że jeśli się uda zajść w ciążę przy kolejnym transferze, to mooocno się zastanowię kiedy im cokolwiek powiemy. Mimo że wiem że będą szczęśliwi i w teorii nie mają nic do ivf, to wiem że nie mają takiej wiedzy na ten temat jak ja i na bank polecą jakimś stereotypem który może być dla nas krzywdzący. :)
Myślę, że to nie tak, że negują ivf tylko to jest dla ludzi takie wow, konieczność i to jest prawda.. chyba chodzi o to, że in vitro to taki złożony proces, ludzie się go po prostu boją, nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi, jakaś słaba jestem ostatnio w tłumaczeniu czegoś xd
 
Do góry