sergeevna
Pysiołkowa Mama
Inka jest jeszcze sporo czasu do tego, żeby wszystko zdążyło się uspokoić Wierzę, że te szmery same się wyciszą, poza tym dr B. jest na prawdę świetnym fachowcem i jesteście pod dobrą opieką A zdjęcia Aleksego piękne :-)
Klariss udanej dżamprezy ;-)
Żabcia ja tez tak teraz mam :-( Do ścisłego centrum ode mnie niby 15 minut piechotą, ale w ciąży teraz mi się wydłużyło do pół godziny Dlatego teraz kiedy wybieram się na miasto, to wstyd się przyznać, ale wsiadam w autobus... Na początku II trymestru pamiętam miałam takie akcje, że wychodziłam sama i już na mieście zawroty głowy, ciemno przed oczami, nie raz myślałam, że zemdleję Teraz wolę nie ryzykować przemęczenia, zwłaszcza, kiedy jestem sama... Sapię, ciężko mi, bóle krzyża, a szybsi ode mnie są już ci starsi anglicy na tych elektrycznych wozidełkach Porażka Z kolei druga rzecz, która mnie wkurza, to totalna nieuwaga tych tabunów ludzi, ciągle się boję, że zarobię czyimś łokciem w brzuch
Asienka, Aga7602 ja niby siedzę z G. w domku teraz, ale co w tym ciekawego... Dzisiaj skończył pracę, pojechał na zakupy, wrócił do domu, obiad, poszedł na zajęcia swojego klubu fotografów... Jak wrócił po prawie 3 godzinach, to teraz TV w centrum uwagi Jutro sobota, więc będzie odsypiał tydzień (czytaj: wstanie o 12:00...), pewnie coś zje, pomarudzi i już mi zapowiedział, że jutro umówił się na odzyskiwanie danych z dysku u klienta, więc znowu popołudniu będę w domu sama...
Świetnie się czyta Wasze historie starankowe
U nas to było tak, że o dziecku marzyłam już od dawna i "męczyłam" mojego Pana i Władcę, ale początkowo odkładaliśmy ostateczną decyzję na bliżej nieokreślone "później/niedługo"... W międzyczasie trochę się pozmieniało, G. się oświadczył :-) i jakiś miesiąc po tym temat powrócił ;-) Starania zaczęliśmy w październiku, był to pierwszy miesiąc kiedy odstawiłam tabletki. Obserwowałam swój cykl, mierzyłam temperaturę i starałam się nam tym pomóc szybciej zajść ;-) W sumie udało się w 5 cyklu starań I akurat w tym w którym się udało wiem dokładnie co do prawie godziny, kiedy nam się udało, bo owulację czułam bardzo wyraźnie (wykres potwierdził na drugi dzień ;-) ). Spokojna jak nigdy czekałam na datę miesiączki, dopóki nie zobaczyłam II kresek na teście, a było to - uwaga! - 4 dni przed terminem! Ledwo widoczna, ale była ;-) Bałam się, tylko strasznie, że wraz z terminem jednak ciąża się nie utrzyma... No ale minął "najgorszy dzień" i później już tylko co raz lepiej!
