reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

In vitro 2024 - refundacja

Wiesz co, moja mama jest baaaardzo związana z kk i w związku z tym również jej poglądy równają się z tymi głoszonymi z ambony. Mamy już jeden case trudny w rodzinie, bo moja siostra jest lesbijką, nigdy nie była w żaden sposób zainteresowana facetami. I lata nieakceptacji z jej strony vs zabiegania o miłość mamy sprawiły, ze moja siostra w rok temu zaczęła się z 20letnim chłopakiem spotykać i w sierpniu ogłosili, ze biorą ślub 🤯🤯

Ja jak bylismy na końcówce IUI to przeprowadziłam z rodzicami rozmowę, powiedziałam, jak wyglądało leczenie i ze kolejnym krokiem jest IVF, ze niezależnie od ich zdania do niego podejdziemy. Ale ze jednocześnie chciałabym znać ich stanowisko, żeby wiedzieć jak już będę w tym vulnerable czasie ewentualnej ciąży. To tata powiedział, ze luz, ze ciąża to ciąża, ze on najważniejsze, ze by się udało. A mama mówi: „ja całkowicie się zgadzam z tata, najważniejsze dla nas jest to, ze jesteście za życiem i o nie walczycie”. Kolejny tekst zalatujący amboną, ale ucieszyłam się, ze nie będzie walki i tabu oraz jazd jak z siostrą.

No a teraz po tych trzech rozmowach zaczynam w to wątpić, ze ona rzeczywiście ma tak, jak zdeklarowała. Natomiast nie wiem, czy ona sama w ogóle ma dostęp do siebie na tyle głęboki, żeby moc to rozeznać.

A skoro o szwagierkach mowa to z kolei moja, z która zawsze raczej na pieńku miałam i dynstans to odkąd się dowiedziała, ze jesteśmy w ciąży to ciagle do mnie dzwoni, pisze, wspiera, oferuje pomoc, pyta o samopoczucie. Jej reakcja też była najbardziej budująca, bo się popłakała i tak na serio ucieszyła. Ta sytuacja mi tylko pokazuje, ze prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie 😅😅
Rodzina Starego też jest dość mocno związana z kk, ale na szczęście mają też do tego dystans. Ja nie mogłabym być chyba z kimś kto ma na tym punkcie bzika, bo ja jestem daleka od kk i chyba byśmy się nie dogadali. Na szczęście nie są zagorzałymi katolikami i są bardzo tolerancyjni.

Również brat starego jest gejem i ma partnera od 15 lat, w ogóle im to nie przeszkadza, uważają że każdy ma prawo do swojej decyzji i nic im do tego, co mega mi się podoba w ich podejściu.

Ja np nie chciałam na razie mówić, że podchodzimy do ivf, bo nie wiedziałam jak na to zareagują, oczywiście Stary się wygadał..
Trochę się bałam ich reakcji, bo wcześniej miałam wrażenie, że chyba nie do końca chcieliby kolejnego wnuka, a co dopiero z ivf, ale oczywiście się myliłam i jak się dowiedzieli to teraz nam bardzo kibicują i wspierają.
 
reklama
Ja to akurat uważam, że ciąża z in vitro do powód do dumy :) takie pary muszą bardzo dużo poświęcić i naprawdę być ze sobą, żeby osiągnąć swój cel. Nie oszukujmy się, naturalne poczęcie zdarza się często w tych związkach, których tak naprawdę już nie ma i tam nie ma miejsca na dziecko.. ale wiesz, bratowe i szwagierki takie najczęściej są, moja szwagierka jest w czwartej ciąży i wysłała mi zdjęcie USG. Nie mam z nią kontaktu, widujemy się od święta, nawet mój mąż stwierdził, że zrobiła to celowo, żeby mi pokazać, że prawdziwa kobieta ma rodzic dzieci :) oczywiście nie ma pojęcia o naszym przypadku i w sumie nie jest dla nas nikim bliskim, żeby musiała wiedzieć :)
Najbardziej dumna to jestem z siebie bo to my dajemy najwięcej i ktoś kto tego nie przeżył nie wie ile to kosztuje psychicznie i fizycznie, nie mówię o pieniądzach bo to tylko kasa. Ale fakt to jest niezły egzamin dla związku.
 
