A ja dzisiaj pierwszy raz od porodu kryzys miałam:-( do tej pory jakoś sobie radziłam i sie trzymałam, dzisiaj juz nie, a to przez tą nogę, boli, wystarczyło, ze poprosiłam męża żeby do Piotrusia wstał, on powiedział zaraz. Podziałało na mnie jak płachta na byka....:-
-
-(
Wkurzona wyszłam z domu, poszłam na spacer, w nosie miałam co się w domu dzieje, czy Piotr płacze czy nie... no ale wróciłam i jest lepiej. A mąż spokojny, opanowany, zrobił mleczko Małemu bo nie wiedział kiedy wrócę, nawet nic nie powiedział, jakby nic się nie stało.... I niech tak zostanie.
Ale ja chyba tego potrzebowałam, rozładowania swoich emocji:-
-
-(
Wkurzona wyszłam z domu, poszłam na spacer, w nosie miałam co się w domu dzieje, czy Piotr płacze czy nie... no ale wróciłam i jest lepiej. A mąż spokojny, opanowany, zrobił mleczko Małemu bo nie wiedział kiedy wrócę, nawet nic nie powiedział, jakby nic się nie stało.... I niech tak zostanie.
Ale ja chyba tego potrzebowałam, rozładowania swoich emocji:-