reklama
Hej!
JA też tu zaglądam, ale nikt się od jakiegoś czasu nie odzywa. Myślę, ze jakby parę osób które nie mają dostępu do zamkniętego się tu udzielało, to i inne dziewczyny też by zaglądały i pisały.
pene - dobrze, że zaleczyłaś infekcję.
JA też tu zaglądam, ale nikt się od jakiegoś czasu nie odzywa. Myślę, ze jakby parę osób które nie mają dostępu do zamkniętego się tu udzielało, to i inne dziewczyny też by zaglądały i pisały.
pene - dobrze, że zaleczyłaś infekcję.
pene ale my tu tez zaglądamy i osobiście uważam ze gdyby ktoś tu pisał to my tez byśmy się tu udzielałyu nas to już jakiś czas jest z wynikami fajna sprawa bo drukujesz z internetu nie musisz jezdzic i odbierać ;-)
annte mnie tez kiedyś kuła szyjka ale po jakims czasie minelo i więcej nie wrocilo
ja nie wiem czy tylko ja tak mam ide do gina wszystko jest super a po wizycie za pare dni a to brzuch boli a to szyjka pobolewa a to Mała mało się rusza....
annte mnie tez kiedyś kuła szyjka ale po jakims czasie minelo i więcej nie wrocilo
ja nie wiem czy tylko ja tak mam ide do gina wszystko jest super a po wizycie za pare dni a to brzuch boli a to szyjka pobolewa a to Mała mało się rusza....
Gosia przybij piątkę, też tak mam, po wizycie fruwam pod sufitem, a po paru dniach juz zaczynam się martwić, najchętniej mogłabym miec wizyty z usg co parę dni
Na szczęście chyba mi już powoli przechodzi, za chwilę 30 tydzień dzieciaczki już coraz bezpieczniejsze, a jak zuję jak mały się rozpycha to wiem że z nim wszystko w porządku.
Na szczęście chyba mi już powoli przechodzi, za chwilę 30 tydzień dzieciaczki już coraz bezpieczniejsze, a jak zuję jak mały się rozpycha to wiem że z nim wszystko w porządku.
Magda_z_uk
Po pierwsze MAMA ;)
Moje kochane.
W zasadzie nie wiem, czy powinnam tu jeszcze zaglądać.....ciężko mi jednak tak po prostu odejść....
Dokładnie tydzień temu serduszko naszej Kaji przestało bić.
Przez 2 tygodnie byliśmy pod opieką najlepszego genetyka w całej Walii. Jest to o tyle pocieszające, że skoro on powiedział,że więcej się zrobić nie dało....znaczy,że tak musiało być. Nie chcę wnosić tu smutku, ale nie ukrywam,że nic gorszego nie mogło mnie w życiu spotkać.
Chwila, kiedy na usg serduszko już nie biło, do końca życia pozostanie przed moimi oczami. I ta piszcząca kreska, kiedy lekarz puściła przepływy.....Byłam na to gotowa. Tzn tak sądziłam, ale na to chyba nigdy nie jest się przygotowanym. Żal, płacz, rozpacz....tego się nie da opisać.