Myślę, że to nie tak, że negują ivf tylko to jest dla ludzi takie wow, konieczność i to jest prawda.. chyba chodzi o to, że in vitro to taki złożony proces, ludzie się go po prostu boją, nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi, jakaś słaba jestem ostatnio w tłumaczeniu czegoś xd
Rozumiem jaknajbardziej :) my w tym siedzimy od jakiegoś czasu, zdobywaliśmy tą wiedzie na różnych konferencjach, spotkaniach ze specjalistami i wertowaniu internetu na każdą stronę. Do nich dociera bardzo mało informacji związanych z ivf, często właśnie stereotypów lub mitów. Dla nas ivf to kolejny krok, po przejściu dogłębnej diagnostyki i leczenia na który wydaliśmy dziesiątki tyciecy złotych. To jest złożony proces, do którego droga jest kręta i zawiła. I nie jest to decyzja w stylu „o zrobię sobie in vitro”- a wydaje mi się że oni chyba tak o tym myślą. Wiem, że im o tym kiedyś powiemy, kiedy będę miała przestrzeń na zorganizowanie im wykładu merytorycznego na temat co to jest ivf 🤣
 
Ja jestem wierzącą ale mam dużo zstrzezen do kościoła, jest wiele niespójności. Dla mnie ivf jest sposobem leczenia, podobnie jak przeszczep serca, płuc itd.... owszem badanie pgd nie jest akceptowane. Muszę za nie zapłacić ok 6tys bo to w refundację nie wchodzi. Tłumaczę sobie to że walczę o życie, a gdybym zachodziła naturalnie to też ile zarodkow obumarło by skoro mam szanse 1/6 plus obciążenia jak każda kobieta, już 2 stracone w 6tc i jedno serduszko przestało bić w 10tc, od 8tc wiedziałam że raczej ciazy nie utrzymam, że jest jakaś wada.
A teściowa.. w końcu po poronieniu które sie skończyło w szpitalu, zamknęła się i nie gada w kółko że moja córka potrzebuje rodzeństwa.
 
Rodzina Starego też jest dość mocno związana z kk, ale na szczęście mają też do tego dystans. Ja nie mogłabym być chyba z kimś kto ma na tym punkcie bzika, bo ja jestem daleka od kk i chyba byśmy się nie dogadali. Na szczęście nie są zagorzałymi katolikami i są bardzo tolerancyjni.

Również brat starego jest gejem i ma partnera od 15 lat, w ogóle im to nie przeszkadza, uważają że każdy ma prawo do swojej decyzji i nic im do tego, co mega mi się podoba w ich podejściu.

Ja np nie chciałam na razie mówić, że podchodzimy do ivf, bo nie wiedziałam jak na to zareagują, oczywiście Stary się wygadał..
Trochę się bałam ich reakcji, bo wcześniej miałam wrażenie, że chyba nie do końca chcieliby kolejnego wnuka, a co dopiero z ivf, ale oczywiście się myliłam i jak się dowiedzieli to teraz nam bardzo kibicują i wspierają.
Mój mąż jest mega za kk, raz jak poszedł że mna na terapię powiedział że czuję się oszukany ze po takim czasie Ja odeszłam od kościoła.ALE jeśli chodzi o jego zdanie na temat ivf, aborcji, adopcji i tych wszystkich trudnych decyzji to wiem żre najwazniejsza jest rodzina. I akurat w kwestii ivf od zawsze był za, bo oboje chcieliśmy dzieci.
 
My mamy takie podejście, ze mówimy wprost. Mamy takie szczęście, ze większość naszych bliskich nas mega wspiera, kibicuje i jak się dowiedzieli o IVF to tylko natężyli się we wsparciu.

Jedyny problematyczny osobnik to właśnie moja mama oraz teść, ale u niego to wynika z tego, że po prostu jest trochę emocjonalną amebą i nie umie rozmawiać o niczym innym niż o piłce nożnej i pogodzie, a nie z jakiejś wrogości.

A jak mi ktoś kiedyś w jakikolwiek sposób nieprzychylny skomentuje moje dziecko to życie mu nie miłe 😅😅😅 dostanie taką ripostę, ze mu/ jej uszy zwiędną 😂😂
 
My mamy takie podejście, ze mówimy wprost. Mamy takie szczęście, ze większość naszych bliskich nas mega wspiera, kibicuje i jak się dowiedzieli o IVF to tylko natężyli się we wsparciu.

Jedyny problematyczny osobnik to właśnie moja mama oraz teść, ale u niego to wynika z tego, że po prostu jest trochę emocjonalną amebą i nie umie rozmawiać o niczym innym niż o piłce nożnej i pogodzie, a nie z jakiejś wrogości.

A jak mi ktoś kiedyś w jakikolwiek sposób nieprzychylny skomentuje moje dziecko to życie mu nie miłe 😅😅😅 dostanie taką ripostę, ze mu/ jej uszy zwiędną 😂😂
Ja też jestem za mówieniem wprost. Ale nie zebraliśmy się z tym przed rozpoczęciem procedury, a teraz z uwagi na to puste jajo… to nie chce mi się tłumaczyć wszystkiego. Jakas taka mniejsza presja jak inni nie wiedzą co się stało i co przed nami. Niemniej jednak, zgadzam się że jak nie będzie się o tym gadać otwarcie to tylko pogłębiamy taboo. No ale też nie kosztem własnego dobrostanu :) nic na siłę, wszystko w odpowiednim czasie :)
 
Dziewczyny, powiedzcie mi czy przeziębienia ale takie bez gorączki mają duży wpływ na jakość komórek jajowych? Złapało mnie przeziębienie i już się stresuje, że cała suplementacja i dbanie o siebie pojdzie w piach. Unikam jak mogę leków ale Eromed już musiał wjechać. Niby jeszcze czekam na wyniki badań do rozpoczęcia stymulacji, więc wypadnie ona w kolejnym cyklu ale już mnie stres dopadł, że coś obniży mi jakość i będzie ponowną kicha😨
 
Ja też jestem za mówieniem wprost. Ale nie zebraliśmy się z tym przed rozpoczęciem procedury, a teraz z uwagi na to puste jajo… to nie chce mi się tłumaczyć wszystkiego. Jakas taka mniejsza presja jak inni nie wiedzą co się stało i co przed nami. Niemniej jednak, zgadzam się że jak nie będzie się o tym gadać otwarcie to tylko pogłębiamy taboo. No ale też nie kosztem własnego dobrostanu :) nic na siłę, wszystko w odpowiednim czasie :)
No jasne totalnie Cię rozumiem. My początkowo tez się nastawialiśmy tak, że info w świat dopiero po prenatalnych, ale okazało się, że jednak ta decyzja nam nie odpowiadała, bo u mnie tylko pogłębiał strach przed poronieniem. Każda historia i każde doświadczenie jest inne, najważniejsze to, żeby umieć czytać siebie i swoje potrzeby i działać tak, aby to było w najwyższej trosce o siebie, partnera i dzidziusia. To powinien być totalny priorytet każdej pary - własne potrzeby i komfort.
 
reklama
Swoją drogą odnośnie informowania rodziny o ciąży - ja uważam, ze każdy informuje kiedy chce, na początku, przy prenatalnych, po 3 miesiącach.
Ale dziwi mne ta narracja, jak np. ktoś informuje od razu po teście, bo tak chce - "o matko,. już mówicie, przecież jeszcze wszystko może się wydarzyć". No i co? To jakiś wstyd jak się poroni, ze nie wolno mówić o ciąży?
 
Do góry