Cześć Babeczki!
I znowu się pochrzaniło u mnie ze sprawami urzędowymi, już nie mam siły biegać i załatwiać... Na każdym kroku przeszkody, ciągle coś jest nie tak a przepisy brytyjskie to szczyt braku logiki!
Nigdy nie popierałam i nie popieram życia za "państwowe pieniądze" i ciągnięcia świadczeń socjalnych na siłę, ale teraz, kiedy potrzebuję pomocy choćby i najmniejszej na najbliższe miesiące do porodu, nie mogę liczyć na NIC! :-( To żałosne i straszne jednocześnie, żeby w teoretycznie "cywilizowanym" państwie takie cuda się działy... Aż się wczoraj popłakałam... Tak, oczywiście, przy biurku kolejnej z pań urzędniczek... A złość moja i bezsilność chyba sięga zenitu...
I jeszcze to zdjęcie znalezione dzisiaj - kwintesencja tego, co mnie ostatnio spotyka...
A za chwilę wychodzę z domu i zaczynam od nowa walkę o normalne życie...