Kota-behemota ja siedzę na zwolnieniu już prawie miesiąc i na początku byłam zła, bo nigdy nie było takiej sytuacji, żebym ja nie pracowała. Nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić, ale skoro kazali to kazali. Wczoraj pojechałam do pracy zawieść kolejne zwolnienie i myślałam, że tam się wykończe. Śpiączka która mam dzień w dzień sprawiała, że tylko ziewałam i przepraszałam mówiąc że to silniejsze ode mnie. Poza tym wczoraj czułam się tragicznie, cały dzień mi się odbijało, a wieczorem miałam takie mdłości, że myślałam, że wkońcu kibelek będzie mój. Teraz się cieszę, że nie muszę się męczyć w robocie. Wiem, że z jednej strony czas by szybciej leciał, ale jak jestem w domu i źle się czuje to zawsze mogę się położyć. Poza tym u mnie w pracy mam zadanie do wykonania w miesiącu i nikogo by nie obchodziło, że ja jestem w ciąży, zadanie ma być wykonane.
Teraz już się przyzwyczaiłam do przymusowego "urlopu".