A G. się dowiedział tak: rano jak robiłam test on jeszcze spał... Już wiedziałam, że są II i chciałam Mu jakoś o tym powiedzieć bardziej uroczyście ;-) Poszłam do miasta, kupiłam butelkę niebieską z Kubusiem Puchatkiem i wsadziłam do niej test z II, do tego kartkę w której napisałam "List do Tatusia" od Brzdąca naszego Coś o tym, że ma właśnie jakieś 2 milimetry i żeby tatuś się mamusią opiekował no i że zobaczą sie w grudniu Całość zapakowałam w torebkę odświętną, umówiłam się z G. w parku pod wieeeelkim kwitnącym drzewem na ławce i kiedy przyszedł - kazałam zamknąć oczy ;-) Wyjęłam torebkę i wręczając ją powiedziałam tylko, żeby datę 9 kwietnia 2011 zapamiętał do końca życia, bo to właśnie dziś jest ten dzień, w którym dowiedział się, że zostanie tatą! :-) Wybuch radości i niedowierzania, że to "już" Dodam jeszcze, że to miał być nasz ostatni cykl starań, bo datę ślubu ustaliliśmy już wcześniej na czerwiec 2012 i chciałam od porodu mieć pół roku na "dojście do siebie", więc grudzień był ostatnim terminem a gdyby się nie udało, staralibyśmy się dopiero po ślubie ;-)
Klariss udanej dżamprezy ;-)
Żabcia ja tez tak teraz mam :-( Do ścisłego centrum ode mnie niby 15 minut piechotą, ale w ciąży teraz mi się wydłużyło do pół godziny Dlatego teraz kiedy wybieram się na miasto, to wstyd się przyznać, ale wsiadam w autobus... Na początku II trymestru pamiętam miałam takie akcje, że wychodziłam sama i już na mieście zawroty głowy, ciemno przed oczami, nie raz myślałam, że zemdleję Teraz wolę nie ryzykować przemęczenia, zwłaszcza, kiedy jestem sama... Sapię, ciężko mi, bóle krzyża, a szybsi ode mnie są już ci starsi anglicy na tych elektrycznych wozidełkach Porażka Z kolei druga rzecz, która mnie wkurza, to totalna nieuwaga tych tabunów ludzi, ciągle się boję, że zarobię czyimś łokciem w brzuch
Asienka, Aga7602 ja niby siedzę z G. w domku teraz, ale co w tym ciekawego... Dzisiaj skończył pracę, pojechał na zakupy, wrócił do domu, obiad, poszedł na zajęcia swojego klubu fotografów... Jak wrócił po prawie 3 godzinach, to teraz TV w centrum uwagi Jutro sobota, więc będzie odsypiał tydzień (czytaj: wstanie o 12:00...), pewnie coś zje, pomarudzi i już mi zapowiedział, że jutro umówił się na odzyskiwanie danych z dysku u klienta, więc znowu popołudniu będę w domu sama...
Świetnie się czyta Wasze historie starankowe
U nas to było tak, że o dziecku marzyłam już od dawna i "męczyłam" mojego Pana i Władcę, ale początkowo odkładaliśmy ostateczną decyzję na bliżej nieokreślone "później/niedługo"... W międzyczasie trochę się pozmieniało, G. się oświadczył :-) i jakiś miesiąc po tym temat powrócił ;-) Starania zaczęliśmy w październiku, był to pierwszy miesiąc kiedy odstawiłam tabletki. Obserwowałam swój cykl, mierzyłam temperaturę i starałam się nam tym pomóc szybciej zajść ;-) W sumie udało się w 5 cyklu starań I akurat w tym w którym się udało wiem dokładnie co do prawie godziny, kiedy nam się udało, bo owulację czułam bardzo wyraźnie (wykres potwierdził na drugi dzień ;-) ). Spokojna jak nigdy czekałam na datę miesiączki, dopóki nie zobaczyłam II kresek na teście, a było to - uwaga! - 4 dni przed terminem! Ledwo widoczna, ale była ;-) Bałam się, tylko strasznie, że wraz z terminem jednak ciąża się nie utrzyma... No ale minął "najgorszy dzień" i później już tylko co raz lepiej!
A G. się dowiedział tak: rano jak robiłam test on jeszcze spał... Już wiedziałam, że są II i chciałam Mu jakoś o tym powiedzieć bardziej uroczyście ;-) Poszłam do miasta, kupiłam butelkę niebieską z Kubusiem Puchatkiem i wsadziłam do niej test z II, do tego kartkę w której napisałam "List do Tatusia" od Brzdąca naszego Coś o tym, że ma właśnie jakieś 2 milimetry i żeby tatuś się mamusią opiekował no i że zobaczą sie w grudniu Całość zapakowałam w torebkę odświętną, umówiłam się z G. w parku pod wieeeelkim kwitnącym drzewem na ławce i kiedy przyszedł - kazałam zamknąć oczy ;-) Wyjęłam torebkę i wręczając ją powiedziałam tylko, żeby datę 9 kwietnia 2011 zapamiętał do końca życia, bo to właśnie dziś jest ten dzień, w którym dowiedział się, że zostanie tatą! :-) Wybuch radości i niedowierzania, że to "już" Dodam jeszcze, że to miał być nasz ostatni cykl starań, bo datę ślubu ustaliliśmy już wcześniej na czerwiec 2012 i chciałam od porodu mieć pół roku na "dojście do siebie", więc grudzień był ostatnim terminem a gdyby się nie udało, staralibyśmy się dopiero po ślubie ;-)
Ostatnia edycja: