Na sceny nie reaguję w ogóle, jeśli chcę coś uzyskać to konsekwentnie nie odpuszczam.
Chce leżeć w przychodni na ziemi, mohery patrzą z pogardą, mam to gdzieś, jak odejdę to i tak za mną poleci, mam przewagę bo w towarzystwie nie czuje się pewnie sam. W domu jest gorzej, jest znacznie bardziej uparty, długo każę coś zrobić, jak nie skutkuje to stawiam do kąta, aż się namyśli, jeśli chodzi o zrobienie czegoś to czasami zmuszam jak mi nerwy puszczają, np. biorę go za rękę i jego ręką sprzątam zabawki.
Robię dokładnie to samo
Przy zbieraniu jego ręką płacze On,potem ja...ale nie odpuszczam ....Widzę skutki,Dzieci znajomych i mojego brata:-(...dosłownie chodzą im po głowach ,mają w nosie polecania i mam wrażenie ,że w ogóle rodziców mają w nosie......
A myslę,że ta nasza praca i konsekwencja kiedyś zaprocentują ...właściwie już widzę różnicę .