Osobiście czułam,że Kaja odchodzi. Już w niedzielę głaskałam brzuszek i mówiłam jej,że jeśli tak bardzo jest chora, jeśli tak trudno jej żyć, to niech odejdzie. Że ja z tatusiem sobie poradzimy....Nie kopała już wcale. Czasem czułam,że tam jest, ale tylko czasem. Cały poniedziałek była cisza, mimo,że jeszcze rano serduszko jak nigdy głośno biło na detektorze. Nigdy wcześniej i nigdy później nie usłyszałam tak intensywnego bicia jej serca....We wtorek rano było usg. Bałam się. Bałam się,że już wtedy zobaczę tę ciszę....tak. Tę ciszę się widzi. Ona jednak jeszcze żyła. Serce biło, ale bardzo mocno zwalniało.....mój lekarz wiedział. Ja wiem. Nie powiedział,że to się stanie, ale ja wiem,że wiedział. Po to zatrzymał mnie do czwartku. Przecież normalnie miałam już wtedy, we wtorek wyjść. Powiedział,że nie jest gorzej. Że przepływy mózgowe wróciły do normy. To była dobra wiadomość. Zła,że Kaja nadal cierpi. Dowiedziałam się wtedy,że kariotyp wyszedł prawidłowy i kolejne wirusy ujemne. Pozostało nam czekać na dalsze wyniki, które miały nadejść za 2 tygodnie. Wyszłam smutna. Poszłam na oddział. Moja kruszynka nadal nie kopała. Ja czułam,że ona tam umiera....Zaraz ktoś przyszedł znowu szukać bicia serca. Biło, ale już cicho i nie regularnie. Przyjechał mąż z synkiem. Ucieszył się,że jest deczko lepiej,że te przepływy lepsze. Miło spędziliśmy czas. Śmialiśmy się....malutka nagle zaczęła mocno kopać. Nie długo, ale intensywnie. Mąż mówi,że przywitać się chce.....ona jednak się z nami żegnała....
Tomek pojechał, a ja zostałam sama. Zrobiło się ciemno. Po 21 przyszła położna szukać serduszka....nie było....przecież wiedziałam. Wezwali lekarza......cisza.....Kaja odeszła. Zasnęła pod moim sercem. Tak jakby posłuchała moich próśb niedzielnych.....nigdy wcześniej nie czułam takiej pustki.....
Dalej już wszystko działo się szybko. W nocy podpisanie papierów, badania. Rano przygotowania do cc. Mąż u mojego boku non stop. O emocjach nie napisze wiele, bo nie ma takich słów, które by mogły je określić. Jestem wdzięczna szpitalowi w Cardiff, że mogliśmy nacieszyć się naszym Aniołkiem, jak długo chcieliśmy. Tuliłam, rozmawiałam i całowałam. Wiem,że jej już nie było, ale chciałam by wiedziała,że zawsze będzie naszym 4 dzieckiem. Oddałam ją dopiero na następny dzień, kiedy już byłam pewna,że wie o wszystkim. O Was też. Szpital załatwił dla nas więcej niż spodziewaliśmy się. Wychodząc do domu w piątek (po 2 dobach od cc) mieliśmy akt zgonu w ręce, załatwiony pogrzeb, wszystko odnośnie sekcji również, oraz dalsze postępowanie diagnostyczne ( bo wciąż mnie prowadzi nasz genetyk). Póki co jako powód śmierci wpisany jest obrzęk nieimmunologiczny. Mamy nadzieję,że z biegiem czasu dowiemy się, co go spowodowało i czy mamy jeszcze szansę na zdrowego maluszka. Dostaliśmy również pudełko wspomnień, a w nim kocyk, misie pluszowe, świadectwo chrztu, świeczkę od chrztu, odciski stópek i rączek i śliczne zdjęcia naszego Aniołka.
A Kaja?
Kaja jest i będzie zawsze naszym dzieckiem. Będzie pochowana w przepięknych ogrodach, ale nigdy w naszych sercach. Mówimy o niej, oglądamy pamiątki i tęsknimy...Była śliczna. Urodziła się z wagą 2160g i choć widać było,że cierpiała, to wcale nas nie przeraził jej wygląd. Cieszę się,że mogłam spędzić z nią czas. Że widziałam jak mocno była chora...jestem spokojniejsza. Zasnęła słysząc bicie mojego serca. Nic ją już nie boli....Moje serce rozdarte. Walczę ze sobą każdego dnia. Są lepsze i gorsze. Wiem....muszę przejść przez ten ból w całej jego rozciągłości.....strasznie to trudne...
Wam chcę podziękować. Za to,że wierzyłyście, kiedy ja bałam się wierzyć....Za to,że pomimo mojej nieobecności pamiętałyście i wspierałyście. Za każde światełko dla mojej córeczki. Bo niczego bardziej nie potrzebuję, jak świadomości,że jest jej tam dobrze. Czy kiedyś poznam sens tego co się stało? Nie sądzę....to nie ma sensu.
Chyba czas na mnie. Czas, by się z Wami pożegnać. Co prawda ja nadal czuję się grudniówką, mimo,że moje serduszko odeszło. Nie wiem, czy wypada, ale chciałabym, aby Kaya widniała na liście urodzonych maluszków grudniowych. Ur. 17.09. 2014, godz. 11.35, z wagą 2160g przez cc, 28t + 4 dni....Myślicie,że mogę Was o to prosić? Jeśli nie chcecie tego, by coś tak smutnego rozpoczynało listę.....zrozumiem i nie będę mieć żalu. Ale dla mnie Kaja to nie tylko Aniołek. To moja córcia....
Możecie mnie usunąć z wątku zamkniętego, jeśli uznacie,że to konieczne. Pozwolę sobie zajrzeć do Was tu czasami, choćby z sentymentu. Jesteście wciąż mi bliskie i jakoś trudno tak po prostu odejść....
Przepraszam,jeśli smucę Was. Po prostu czułam potrzebę napisania. Mam nadzieję,że rozumiecie mnie. Wam kochane życzę powodzenia. Z radością w sercu będę Wam gratulować, kiedy przyjdzie czas na Wasze Skarby. Za każdą trzymam mocno kciuki i każdej z osobna bardzo dziękuję. Na prawdę jesteście niezastąpione!
Pozwolę sobie na wątku zamkniętym wrzucić zdjęcie mojej perełki....może to Wam pomoże zrozumieć, dlaczego ona wciąż JEST, a nie była...
W zasadzie nie wiem, czy powinnam tu jeszcze zaglądać.....ciężko mi jednak tak po prostu odejść....
Dokładnie tydzień temu serduszko naszej Kaji przestało bić.
Przez 2 tygodnie byliśmy pod opieką najlepszego genetyka w całej Walii. Jest to o tyle pocieszające, że skoro on powiedział,że więcej się zrobić nie dało....znaczy,że tak musiało być. Nie chcę wnosić tu smutku, ale nie ukrywam,że nic gorszego nie mogło mnie w życiu spotkać.
Chwila, kiedy na usg serduszko już nie biło, do końca życia pozostanie przed moimi oczami. I ta piszcząca kreska, kiedy lekarz puściła przepływy.....Byłam na to gotowa. Tzn tak sądziłam, ale na to chyba nigdy nie jest się przygotowanym. Żal, płacz, rozpacz....tego się nie da opisać.
Osobiście czułam,że Kaja odchodzi. Już w niedzielę głaskałam brzuszek i mówiłam jej,że jeśli tak bardzo jest chora, jeśli tak trudno jej żyć, to niech odejdzie. Że ja z tatusiem sobie poradzimy....Nie kopała już wcale. Czasem czułam,że tam jest, ale tylko czasem. Cały poniedziałek była cisza, mimo,że jeszcze rano serduszko jak nigdy głośno biło na detektorze. Nigdy wcześniej i nigdy później nie usłyszałam tak intensywnego bicia jej serca....We wtorek rano było usg. Bałam się. Bałam się,że już wtedy zobaczę tę ciszę....tak. Tę ciszę się widzi. Ona jednak jeszcze żyła. Serce biło, ale bardzo mocno zwalniało.....mój lekarz wiedział. Ja wiem. Nie powiedział,że to się stanie, ale ja wiem,że wiedział. Po to zatrzymał mnie do czwartku. Przecież normalnie miałam już wtedy, we wtorek wyjść. Powiedział,że nie jest gorzej. Że przepływy mózgowe wróciły do normy. To była dobra wiadomość. Zła,że Kaja nadal cierpi. Dowiedziałam się wtedy,że kariotyp wyszedł prawidłowy i kolejne wirusy ujemne. Pozostało nam czekać na dalsze wyniki, które miały nadejść za 2 tygodnie. Wyszłam smutna. Poszłam na oddział. Moja kruszynka nadal nie kopała. Ja czułam,że ona tam umiera....Zaraz ktoś przyszedł znowu szukać bicia serca. Biło, ale już cicho i nie regularnie. Przyjechał mąż z synkiem. Ucieszył się,że jest deczko lepiej,że te przepływy lepsze. Miło spędziliśmy czas. Śmialiśmy się....malutka nagle zaczęła mocno kopać. Nie długo, ale intensywnie. Mąż mówi,że przywitać się chce.....ona jednak się z nami żegnała....
Tomek pojechał, a ja zostałam sama. Zrobiło się ciemno. Po 21 przyszła położna szukać serduszka....nie było....przecież wiedziałam. Wezwali lekarza......cisza.....Kaja odeszła. Zasnęła pod moim sercem. Tak jakby posłuchała moich próśb niedzielnych.....nigdy wcześniej nie czułam takiej pustki.....
Dalej już wszystko działo się szybko. W nocy podpisanie papierów, badania. Rano przygotowania do cc. Mąż u mojego boku non stop. O emocjach nie napisze wiele, bo nie ma takich słów, które by mogły je określić. Jestem wdzięczna szpitalowi w Cardiff, że mogliśmy nacieszyć się naszym Aniołkiem, jak długo chcieliśmy. Tuliłam, rozmawiałam i całowałam. Wiem,że jej już nie było, ale chciałam by wiedziała,że zawsze będzie naszym 4 dzieckiem. Oddałam ją dopiero na następny dzień, kiedy już byłam pewna,że wie o wszystkim. O Was też. Szpital załatwił dla nas więcej niż spodziewaliśmy się. Wychodząc do domu w piątek (po 2 dobach od cc) mieliśmy akt zgonu w ręce, załatwiony pogrzeb, wszystko odnośnie sekcji również, oraz dalsze postępowanie diagnostyczne ( bo wciąż mnie prowadzi nasz genetyk). Póki co jako powód śmierci wpisany jest obrzęk nieimmunologiczny. Mamy nadzieję,że z biegiem czasu dowiemy się, co go spowodowało i czy mamy jeszcze szansę na zdrowego maluszka. Dostaliśmy również pudełko wspomnień, a w nim kocyk, misie pluszowe, świadectwo chrztu, świeczkę od chrztu, odciski stópek i rączek i śliczne zdjęcia naszego Aniołka.
A Kaja?
Kaja jest i będzie zawsze naszym dzieckiem. Będzie pochowana w przepięknych ogrodach, ale nigdy w naszych sercach. Mówimy o niej, oglądamy pamiątki i tęsknimy...Była śliczna. Urodziła się z wagą 2160g i choć widać było,że cierpiała, to wcale nas nie przeraził jej wygląd. Cieszę się,że mogłam spędzić z nią czas. Że widziałam jak mocno była chora...jestem spokojniejsza. Zasnęła słysząc bicie mojego serca. Nic ją już nie boli....Moje serce rozdarte. Walczę ze sobą każdego dnia. Są lepsze i gorsze. Wiem....muszę przejść przez ten ból w całej jego rozciągłości.....strasznie to trudne...
Wam chcę podziękować. Za to,że wierzyłyście, kiedy ja bałam się wierzyć....Za to,że pomimo mojej nieobecności pamiętałyście i wspierałyście. Za każde światełko dla mojej córeczki. Bo niczego bardziej nie potrzebuję, jak świadomości,że jest jej tam dobrze. Czy kiedyś poznam sens tego co się stało? Nie sądzę....to nie ma sensu.
Chyba czas na mnie. Czas, by się z Wami pożegnać. Co prawda ja nadal czuję się grudniówką, mimo,że moje serduszko odeszło. Nie wiem, czy wypada, ale chciałabym, aby Kaya widniała na liście urodzonych maluszków grudniowych. Ur. 17.09. 2014, godz. 11.35, z wagą 2160g przez cc, 28t + 4 dni....Myślicie,że mogę Was o to prosić? Jeśli nie chcecie tego, by coś tak smutnego rozpoczynało listę.....zrozumiem i nie będę mieć żalu. Ale dla mnie Kaja to nie tylko Aniołek. To moja córcia....
Możecie mnie usunąć z wątku zamkniętego, jeśli uznacie,że to konieczne. Pozwolę sobie zajrzeć do Was tu czasami, choćby z sentymentu. Jesteście wciąż mi bliskie i jakoś trudno tak po prostu odejść....
Przepraszam,jeśli smucę Was. Po prostu czułam potrzebę napisania. Mam nadzieję,że rozumiecie mnie. Wam kochane życzę powodzenia. Z radością w sercu będę Wam gratulować, kiedy przyjdzie czas na Wasze Skarby. Za każdą trzymam mocno kciuki i każdej z osobna bardzo dziękuję. Na prawdę jesteście niezastąpione!
Pozwolę sobie na wątku zamkniętym wrzucić zdjęcie mojej perełki....może to Wam pomoże zrozumieć, dlaczego ona wciąż JEST, a nie była...
Ostatnia edycja:
Madziu, trudno cokolwiek mądrego napisać, szczególnie kiedy łzy same cisną się do oczu. Jest mi nawet sama nie wiem jak, bo przykro to za delikatne słowo.
Dla mnie jesteś najdzielniejszą z grudniówek i życzę Ci aby ta siła nadal Cię napędzała.
Ja nie mam nic przeciwko aby Kaja otwierała listę grudniowych maluchów.
Trzymaj się kochana. I jeśli tylko będziesz miała potrzebę to pisz bo zawsze będziesz dla nas grudniowa mama.
Dla mnie jesteś najdzielniejszą z grudniówek i życzę Ci aby ta siła nadal Cię napędzała.
Ja nie mam nic przeciwko aby Kaja otwierała listę grudniowych maluchów.
Trzymaj się kochana. I jeśli tylko będziesz miała potrzebę to pisz bo zawsze będziesz dla nas grudniowa mama.
Ostatnia edycja:
jopal
Fanka BB :)
Magda Kochana [*] dla Twojej Kaji, splakalam się czytając Twojego posta, ze smutku ale i ze wzruszenia tak pięknie piszesz o swojej córeczce.
Zaglądaj i pisz do nas kiedy tylko masz ochotę, dla nas zawsze będziesz Grudnióweczka razem ze swoją Kają. Ty jesteś tez nam bardzo bliska zdazylysmy się tu zzyc ze sobą. Ciepłe myśli dla Ciebie i całej Twojej rodziny, trzymajcie się.
Zaglądaj i pisz do nas kiedy tylko masz ochotę, dla nas zawsze będziesz Grudnióweczka razem ze swoją Kają. Ty jesteś tez nam bardzo bliska zdazylysmy się tu zzyc ze sobą. Ciepłe myśli dla Ciebie i całej Twojej rodziny, trzymajcie się.
Ostatnia edycja:
reklama
Magdzia,
Gdyby słowa tak łatwo płynęły jak łzy...a może w takich momentach to wlasnie łzy maja płynąć a nie słowa...niech płyną. Ściskam Cię bardzo mocno.
Chciałam Ci podziękować za to jak ciepło mnie tu przyjęłaś i że prze ten krótki czas tutaj miałam możliwość podziwiać Cię za to jak dzielną jesteś mamą. Jestem pewna ze dla wielu z nas, dla mnie na pewno, byłaś i jestes wsparciem i przykładem.
Kaya jak najbardziej powinna otwierać listę dzieciaczków.
Raz jeszcze bardzo mocno Cię ściskam.
Gdyby słowa tak łatwo płynęły jak łzy...a może w takich momentach to wlasnie łzy maja płynąć a nie słowa...niech płyną. Ściskam Cię bardzo mocno.
Chciałam Ci podziękować za to jak ciepło mnie tu przyjęłaś i że prze ten krótki czas tutaj miałam możliwość podziwiać Cię za to jak dzielną jesteś mamą. Jestem pewna ze dla wielu z nas, dla mnie na pewno, byłaś i jestes wsparciem i przykładem.
Kaya jak najbardziej powinna otwierać listę dzieciaczków.
Raz jeszcze bardzo mocno Cię ściskam.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 3 tys
- Wyświetleń
- 275 tys
B
- Odpowiedzi
- 3 tys
- Wyświetleń
- 186 tys
- Odpowiedzi
- 7
- Wyświetleń
- 2 tys
Podziel się: